ROZDZIAŁ 11 NOC DUCHÓW I... ANIOŁÓW?

309 10 0
                                    

- Pomóż mi Mia! Pomóż mi! Pomóż! Pomóż... - powtarzała dziewczyna o śnieżnych włosach.

- Jak mam ci pomóc?! - krzyczałam z bezradności.

- Pomóż mi! Proszę cię! Pomóż mi... - powtarzała.

Zaczęłam się rozglądać po lesie. Liczyłam, że w ten sposób znajdę wsparcie, że ktoś mi pomoże. Krzyczałam:

- Niech ktoś mi pomoże! Czy ktoś mnie słyszy?! Ona, ona ... umiera! - płakałam.

Białowłosa próbowała unieść dłoń w moim kierunku, ale bezskutecznie. Jak tylko jej się udało chociaż trochę ją unieść, natychmiast opadała w kałużę krwi. Białowłosa była blada, uchodziło z niej życie. Jedynym kolorem na jej ciele były plamy jej szkarłatnej krwi.

Z jej gardła nie wydobywał się już nawet dźwięk. Śmierć była blisko. Dziewczyna wpatrywała się we mnie, a w jej oczach widziałam ból i strach. Klęczałam przy niej i próbowałam utrzymać ją przy życiu.

- Wytrzymaj jeszcze chwilę. Pomoc zaraz przybędzie. - błagałam ją, modląc się w duchu o natychmiastowe wsparcie.

Po chwili wiatr wokół mnie nasilił się. Drobne ziarenka piasku, niewielkie gałązki i suche liście leżące na ziemi zaczęły wirować na wszystkie strony. Usłyszałam hałas. Jakby coś przecięło powietrze. Koło mnie stanęła tajemnicza postać ubrana cała na czarno. Chciałam się jej przyjrzeć, lecz warunki na to nie pozwalały. Nie pomagała mi w tym szczególnie nocna pora. Otaczająca mnie ciemność ukrywała twarz nieznajomej osoby. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, kim jest postać stojąca przede mną, ale żaden konkretny pomysł nie przychodził mi do głowy. Tajemnicza postać wzięła na ręce białowłosą (moje drugie Ja) i uniosła się wysoko w powietrze. Jak tylko czarna postać odleciała, przed moim nosem zaczęło coś powoli spadać na ziemię ruchem wahadłowym. Złapałam to, nim dotknęło ziemi. Przysunęłam tajemniczą rzecz bliżej oczu i zamarłam. To było... pióro!

Obudził mnie dźwięk budzika. Przetarłam oczy. Czułam się dokładnie tak samo, jak ostatnim razem, gdy przyśnił mi się koszmar z tą samą białowłosą dziewczyną.

- Kim ona jest? Dlaczego mi się śni? Jaki ma to związek ze mną i dlaczego ta dziewczyna jest podobna do mnie? - te i inne podobne pytania bombardowały moją głowę, domagając się odpowiedzi.

Chwiejnym krokiem udałam się do łazienki. Czułam się tak, jakbym miała za chwilę zemdleć. Na szczęście prysznic postawił mnie na nogi i byłam w stanie o własnych siłach opuścić dom i udać się do szkoły. Ze względu na imprezę szkolną zajęcia dzisiaj zostały skrócone. Po lunchu byliśmy już wolni. Byłam z tego powodu zadowolona. Chciałam w końcu na tej imprezie wyglądać olśniewająco. Pierwszy raz w życiu przykładałam wagę do wyglądu. Do szkoły również ubrałam się ładnie jak na swoje możliwości. Postawiłam na białe spodnie z dziurami na kolanach, biały koronkowy top z dekoltem i szary sięgający aż za kolana kardigan. Do tego założyłam białe trapery trekkingowe ze względu na zimno panujące na zewnątrz. Z każdym dniem miałam wrażenie, że robiło się coraz chłodniej. Obawiałam się, że zimą nie będę miała czego włożyć, ponieważ już teraz zakładałam coraz częściej zimowe rzeczy, a temperatura nie zeszła jeszcze poniżej pięciu stopni na minusie.

- Widzimy się za godzinę! - zawołała Ines, kiedy szykowała się do opuszczenia autobusu szkolnego po skończonych zajęciach.

- Okej. Do zobaczenia! - pokiwałam jej i udałam się w stronę domu.

Drzwi od domu były otwarte. Niemożliwe!, wykrzyczałam w myślach, wchodząc do środka.

- Cześć Mia! - z progu kuchni przywitała mnie pani Beatrice z kubkiem gorącej czekolady. - Masz! Napij się! Dzisiaj wyjątkowo zimno jest na dworze.

- Dziękuję. - wzięłam od niej kubek i wypiłam ciepły napój.

- To jak gotowa na noc duchów?

- Tak. Czekam na dziewczyny i będziemy się szykować.

- Ale ja nie powiedziałam jeszcze, że możesz iść na tę imprezę! - usłyszałam głos mamy z wnętrza kuchni. - Tym bardziej mi to nie odpowiada, wiedząc, że te dziewczyny mają tu przyjść! One sprowadzają cię na złą drogę! - wykrzyczała.

Zacisnęłam wargi, by przypadkiem nie powiedzieć czegoś, co spowodowałoby, że na tej imprezie szkolnej się dzisiaj nie znajdę. A musiałam się tam znaleźć. Miałam plan. Spojrzałam na panią Beatrice, licząc na wsparcie. Najwidoczniej wyczytała w moich oczach błaganie o pomoc, bo wypaliła:

- Och daj spokój Gabriello! Też byłaś młoda. Daj się dziewczynie zabawić.

ANIOŁY. POCZĄTKI NIEBAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz