Rozdział 41

1.5K 75 17
                                    

Pożegnała się z chłopakiem i weszła do swojego dormitorium. Od razu w oczy rzuciła jej się siedząca na swoim łóżku Lily. Czemu nie spała o tak późnej porze? W ręce trzymała jakiś wisiorek, a w oczach miała łzy, z resztą tak jak ciągle od kłótni z Emmą. Lena dosiadła się do niej. 

- Dostałam go od Jamesa na święta. - wskazała na rzecz trzymaną w dłoniach. - Czemu nie powiedzieliście mi co się stało? - spojrzała na blondynkę z wyrzutem, a ta westchnęła.

- Martwiliśmy się... po co mieliśmy dokładać ci coraz więcej zmartwień?

- Można było przewidzieć, że i tak prędzej czy później się dowiem. Syriusz siedział w Pokoju Życzeń i wszystko mi wyśpiewał. 

- Przepraszam, Lily. Wszyscy martwimy się o Jamesa, ale Syriusz przeżywa to chyba najbardziej. Upił się i musieliśmy go odprowadzić do dormitorium by żaden z nauczycieli go nie zauważył. 

- Widziałam... - spojrzała w ziemię. - Tyle lat byłam wredna dla Pottera, a teraz czuję się z tym okropnie, wiesz? Jak ty byś się czuła ze świadomością, że możesz nie zdążyć mu wszystkiego wynagrodzić? - powiedziała cicho, a przyjaciółka przytuliła ją dla otuchy.

- Na pewno nie czułabym się dobrze, ale wszyscy musimy być dobrej myśli, że Jamie z tego wyjdzie. I tak wiem... to nie jest takie proste, bo sama nie mogę sobie tego przyswoić, ale powinniśmy wszyscy spróbować przezwyciężyć strach. 

- Spróbuję. - załkała cicho i schowała wisiorek do pudełeczka. - Tęsknię za nim.

- Nie ma go raptem od dwóch dni, ale tak, ja też za nim tęsknię, uwierz mi. - westchnęła i zerknęła na otwierające się drzwi. Do pomieszczenia weszła Emma, a Lena od razu wróciła na swoje łóżko. Nie chciała rozmawiać z Lily przy niej. Ruda zasłoniła kotary i położyła się tyłem do łóżek dziewczyn. Blondynka przez chwilę myślała, że zasuwaniem zbudzi Marlenę i Rebbecę, ale na szczęście obie spały jak susły.

Położyła się na swoje łóżko i bez słowa zasnęła.

***

Następnego dnia Lily wraz z Dumbledorem wybrali się do św. Munga w odwiedziny do Jamesa. Dziewczyna nie powiadomiła nikogo o tym, że chce odwiedzić okularnika. Wolała by to zostało w tajemnicy. 

Dyrektor zaprowadził rudą do sali, w której był chłopak, a ta bez słowa weszła do pomieszczenia. Spojrzała na bladą twarz Jamesa i westchnęła smutno. Usiadła na stołku i spuściła głowę. 

- Chyba akcję serca ci przywrócili... to dobrze. - powiedziała cicho. 

Zamilkła na chwilę i przyjrzała się jego twarzy. Okulary leżały na szafce obok łóżka, a ona mogła przysiąść, że jeszcze nigdy nie widziała go bez nich. Wyglądał trochę inaczej, a na nosie miał czerwony odcisk od noszenia ich. Jednak dalej można było dostrzec, że to ciągle ten sam James Potter. 

Sięgnęła ręką do jego twarzy i delikatnie odgarnęła włosy z czoła. Uśmiechnęła się lekko, ale potem znów przybrała smutny wyraz. 

- Wiesz... Syriusz powiedział mi jak doszło do twego wypadku. To moja wina, poszedłeś tam przeze mnie... - spojrzała w podłogę i poleciała jej łza. - Boję się, że z tego nie wyjdziesz... - znów powiedziała to ledwo słyszalnie. - I że nie zdołam ci wynagrodzić tych 5 lat...

Zamilkła na dobre 2 minuty patrząc w ziemię. 

Po ciszy znów uniosła wzrok na chłopaka. Spojrzała na leżącą bezwładnie dłoń i już miała ją złapać, kiedy okularnik poruszył powiekami. Momentalnie zabrała rękę i otwarła lekko buzię.

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz