Przepraszam, ten rozdział był pisany fragmentami i nie umiałam ich za bardzo połączyć. W dodatku na rozmowa między Steve'm a Tony'm jest do bani.
~&&&~
Między Tony'm, a Steve'm panowała cisza, której żaden z nich nie potrafił przerwać. Wiedzieli, że muszą porozmawiać poważnie o swoim związku, a raczej jego zalążku, lecz żaden z nich nie chciał rozpoczynać tej rozmowy. Steve był kompletnie zielony jeśli chodzi o miłość, a Tony o jakiekolwiek uczucia. W końcu Steve postanowił przejąć stery.
-Dla nas obu to ciężki temat ale musimy wiedzieć na czym stoimy. Po ostatnich wydarzeniach może to się wydawać jasne ale ja... chcę tylko wiedzieć co do mnie czujesz. Chcę żebyś mi to powiedział na spokojniej, bez targających emocji- powiedział prawie na jednym wdechu, spuszczając wzrok na materiał kołdry.
Tony również nie podnosił głowy, by spojrzeć na chłopaka. Z jednej strony chciał mu to powiedzieć wprost, a z drugiej wstydził się tych kilku słów, które tkwiły mu w gardle.
Steve przechylił się, by sięgnąć jego twarzy, lecz skrzywił się i jęknął z bólu.
-Steve? Co się stało? Boli cię?- Tony podniósł się z krzesełka i kłapał chłopaka za ramiona, kłądac go na puszystą poduszkę.
-To nic. Lekarz powiedział, że czasami takie fale bólu mogą się pojawić ale szybko znikają.
-Na pewno?
-Spałem trzy miesiące. To normalne, że moje ciało jeszcze nie dostosowało się do niektórych ruchów.- wyprostował się, a potem cicho roześmiał.- To było takie żenujące.- zakrył rękami twarz.
Tony nie odpowiedział, ale usiadł z powrotem na swoim miejscu. Chwycił dłoń Steve'a i rozmasował ją.
-Nie jestem zbyt dobry w mówieniu o uczuciach, wiesz o tym.
-Tak ale ja też nie- powiedział lecz potem wziął głęboki wdech. Pomyślał sobie coś w stylu "miejmy to już za sobą".- To co się stało wtedy na dachu...
-Teraz to jest najbardziej żenujące wspomnienie mojego życia- skomentował Tony.
-Wiem, że to durne pytanie ale... dlaczego chciałeś to zrobić?
-Bałem się, że nie uwierzysz mi co robi Killian. W dodatku myślałeś, że jest moim chłopakiem i... sądziłem, że straciłem u ciebie jakiekolwiek szanse.
-Zawsze będę ci wierzyć. Nie ważne jak absurdalnie by to brzmiało.
-Poważnie?
-Tak ale w granicach rozsądku- Steve zaśmiał się i znów spróbował pocałować Tony'ego, tym razem z zadowalającym skutkiem.- Cały czas schodzimy z tematu- powiedział, gdy oderwali się od siebie.
-Co między nami jest?- spytał w końcu Tony, nie myśląc o tym. Steve przez chwilę siedział cicho. Od początku zmiany ich relacji żaden z nich nie powiedział tych słów. Tony tylko raz, ale to przez wypadkiem. W końcu Steve zebrał w sobie odwagę i odpowiedział na pytanie.
-Kocham cię.
Tony uśmiechnął się i podniósł głowę. Przez chwilę wydawało mu się, że się przesłyszał, lecz Steve natychmiast powtórzył.
-Kocham cię, Tony.
-Ja ciebie też kocha...- zaczął Stark, gdy przerwał mu dzwonek przychodzącej wiadomości. -To tata. Muszę wracać do domu. Na ten pieprzony areszt domowy.
-Jezyk.
-Poważnie? Ja ci mówię, że muszę wracać, a ty o przekleństwo się czepiasz? No po prostu cały ty.
-Przyzwyczajenie? Skoro musisz to idź ale uważaj na siebie, dobrze?
-Jasne. Spróbuję się jutro wyrwać i przyjść.
-Ani mi się waż. Masz siedzieć w domu, dopóki nie będzie bezpiecznie.
