Taehyung od 8 roku życia jest zafascynowany Min Yoongim. Mężczyzna jest jego bohaterem, który uwolnił go z rąk kata. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że został wciągnięty w świat przestępczy, a potem było już za późno.
Paring
Taegi / Vkook
Jihope
Nam...
Taehyung wszedł do rezydencji Minów zadowolony z siebie. Udało mu się zdobyć hasło do jednego z programów Jeonów, jakich potrzebowano by infiltrować jeszcze lepiej ich firmę. Co prawda hakerzy poradziliby sobie z tym i jakoś w końcu tam włamali. Ale cieszył się, że mógł pomóc. Szczególnie, że zdobył coś jeszcze... Ale o tym wolał na razie z nikim się nie dzielić. Sprawa była zbyt delikatna. Nikt nie mógł tego zepsuć. Wszedł do pomieszczenia nazywanego jadalnią i podszedł do siedzącego u szczytu stołu Szefa. Ukłonił się przed nim z szacunkiem. Mieli zjeść "rodzinny obiad". W końcu Min Jinwoong zaakceptował go jako swojego syna, jako partnera Yoongiego. Nawet jeśli mieli utrzymywać to w tajemnicy do końca misji jaką miał Tae, mieli błogosławieństwo szefa i ojca więc chłopiec czuł się pewniej. - Dzień dobry, Szefie... Powiedział z uśmiechem i usiadł na miejscu, które wskazał mu mężczyzna. Drgnął widząc, że Min się krzywi. Nie chciał go denerwować. Lubił go ale są sytuacje, kiedy naprawdę się go bał. W końcu miał do czynienia z gangsterem. Z samym szefem gangsterów w tej okolicy. Z kimś, kto zabił i zniszczył wiele osób. - Jak miałeś się do mnie zwracać, V? Spytał, udając złego. Starszy wiedział, że chłopakowi trudno się przestawić. Nawet na Yoondo mówił po imieniu albo "wujek", chociaż było mu najbliżej do ojca. - Oh, em.. Przepraszam Tato... Taehyung uśmiechnął się nieśmiało. Dziwnie się czuł nazywając tak kogokolwiek. Nawet człowieka, którego od dziecka uważał za ojca (mimo, że był potworem i go nienawidził) nie nazwał tak od czasu jego śmierci. Czasem mówił tak o Yoondo. Zwykle jednak używał imion, nie chcąc za mocno się zbliżać. Nie bez powodu nie chciał żeby Yoongi powiedział wprost kim dla siebie sobą. Okazywanie Uczuć mu się podobało ale bał się nazywania relacji. Były osoby, które to na nim wymuszały, tak jak teraz Szef lub kiedyś Jimin. Z jednej strony był im wdzięczny bo dzięki temu walczył ze swoimi wewnętrznymi ograniczeniami. Z drugiej miał ochotę im coś przez to zrobić, był zły że na niego naciskają. Wiedział, że to dla jego dobra. Czasem sam chciał powiedzieć wprost kto kim dla niego jest. Ale bał się. W końcu jego rodzice go maltretowali wzbudzając tym samym jego wewnętrzny lęk. Yoongi wszedł do pomieszczenia wyglądając jak bóstwo. Tae przełknął cicho ślinę widząc go. Nie ważne, że znali siebie i swoje ciała na wylot. Ten mężczyzna zawsze wzbudzał w nim mnóstwo emocji. To przez niego po jego ciele zawsze rozchodziło się przyjemne ciepło. I miał nadzieję, że to nigdy się nie zmieni. Że ból nigdy się nie pojawi... - Cześć, Tato... skarbie.. Yoongi ukłonił się przed ojcem, a potem podszedł do Taehyunga i pocałował go powoli, choć krótko. Obaj nie chcieli robić za dużo przy tacie. Szczególnie Tae trochę się z tym źle czuł. Suga usiadł obok Taehyunga, a dziewczęta, które do tej pory stały pod ścianą, zaczęły obsługiwać stół i im usługiwać. - Jakieś nowe? Spytał Taehyung zdając sobie sprawę z tego, że nigdy wcześniej nie widział tych twarzy. I że te dziewczyny były o wiele młodsze od tych, które już kojarzył. - Kochanki Yoongiego. Nie będą przecież siedziały bezczynnie... Przynajmniej dopóki nie są w ciąży. Taehyung zesztywniał. Nie lubił o tym myśleć. Nienawidził tego, że ktokolwiek dotykał Yoongiego. Nie miał jednak prawa protestować. Sam nie był lepszy... Przecież spał z Jungkookiem. - Rozumiem... Jak testy? Udawał, że jest spokojny. Yoongi ścisnął jego dłoń. Obaj nie czuli się z tym dobrze i czekali aż wszystko się skończy. - Niestety wszystkie wyszły negatywnie... Jinwoong położył dłoń na ramieniu Taehyunga. Nie miał zamiaru ulegać w tej sprawie. Potomstwo było ważne, a on nie miał zamiaru zostawiać interesów komuś, kto nie był z nimi połączony krwią. Mógłby jeszcze powierzyć część władzy Taehyungowi i jego dzieciom, ale nie miał serca męczyć go zbliżeniami z kobietami. Wiedział, że źle się przy nich czuje. - Tae?... V spojrzał na szefa i uśmiechnął się lekko. - Spokojnie... Tato... Rozumiem.
Dziewczyny miały nadzieję na to, że zachodząc w ciążę z synem szefa mafii zostaną uwolnione, będą mieć jakąś władzę dzięki dziecku. Że Min Yoongi weźmie dla siebie tą, która najbardziej go zadowoli. Dlatego tak bardzo się starały. Robiły wszystko żeby sprawić żeby je zauważył. Rywalizowały między sobą. I nagle pojawił się ON. Jebane bóstwo. Widywały go czasem na korytarzach rezydencji gdy sprzątały pomieszczenia. Każda z nich do niego wzdychała. Marzyły o tym by znów zobaczyć jego cudowne oblicze. Wiedziały, że jest groźny. Tajemniczy. Było coś w jego sposobie chodzenia, głosie, spojrzeniu. Było coś niepokojącego w jego ruchach. Widziały też, że był zraniony. Każdy jego gest wskazywał na to, że był jak zranione zwierzę gotowe do ataku. I w końcu zobaczyły go w pełni. Już nie tylko przemykającego między innymi ludźmi. Wszedł do jadalni jak do siebie. Nazwał Szefa ojcem. A potem Yoongi go pocałował... To on był tym, z którym rywalizowały... Jak mogły walczyć o uwagę Mina właśnie z nim? Czy którakolwiek miała szansę? Większość z nich zwątpiła... Może odzyskałyby wolność... Ale nie zdobyłyby władzy... Tylko jedna z nich nadal w siebie wierzyła. Dlaczego miałaby przegrać z chłopakiem? Nawet jeśli wyglądał tak dobrze?
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.