Rozdział 11

115 14 1
                                    

Sayuri westchnęła ciężko i poprawiła swój bagaż, który trzymała na plecach. Wyruszenie na negocjacje nie napawały ją entuzjazmem. Na pewno wolałaby zostać w posiadłości i zamiatać kurze. 

- Nie wyglądasz na zadowoloną.- odwróciła lekko głowę i spojrzała gniewnie swoimi złotymi oczami na Uchiha Madarę. 

- A zgadnij czyja to wina?- warknęła.

- Cóż czeka nas długa podróż, więc powinnaś się rozweselić.

- Powiedział pan Ponurak z klanu Uchiha.- miała wrażenie, że Madara uśmiechnął się lekko

- Oprócz nas idzie jeszcze parę osób, więc zachowuj się.- powiedział ostrzegawczo.

- Przecież wiem.

Na tym ich rozmowa się zakończyła. Sayuri wiedziała, że sam Madara na pewno był bardzo zajęty. Zawsze siedział z nosem w dokumentach, a jak tego nie robił to trenował, lub spędzał czas z młodszym bratem. Jego życie tak bardzo różniło się od tego jej, że łapała się na przyglądaniu mu się. 

Madara urodził się jako kolejny przywódca jego klanu. Był bardzo utalentowany i wszyscy go szanowali. Był dumą klanu Uchiha i każdy to wiedział. 

Sayuri za to była wyrzutkiem jej klanu. Ona była nazywa przeklętym dzieckiem, które nie powinno się urodzić. Zawsze mówiono jej, że jej matka popełniła samobójstwo po jej urodzeniu. Ale nigdy nie wiedziała, czy ma w to wierzyć. Nie miała nikogo bliskiego, a wszystko co jej dali to umiejętności medyczne i wiedzę o jej przekleństwie. 


***


Podróż była nad wyraz spokojna i nie podobało się to dziewczynie. Wiedziała, że ten świat jest pełen wojen i konfliktów, dlatego była wręcz pewna, że ktoś ich zaatakuje. Jej obecność tutaj też była ważna, bo udowodniła swoją wartość na polu bitwy. 

Wszyscy uczestnicy wyprawy byli czujni, a Sayuri zauważyła, że zawsze ktoś znajdował się blisko niej lub po prostu otaczało ją paru członków klanu. Cóż jeśli medyk umrze pierwszy, to masz game over.

Po za tym jej to w sumie pasowało, bo nie umiała walczyć w najmniejszym stopniu. 

Mieli się przemieszczać dwa dni i na jedną noc znaleźć schronienie w gospodzie. Podróżowali nie afiszując się za bardzo, by nie wzbudzać niepotrzebnej uwagi. Sayuri było wszystko jedno, gdzie się zatrzymają, ale gdy w zajeźdźcie dostała pokój z Madarą to cały jej zapał gdzieś wyparował.

- Dlaczego zawsze muszę z tobą skończyć?- usiadła na swoim futonie, gdy czarnowłosy zaciekle przeglądał jakiś zwój. 

- Może to przeznaczenie?

- Kpie z takiego przeznaczenia.

- Cóż nie umiesz się bronić, a spanie ze mną w jednym pokoju jest najbardziej bezpieczne.- Madara nie pozwoliłby jej spać w jednym pomieszczeniu z innymi członkami jego klanu.

- W końcu jesteś wielki i potężny Uchiha Madara.- prychnął pod nosem.

- Znowu się ze mnie nabijasz.

- Kto wie?- białowłosa uśmiechnęła się zadziornie. 

- Powinnaś iść spać. Jutro nie będzie dużo czasu na odpoczynek.

- Powiedział ten, który zamiast odpoczywać to czyta jakiś zwój.- Sayuri zakopała się pod kocami.

- W przeciwieństwie do ciebie ja jestem przyzwyczajony do odpoczynku. Ty nawet w kompleksie większość czasu śpisz.- Madara uśmiechnął się pod nosem.- Jednak robisz to na tyle umiejętnie, że żaden członek mojego klanu cię jeszcze nie nakrył. 

- Skoro o tym wiesz, to czemu mi na to pozwalasz?

- Ponieważ czekam aż wpadniesz w kłopoty.- Sayuri popatrzyła na niego z niedowierzaniem. 

- Dupek.- warknęła i odwróciła się do niego plecami.- Dobranoc.

- Dobranoc Sayuri.

Madara patrzył jak dziewczyna zasypia z ciepłym błyskiem w oku.


Witajcie

Dzisiaj trochę momentów naszej kochanej pary, który zbliża się do siebie. Bynajmniej Madara bardziej pokazuje, że mu zależy na naszym Aniołku.

Pozdrawiam Makoto

Helisa Życia || NarutoWhere stories live. Discover now