Pov. Tony
Byłem w zbyt dużym szoku, aby jakkolwiek zareagować na to, co Bucky zaczął robić. W gniewie po prostu uderzał w drzwi, które momentami miałem wrażenie, że nie zdołają obronić Petera przed nim. Mijały długie minuty, a ja nadal nie mogłem nawet ruszyć się. Nawet o milimetr. Za to Bucky zdaje się wpadł w jakiś amok, bo nieustannie od dziesięciu minut walił w drzwi, z nie wiadomo jakimi intencjami.
-Pierdolony bachor. -warknął metaloręki, bezsilnie przykładając już dłoń do drzwi.
Te dwa słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody, bo nie spodobały mi się w żadnym stopniu. Nie powinien.. nie może się tak o nim wyrażać. Przecież.. to on chyba powinien rozumieć to wszystko o wiele lepiej niż ja.. a tymczasem jest zupełnie na odwrót. Dzieciak myśli, że ich przyjaźń to kłamstwo, że wszystkie dobre chwile w Hydrze, które spędził z Barnesem to kłamstwo.. a on zamiast mu to wytłumaczyć, łagodnie poprosić.. to.. wybrał najbardziej agresywną i jednocześnie najgorszą opcję ze wszystkich. Podszedłem do niego i delikatnie położyłem dłoń na jego lewym ramieniu.
-Dlaczego nie potrafisz go zrozu..
Nie pozwolił mi nawet dokończyć, tylko silnie odepchnął mnie od siebie, przez co uderzyłem łydkami o ramę łóżka i przewróciłem się, lądując plecami na mięciutkiej kołdrze. Jednak nie zwróciłem na to nawet najmniejszej uwagi, tylko od razu poderwałem się do góry i wróciłem niemalże do tego samego miejsca, w którym byłem przed sekundą. No bo.. co on sobie do cholery jasnej wyobraża!
-Co ci nagle odpierdoliło?! -nie wytrzymałem i agresywnie podszedłem do niego jeszcze bliżej.
Ten spojrzał się na mnie wrogo, z takim dziwnym błyskiem w oku. Nie był on ani przepełniony smutkiem, ani totalnym szaleństwem.. był na granicy. Granicy wybuchu przez tłumione od lat emocje związane z nastolatkiem. Przytłoczony poczuciem winy przez jego cierpienie, nieudane próby odbicia go i.. nieodnalezienia po latach.
Chciałem mu jakoś pomóc, wytłumaczyć.. ale jednocześnie instynkt podpowiadał mi, że nie powinienem być w takiej chwili bezbronny.
-Jaki ty masz kurwa problem, Stark?! Wpierdalasz się w cudze życie i..
Kurwa nooo.. z nim nie da się na spokojnie.
-Ja chociaż próbuję mu pomóc! -krzyknąłem wściekle.
Tymi niekontrolowanymi słowami wybudziłem w nim bestię.
-Pomóc? Pomóc?! Niby jak?! Przymykając oko na kolejne morderstwo?! Próbując owijać wszystko w bawełnę?! -jego głos przybrał mroczną, głęboką nutę. -Chroniąc go przed tą pojebaną prawdą?!
Widziałem, że był wściekły, tylko już nie wiedziałem z jakiego powodu. Zdaje mi się, że teraz po prostu wszystko, co w ostatnim czasie się wydarzyło było powodem jego gniewu. Pułapka Hydry, aktywacja programu, kolejne morderstwo i teraz to. Ale.. dlaczego w takim razie wyładowuje się na Peterze? Oboje czują się zdradzeni, ale Barnes rozumie, że ani on, ani dzieciak nie jest temu winny.. więc skąd ten ukierunkowany gniew?
-Próbuję go po prostu zrozumieć, w przeciwieństwie do ciebie. -stwierdziłem mniej agresywnie.
Może gdy ja zejdę z tonu, to on też się uspokoi? Nie potrzebuję, aby znów tryb mordercy mu się załączył. Nie przy Peterze, który chyba już zbyt mocno się wystraszył całej tej sytuacji.
Mężczyzna zmrużył oczy i prychnął głośno. Jego postawa mówiła jasno, aby nikt, kto nie chce zginąć się do niego nie zbliżał, jednak ja musiałem to zrobić. Musiałem postarać się go choć trochę uspokoić, aby nie zrobił lub nie powiedział czegoś, czego może żałować Chociaż.. zdaje mi się, że już w dużym stopniu zraził do siebie Petera.
CZYTASZ
Nie znasz mnie
Fanfic"Usiadłem na wygodnym, wręcz luksusowym łóżku po raz pierwszy i powoli, jakby jeszcze nie dowierzając w to, co się wokół mnie dzieje, przejechałem dłonią po niewiarygodnie miękkim materiale, który okalał najpewniej cieplutką kołdrę. Pod nią to jakiś...