- Nie! To niemożliwe! - krążyłam nerwowo po grocie, próbując przeanalizować to, co przed chwilą usłyszałam. - To nie może być prawda. Kłamiesz! - wykrzyczałam.
- Nie kłamię. Mówię prawdę.
Wiedziałam, że mówił prawdę, czułam to, ale nie potrafiłam przetrawić tej informacji. Świadomość, że jestem aniołem, doprowadzała mnie do skraju załamania. Czułam ponownie ten sam ból w klatce piersiowej i miałam problemy z oddychaniem co wtedy w pokoju po kłótni z mamą, kiedy powiedziała, że mogę się wyprowadzić. Czułam dokładnie to samo. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Wiedziałam, że za chwilę mogę stracić przytomność, jednak starałam się zrobić wszystko, by pokonać utratę przytomności.
- Muszę stąd wyjść. Duszę się. - popędziłam w stronę wyjścia, wachlując sobie twarz dłonią.
Jak tylko wyszłam z jaskini, wiatr musnął moje rozgrzane policzki i potargał włosy. Łapałam hausty powietrza do buzi. Próbowałam zapanować nad oddechem i przyspieszonym biciem serca. A już szczególnie chciałam zapanować nad myślami, które mnie dręczyły, nie odpuszczały, nie dawały spokoju.
- Mia? Wszystko w porządku? - zapytał, stojący za mną Lucas zaniepokojonym głosem.
- Nie i już nie będzie w porządku. - odpowiedziałam, wpatrując się pustym wzrokiem w spływającą z jaskini wodę. - Najpierw okazuje się, że przez całe życie moja matka mnie okłamywała. Później dowiaduję się, że anioły, które normalnie ludzie uważają za fikcję, istnieją. A na końcu dowiaduję się, że ja sama takim aniołem jestem. Czy to jest normalne? Czy normalna siedemnastolatka powinna coś takiego usłyszeć?
- A wolałaś żyć w niewiedzy?- Nie chodzi o to, czy wolałabym, czy też nie. - odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu prosto w twarz. - Chodzi o to, że gdybym wiedziała o tym wszystkim od samego początku, to teraz uważałabym to wszystko za coś normalnego, za część mojego życia, a tak czuję się, jak...
- ... jak puzzel włożony do innej układanki. - dokończył za mnie. - Puzzel, który nie wiadomo jak bardzo próbuje się wcisnąć, a i tak nie dopasuje się do reszty, bo co z tego, że puzzel się dopasuje, skoro rysunek na nim jest inny.
- Nie to miałam na myśli, ale mniej więcej o to mi chodziło. - zaskoczyły mnie jego słowa. - Lepiej bym tego nie ujęła. Jak na siedemnastolatka, za którego się podajesz, masz dość... - szukałam odpowiedniego słowa. - ... wysublimowane słownictwo.
Zaśmiał się cicho. Podszedł do mnie bliżej, a następnie ujął mą twarz w swoje dłonie. Nie potrafiłam zrobić nic więcej, jak tylko stać nieruchomo i wpatrywać się w niego jak w obrazek.
- Posłuchaj. - oblizał wargi. Teraz kiedy były wilgotne, tym bardziej było mi ciężko odwrócić od nich wzrok. - Wiem, że ci ciężko i rozumiem to, że możesz być teraz rozchwiana na wszystkie strony, ale wiedz jedno – z czasem będzie coraz łatwiej ci to wszystko zrozumieć. W końcu sama zauważysz, że ten... niepasujący puzzel tak właściwie jest z tej układanki, tylko wcisnęłaś go w złe miejsce.
- Tak sądzisz? - spojrzałam mu w oczy.
- Tak. - pokręcił głową. - Musisz tylko uwierzyć w siebie. - dotknął palcem mojej klatki piersiowej.Chcąc nie chcąc jego słowa spowodowały, że poczułam się lepiej. Nawet potrafiłam się uśmiechnąć, a złe samopoczucie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Nawet zapomniałam o tym, że przed chwilą byłam o krok od kolejnej histerii. Jedyne co czułam w tamtej chwili to wdzięczność, wdzięczność, że nie byłam z tym wszystkim sama. Że ktoś taki jak Lucas Anheles był w tamtym momencie ze mną i rozumiał to, co czułam, rozumiał tę burzę, która była w mojej głowie. Potrzebowałam w tamtym momencie kogoś takiego. Mógł mnie olać i zostawić z tym wszystkim samą. Mógł powiedzieć tę prawdę prosto z mostu i nawet nie oglądać się za siebie, kiedy ja walczyłabym o kolejny oddech i o to, by nie wpaść w sidła kolejnej histerii. Ale on tego nie zrobił. Powoli wdrażał mnie we wszystko i cierpliwie czekał, aż wszystko zaakceptuję, aż sama zacznę dopytywać. Nie wychylał się z niczym sam, by jak najszybciej mieć tę rozmowę za sobą. Naprawdę byłam mu wdzięczna za to, co dla mnie robił, mimo iż droga do końca była jeszcze bardzo daleka.
- Dziękuję! - rzuciłam się na niego, obejmując go mocno. - Dziękuję za wszystko! - tylko tyle byłam w stanie zrobić.
- Naprawdę nie masz za co dziękować. - poczułam, jak objął mnie i mocno przycisnął do siebie.
- Mam. - podniosłam głowę, by mu się przyjrzeć. - Mogłeś zostawić mnie z tym wszystkim samą, a ty na spokojnie mi wszystko tłumaczysz.
- Bo tak należy. - zdziwił się, jakbym powiedziała coś dziwnego.
- Nie. Mogłeś powiedzieć swoje i pójść sobie, a ty nie dość, że zostałeś, to jeszcze podnosisz mnie na duchu.
- Nie zrobiłbym tego.
- Teraz to wiem i za to naprawdę ci dziękuję.
CZYTASZ
ANIOŁY. POCZĄTKI NIEBA
DragosteSzklanka „Harrego Pottera", łyżka „Zmierzchu", szczypta „Miasta Kości" i odrobina „Szeptu"... by powstała seria ANIOŁY Nagła przeprowadzka do Raprenvile od początku była dla Mii durnym pomysłem. Nowe miasto, ludzie, szkoła i... nowe problemy, zwła...