Dzień minął. Tak jak każdy inny dzień. Czy ten różnił się czymkolwiek od pozostałych? Można było tak powiedzieć. Tym razem Kokichi nie obudził się w swoim łóżku, a w kompletnie obcym mu miejscu. Który po przypomnieniu sobie wczorajszych wydarzeń okazuje się być szpitalem. Kokichi musiał teraz najpewniej szpitalne jedzenie. Nie narzekał, w końcu nawet, gdyby otrzymał on najpyszniejsze jedzenie na świecie, nie chciałby go zjeść. Ze względu na to co stanie się potem z jego ciałem.
Shuichi w tym czasie wrócił już do domu. Nie chciał tego robić, jednak kiedy jego wujek po niego przyjechał nie miał już wyboru i musiał wracać. Nie przespał całej nocy ze względu, że bał się o Kokichiego. Bał się, że może mu się coś stać, a ten nie będzie w stanie już go uratować. Dlatego następnego dnia był nieprzytomny. Jego wujka nie było już w domu, dlatego nie mógł dopilnować, by Shuichi poszedł do szkoły. Chociaż jego przyjaciele mogą się o niego martwić, w końcu Shuichi nie jest osobą, która opuszcza szkołę bez wyraźnego powodu. To Kokichi liczył się dla niego dużo bardziej i zależało mu na nim o wiele bardziej niż na tym co pomyślą sobie o nim jego przyjaciele. Choć oni również byli dla niego ważni i, gdyby taka sytuacja przytrafiła się im też mógłby dla nich opuścić szkołę. Shuichi jak najszybciej chciał znaleźć się w szpitalu, więc chciał na początku pominąć śniadanie, jednak po mimo wszystko chciał dawać Kokichiemu "dobry przykład" nawet, jeżeli tego nie widział. Dlatego jednak zjadł je jak codziennie. Następnie udał się najszybszą drogą do szpitala. Po drodze chciał jeszcze wejść do domu samego Kokichiego, by przynieść mu jego telefon czy coś w tym rodzaju, by nie nudziło mu się tak bardzo. W końcu wiedział jak bardzo Kokichi nie lubi ciągnącej się w nieskończoność nudy. Jednak wątpił, by matka Kokichiego nie zrobiła już tego wcześniej, w końcu raczej nie spędziła całej nocy w szpitalu prawda?
Kiedy dotarł do szpitala w, którym znajdował się Kokichi spotkał się z tłumem ludzi chodzących po szpitalu próbujących go stratować. Tak samo jego przyjaciele i znajomi z klasy, którzy nawet nie wiedział, że mają jego numer zaczęli bombardować go wiadomościami typu "Czemu nie ma Cię znowu w szkole??". To było dość wkurzające biorąc pod uwagę, co było teraz ważne dla Saihary. Jednak było to miłe z ich strony, że martwili się o niego. Shuichi nie miał jednak czasu o tym myśleć, kiedy wchodził do pokoju Kokichiego.
Kokichi patrzył tępo w sufit, było mu dosyć przykro, że nikt nie zainteresował się tym, że tutaj leżał. To jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że przyjaciele Shuichiego. No właśnie Shuichiego. A nie Kokichiego. Nie byli oni jego przyjaciółmi. On zawsze był tam, bo musiało tak być. Ponieważ Saihara go tam zaprosił, a oni nigdy nie byli zainteresowani jego osobą. Jednak czy Kokichi może ich za to winić? Nie sądził. A nawet, jeżeli to Kokichi nie uważał, by to była ich wina. Sam sobie to zapewnił. To on był tak odpychający. Pewnie też było to spowodowane tym, że Kokichi zabierał dość dużą ilość czasu Saiharze, przez co nie mógł spędzać tego czasu ze swoimi przyjaciółmi. Kokichi nie wiedział czemu Shuichi właśnie wszedł do pomieszczenia w, którym leżał, ponieważ nie chciał go nazywać pokojem. Powinien być w szkole, a nie tutaj. Nie powinien się o niego tak zamartwiać. Naprawdę nie było takiej potrzeby. A przynajmniej Kokichi jej nie widział.
Patrzenie na Kokichiego w ten sposób było bolesne. Shuichi szybko zamknął drzwi, jednak tak by nie wydały one nie potrzebnego hałasu. Następnie usiadł na krześle, które stało tutaj jeszcze od wczoraj. Kokichi nie nawet nie spojrzał na Saihare. Był zbyt pochłonięty swoimi myślami, które jak jeden i drugi doskonale zdawali sobie sprawę. Nie były, ani radosne, ani przyjemne. Chociaż Shuichi mógłby ich słuchać tylko po to, by Kokichi nie musiał. Ponieważ nie zasługiwał na taki ból. Przynajmniej według Shuichiego.
Po chwili Kokichi odwrócił się w stronę Saihary. Było mu trochę głupio ,że nie przywitał się tak jak zwykle to robili ,jednak Kokichi nie miał nawet na to zbyt dużo siły. Był po prostu przygnębiony całą tą sytuacją. Po czasie ,jednk wydukał z siebie.
- Cześć Saihara chan... - chyba było to najbardziej przygnębiające "Saihara chan" jakie Shuichi mógł ostatnio usłyszeć.
- Kokichi jak się czujesz? - Było to automatycznie zadane pytanie. Skierowane do kogoś kto leżał w szpitalu.
- Wspaniale - Kokichi odpowiedział z ironią. Miał powiedzieć, że czuję się okropnie i obrzydliwe? Brzmiało, by to pewnie jak żalenie się nad sobą. W sumie Kokichi i tak już dosyć często to robił. Nie dziwne, więc, że nikt go nie lubił.
- Kokichi... ja pytałem serio. - Shuichi naprawdę martwił się o Kokichiego. Nawet, jeżeli był w szpitalu, gdzie raczej nic złego nie mogło mu się stać. Przynajmniej na chwilę obecną.
- Czy musimy rozmawiać o moim samopoczuciu? Nie możemy porozmawiać o czymś innym? Naprzykład czemu nie ma Cię w szkole? Lekcje już dawno się zaczęły. - Kokichi naprawdę wolał zejść z tematu rozmawiania o nim samym. I tak już dosyć czasu innych osób zmarnował.
- Um... Coż ja... Uh... Jesteś dla mnie, po prostu ważniejszy niż opuszczenie paru lekcji. Chciałem dotrzymać Ci towarzystwa. - Shuichi nie był najlepszy w takich wyznaniach szczególnie w miejscach, gdzie każdy może wejść bez najmniejszego problemu. Jednak Kokichiemu zrobiło się miło z tego powodu, w końcu nie był tutaj sam.
CZYTASZ
Jak Powstają Listy? OumaSai/Saiouma [Korekta]
FanficKorektę zawdzięczam tej pani @kakauko666 💜 Jeżeli jesteś wrażliwy na tematy depresji lub Anoreksji czy samookaleczania TO NIE CZYTAJ. Reszty dowiesz się sam. Nie pisze scen erotycznych (lemon/smut) Najlepsze rankingi: 1# OumaSai 1#KokichiOuma 1#Sh...