-Ale ty marudzisz- powiedział i złożył na ustach Steve'a szybkiego buziaka.- Do zobaczenia.
-Cześć.
Tony wyszedł z pokoju, lecz Steve w ostatniej chwili przypomniał sobie o jednej ważnej sprawie.
-Tony! Zaczekaj!- podniósł się z łóżka i podszedł do stojącego na środku pustego korytarza Starka.- Całą rozmowę mamy za sobą ale brakuje mi jednej małej rzeczy. Więc... zostaniesz moim chłopakiem?- spytał w końcu Steve, chwytając Tony'ego za rękę.
Chłopak przez chwilę stał zesztywniały ze zdziwienia, lecz szybko się otrząsnął i uśmiechnął szeroko.
-Tak, oczywiście, że zostanę.- uważając na stan Rogersa, Tony rzucił się na jego ramiona.
Przez chwilę przytulali się, lecz gdy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi, odsuneli się od siebie. Kolejny raz coś im przerwało i albo to był przypadek, albo wredota losu. Z pierwszego od drzwi wejściowych pokoju wyszła pielęgniarka, która od razu obdarzyła parę gardzącym spojrzeniem.
-Panie Rogers, co pan robi? Powinien pan leżeć w łóżku i się oszczędzać. No już, już. Proszę wracać do pokoju.
Stała i patrzyła się na nich, gotowa w każdej chwili wrzucić Steve'a do pokoju, choćby za pomocą siły i brutalnej przemocy, przez co musiałby spędzić tam dodatkowy miesiąc.
-Teraz na serio muszę spadać- zaśmiał się i odszedł od Steve'a, niepewnie minął pielęgniarkę, która w przeszłości pewnie trenowała boks alko sumo, i wyszedł ze szpitala, kierując się w stronę domu.
Steve wrócił grzecznie do swojego pokoju. Kiedy szpitalny czas odwiedzin minął, a jego rodzice, którzy przyszli kilka minut po Tony'm musieli opuścisz budynek, Rogers poszedł do łazienki, tym razem o własnych siłach.
Dopiero kiedy wrócił, czekała go nieprzyjemna niespodzianka.
Usiadł na łóżku i wyciągnął z szafki nocnej telefon, by odpisać na wiadomość mamy, która nie dawała mu praktycznie czasu. Jak zwykle pytała się jego stan, mimo, że widziała go kilka minut temu.
-Witam- usłyszał dziwnie znajomy, męski głos wydobywający od strony drzwi.
Steve odwrócił się twarzą do gościa, lecz stanął w połowie ruchu, gdy jego oczom ukazała się znana twarz, jedna z pięciu pierwszych, które zobaczył po obudzeniu ze śpiączki.
-Jak...
Nie dokończył, ponieważ Killian podszedł do niego i popchnął go na ścianę, znajdującą się za nim. Uderzył głową w niewielki obrazek powieszony na haczyku, a ten upadł na ziemię. Szkło się roztrzaskało, a drewniana ramka pękła na sklejeniach w dwóch miejscach.
Killian przyłożył rękę do gardła Steve'a i zacisnął na nim palce. Drugą ręką wyciągnął z kieszeni zwiniętą na pół i pogniecioną kartkę, którą następnie rozłożył. Na jej środku było jego czarno białe zdjęcie oraz nazwisko.
-Zapłacisz mi za to wszystko...
~$$$~
Nie znam dokładnie powodu tego uczucia, ale im częściej patrzę na to opko, tym mniej chce mi się je pisać. Po prostu Marvel się we mnie wypalił. Myślę czasem nawet nad porzuceniem tego opka ale widzę, że kilku osobom się ono podoba, a ja sama niecierpię, gdy autorzy porzucają swoje prace. Dlatego rozdziały mogą pojawiać się raz częściej, raz rzadziej. Jakość też może być zależna od tego, co w danym rozdziale będzie. Ale dokończę to opko i nie zostawię go bez zakończenia.
CZYTASZ
Padał wtedy deszcz / Stony
Fanfiction-Steve. -Tak? -Ko-kocham cię. Tony powinien się nauczyć, że niektórych rzeczy nie powinno mówić się przez telefon