2. Mogłem je uratować.

198 13 1
                                    

Korzystając z paru wolnych godzin, postanowiłem podejść do grobu Miry. Położyłem na nim róże, jej ulubione kwiaty i odszedłem. Nie chciałem się jeszcze bardziej dołować.

Nie wiedząc, co zrobić poszedłem do Aschcora, aby go przesłuchać i zobaczyć, czy wspomnienia mu już wróciły, w co najbardziej wątpiłem.

Zszedłem po schodach aż do celi. Aschcore siedział przy kratach. Wydawał się bardziej bezpieczny niż wtedy, gdy posiadał wszystkie wspomnienia.

Przez cały rok potwierdziliśmy nasze przypuszczenia, że Aschore pracował z Leiftanem. On jako jedyny wiedział, gdzie deamon się znajdował.

— Aschcore, przyszedłem cię przesłuchać — zacząłem, podchodząc bliżej, a mężczyzna podniósł się i spojrzał na mnie z nienawiścią w oczach.

— Ile razy mam wam powtarzać, że nic nie pamiętam? A nawet jeśli bym sobie coś przypomniał, to marne są szanse, że wam o tym powiem – wycedził, a ja westchnąłem.

— Ja też mam dość już stania przy tobie i rozpoczynania z tobą jakiejkolwiek rozmowy. Niestety, taki jest mój obowiązek, więc współpracuj ze mną — codziennie, przez pół roku przesłuchiwałem Aschcore. Zawsze była ta sama odpowiedź, że nic nie pamiętał. Gdybym miał jakiś wybór, to najprawdopodobniej go by już tu nie było.

— Słuchaj, nie wiem kim jest ten Lefitan i kim wy jesteście, jednak moglibyście mnie już stąd wypuścić. Nie mam ochoty tu już siedzieć, a zwłaszcza rozmawiać z tobą — rzekł a ja się jeszcze bardziej zdenerwowałem.

— Straciłeś wspomnienia, to strzaszne, wiem, ale ty jako jedyny wiesz, gdzie jest Leiftan, więc cię stąd nie wypuścimy, proste — westchnąłem. Nie wiedziałem, czy on udawał takiego głupiego, czy faktycznie nim był. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że nic nie pamiętał, ale w porządku. Chciał się męczyć, to będzie.

— Jak niby chcecie sprawić, abym coś sobie przypomniał? Będziecie na mnie rzucać czary? — zaśmiał się, a ja przewróciłem oczami.

— Zaczynasz mnie denerwować — powiedziałem i odeszłem od celi. Naprawdę, nie wiedziałem, jak miałem z nim rozmawiać.

Z jednej strony, mógłbym wyjawić mu całą jego historię, mając nadzieję, że sobie coś przypomni. Jednak z drugiej, Miiko mi tego zabroniła, z niewiadomych przyczyn. Każdy dzień, godzina, minuta, a nawet sekunda, przesłuchwania mężczyzny, nic nowego nie wnosiła. Ku mojemu nieszczęściu, to ja miałem użerać się z nim, aż do chwili, gdy odzyska wspomnienia, co raczej nie przyjdzie z dnia na dzień. Czekało mnie kilka tygodni, a może nawet miesięcy, w tym piekle.

Zacząłem szwędać się po kwaterze. Dziś byłem jeszcze bardziej bezsilny. To już rok od odejścia Miry, a ja nadal nie mogłem się z tym pogodzić. Te uczucia, które były we mnie sprawiały, że czułem się bardziej zagubiony.

Wyżerająca tęsknota, która uniemożliwa mi czasem normalne myślenie i funkcjonowanie.

Rozdarte serce, które każdego dnia, daje o sobie znać.

Frustracja oraz zdenerwowanie, które ujawniają się, gdy stoję obok Ashcore albo wtedy, gdy temat schodzi na osobę Leiftana oraz jego ofiary. W każdym przypadku mogłem coś zrobić.

Mogłem je uratować.

Oraz te myśli, które zaczynają mnie wyniszczać od środka. Nie dawały mi odpocząć. W każdą noc śniły mi się koszmary, spowodowane przez moje uciążliwe wyrzuty sumienia.

Moje rozmyślenia przerwał widok Avery, która najprawdopodobniej gdzieś wychodziła. Jako strażnik, musiałem zadbać o bezpieczeństwo wszystkich mieszkańców oraz dowiedzieć się o ich celach.

— Gdzie idziesz? — podszedłem do niej, zatrzymując ją. Dziewczyna dopiero wtedy na mnie spojrzała, a następnie przewróciła oczami na nasze sposoby dbania o mieszkańców.

— Do lasu — powiedziała z zastanowieniem, a ja skrzyżowałem dłonie na piersi. Co tydzień ogłaszaliśmy te same zasady, na tablicach wisiały wszystkie zakazy, strażnicy upominali, a ona dalej robiła to samo.

— Nie można wychodzić poza bramy. Przecież o tym wiesz — westchnąłem, przecierając twarz. Powtarzałem jej to  dzień w dzień.

— Nie znam tego miejsca. Przez rok ciągle obowiązywał zakaz wychodzenia poza bramy. Jak tak dalej pójdzie, to nigdy nie zobaczę tego lasu i innych miejsc. Mirze też tak wszystkiego zabranialiście? — zdałem sobie sprawę, że Avery należała do tych bardziej wybuchowych dziewczyn.

— Gdy była Mira, było lepiej. Kryształ dalej miał swoją dawną moc i Leiftan nam tak nie zagrażał, jak teraz. Strasznie mi przykro, że akurat w takim momencie tutaj trafiłaś, ale nie możesz wyjść — Avery żyła chyba w kompletnie innym świecie. Od roku z nami żyje i dalej nie poznała zasad. Wkurzona wróciła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.

— Nevra, Miiko chce cię widzieć w kryształowej sali, jak i resztę Lśniącej Straży. Ponoć to coś bardzo ważnego — zaczepiła mnie Ykhar, a ja przytaknąłem głową.

— Dziękuje, Ykhar — pożegnałem się z Brownie i ruszyłem w stronę Kryształowej Sali.

Zastanawiało mnie, co było tak ważne i co musiało się stać.

***
Powoli wszystko nabiera sensu i powoli postaram się wprowadzić więcej fabuły niż do teraz, hyhy.

Od razu pisze, książka nie będzie jakoś super długa.

Pozdrawiam,
Kodaia.

Chroń nas |Eldarya| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz