Grunt to dobre przygotowanie czyli "Mary Poppins" (1964)

75 5 0
                                    

Pewnie się tego nie spodziewaliście co nie? Zaglądając do mojego nieistniejącego progu wymagań można by było się spodziewać, że temat tej produkcji nie zostanie w ogóle poruszony.

Ale musiałam... Po prostu nie mogłam się powstrzymać.

(Nieistotna historia)

Zaczęło się od przeczytania biografii Walta Disneya*, gdzie od razu zszokowało mnie to ile stron poświęcono na "Mary Poppins". Następnie obejrzałam "Ratując Pana Banksa"  (z Tomem Hanksem jako Waltem Disneyem) opowiadającego o ustalaniu umowy z P.L Travers dotyczącej ekranizacji jej powieści oraz fantastyczne "Dźwięki Muzyki" z Julie Andrews w roli głównej. Po takim przygotowaniu i nauczeniu się raptem dwóch piosenek na pamięć, nie mogłam zwlekać i od razu uznałam, że uwielbiam ten film.

(Koniec nieistotnej historii)

Zauroczył mnie w nim od razu piękny, lekki i przyjemny klimat, śliczna oprawa wizualna, a przede wszystkim fenomenalna muzyka.

Zresztą poniższy screen mówi sam za siebie:

Chyba żaden omówiony do tej pory przeze mnie film nie otrzymał aż takiego wyniku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Chyba żaden omówiony do tej pory przeze mnie film nie otrzymał aż takiego wyniku. Nie wziął się on jednak znikąd, dlatego zaczniemy sobie od rozłożenia go na czynniki pierwsze...

Nie omieszkam się zamieścić tutaj mojej subiektywnej opinii, jakoby "Mary Poppins" była "głównym celem" kariery Walta Disneya. Powieść Pameli Travers czytał często swoim córkom kiedy były jeszcze dziećmi i całkowicie się nią oczarował. Ponieważ miał i pieniądze, i możliwości aby ją zekranizować, nic nie stało mu na przeszkodzie aby dokonać tego wyzwania...

...poza samą autorką, ale to nie jest temat na ten rozdział. Ostatecznie jak pokazała historia wszystko się udało, a magiczna guwernantka rozgromiła ceremonię rozdania Oscarów.

Sam film (z tego co się dowiedziałam) jak i większość innych produkcji Disneya, znacznie różni się od oryginalnej książki. Ma bardzo luźną, nieskomplikowaną fabułę i skupia się raczej na pojedynczych wątkach niżeli spójnej całości. Nie oznacza to natomiast że jest chaotyczny, a raczej pokusiłabym się o stwierdzenie, że "w specyficzny sposób" poukładany. Pomimo to, wszystko pięknie się ze sobą łączy i zmierza do jednego, konkretnego rozwiązania.

Historia opowiada o rodzinie Banksów, w której rodzice borykają się z ogromnym problemem znalezienia odpowiedniej osoby mogącej zająć się ich pociechami. