54. Niesamowita scena.

84 15 3
                                    

{ADRIAN}

PONIEDZIAŁEK, 2 CZERWCA

     Otworzyłem drzwi wejściowe, a kiedy ujrzałem w nich wysoką, rudowłosą dziewczynę o hipnotyzujących, zielonych oczach, nie mogłem powstrzymać się od jęku.

     – Błagam, tylko nie to znowu.

     Spojrzała na mnie przerażona, jakbym właśnie przyłapał ją na robieniu czegoś głupiego.

     – Ale co?

     – Powiedz, że jesteś akwizytorką albo... nie wiem, moją stęsknioną fanką. Błagam.

     – Ale... nie jestem. Przyszłam, bo...

     – Jesteś wiedźmą, tak?

     Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie jak na idiotę.

     – Nie. Skąd ci przyszło to do głowy? – Pokręciła głową, jakby nie mogła w to uwierzyć. – Przyszłam powiedzieć coś Meghan Maxwell. Słyszałam, że tu mieszka, ale... – Zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów. – Nie wydajesz się nią być.

     – Wow. No rzeczywiście. Jestem facetem.

     – To ty przed chwilą zrobiłeś ze mnie wiedźmę.

     – Wyglądasz na jedną z nich – odciąłem się. – Masz tak samo dziwne oczy jak one. I Melissa też tak się zachowywała, jak tu kiedyś przyszła i...

     Prychnęła.

     – Mam dziwne oczy, bo widzę nimi zmarłych. A teraz wpuścisz mnie? Muszę naprawdę pilnie spotkać się z Meghan.

     – Cóż...

     – Wpuść ją, Adrianie – odezwała się zza moich pleców Meghan. – Zachowujesz się jak paranoik.

     Westchnąłem. Właśnie takie komplementy fundowała mi moja prawie-dziewczyna czy tam prawie-partnerka.

     Otworzyłem szerzej drzwi, by rudowłosa mogła dostać się do mieszkania. Kiedy przechodziła przez próg, zdałem sobie dopiero sprawę z tego, co powiedziała – widziała zmarłych. Więc to ona zapewne była wnuczką tej całej madame Millins, o której Meghan kilka razy wspominała. Wzdrygnąłem się, kiedy dziewczyna przeszła obok mnie, ciągle wpatrując się w Maxwellównę. Medium otaczała dziwna aura, która przyprawiała mnie o dreszcze i sprawiała, że zaczynałem się przeklinać za to, że w dzieciństwie naoglądałem się tylu horrorów o egzorcyzmach i zjawach.

     Meghan stała na końcu korytarza, krzyżując ramiona na piersi. Kiedy zamknąłem drzwi, spojrzała na mnie z uniesioną do góry brwią, jakby chciała mnie zapytać, czego właśnie była świadkiem.

     – Stworzyłem potwora – mruknąłem pod nosem.

     Rudowłosa stanęła obok Meghan, patrząc na nią niepewnie. Rzuciła mi też kilka kontrolnych spojrzeń, jakby spodziewała się, że zaraz rzucę się na nią i ogłuszę lub skrzywdzę w inny sposób. Dziewczyna ubrała czarną dopasowaną sukienkę sięgającą kolan, kabaretki i czarne sznurowane buty na platformie. W uszach miała kolczyki w kształcie szkieletów. Matko, już bardziej nie dało się zaznaczyć, że rudowłosa miała coś wspólnego ze śmiercią. Brakowało jej tylko transparentu z napisem: „Promocja na seanse spirytystyczne".

     Dziewczyna położyła sobie dłoń na piersi, jakby próbowała uspokoić rozszalałe serce, i zapytała półgłosem:

     – Jesteście sami w mieszkaniu?

The Witching HourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz