d e s t i n y .

225 21 39
                                    

You humiliated me, but your thirsts are my implicit destiny.

You humiliated me, but your thirsts are my implicit destiny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

...zginąć ci przyjdzie.

🪔⚔

Kim Taehyung wykazał się fascynującą cierpliwością i opanowaniem. Tak jak lata temu, tak też teraz nie zdradzał żadnych emocji, nie pokazał nikomu swoich zamiarów. Zachowywał się tak, by za nic w świecie nie rzucić na siebie podejrzeń i usypiał czujność swoich wrogów aż do samego końca.

Już któryś dzień z kolei podróżował przez niezamieszkane ziemie z cesarzem, opartym o jego tors. Min Yoongi, poczynając od dnia jego uwolnienia nie wydał ani słowa. Taehyung zmieniał mu opatrunki, podawał wodę i nosił na rękach, gdy było potrzeba. A wszystko to pod nieustanną kontrolą. Wzrok króla Yeonjuna wypalał dziury w jego placach, parzył mu ręce i wwiercał się głęboko w źrenice. Nie było opcji, by oszukać tego dworskiego psa. Pracował w pałacowej służbie. To była jego przewaga nad każdym innym królem i cesarzem. To dlatego, że tyle tam widział, tyle się dowiedział. Teraz byle wieśniak nie zdoła go oszukać, korzystając z wypracowanych przez wieki praktyk.

Teraz, gdy byli kilka kilometrów od świątyni, Taehyung wiedział, że to jest jego jedyna szansa.

Przecież cały ten czas doskonale się sprawował. Był opiekunem, jakiego Joseon potrzebował. Był lepszy od Yeonjuna, bo miał wszystkie palce i dość siły, by porządnie przytrzymał go na koniu. I z tej tylko przewagi mógł skorzystać, gdy pociągnął lejce i ruszył galopem w środek lasu. Nie odwracał się za siebie, choć słyszał oburzone krzyki, kopyta uderzające o ziemię tuż za nim.

Ścigano go, ale to nie miało już żadnego znaczenia. Tylko Kim Taehyung tak dobrze znał te lasy. On jako jedyny wiedział, gdzie prowadzić konia, by zgubić nędzną armię Yeonjuna. Bo to z kolei była jego słabość. Nie dość dobrze szkolona armia. Młoda i biedna, bez wykształcenia.

A Yoongi? Ten pomylony władca, którego poddani bali się tak bardzo, że wychłostali go niemal na śmierć, gdy tylko nadarzyła się okazja... ten kierujący się wyłącznie uczuciami, niedojrzały Duch, którego pozbył się własny ojciec, ten, który wrócił tu z syndromem sierocym... tenże nie mógł, a może nawet już nie chciał protestować.

Może wszystkiego się już spodziewał.

Taehyung prędko zgubił świętą odsiecz z Gojang. Mógł więc zatrzymać się między drzewami, mógł już przestać udawać. Zahamował gwałtownie, przez co Joseon zsunął się na lewą stronę. Kim zabrał rękę i pozwolił mu spaść na ziemię.

Zszedł z konia. Stanął z uśmiechem nad jego żałosnym, słabym ciałem.

Uklęknął i pogłaskał jego ozdobiony głęboką bruzdą policzek. Pocałował go w czoło.

Zbliżył usta do jego ucha i wyszeptał jego imię.

– Min... Yoongi...

A on... Nie mówił nic. Patrzył na niego, pozbawiony nadziei i obojętny. Był wykończony, wyssany z krwi i soków życia, upokorzony do granic możliwości. Nie wyglądał już jak człowiek, a co dopiero jak władca. Kto jeszcze zdoła się przed nim ukłonić bez obrzydzenia?

dynasty  》bxb, taegi ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz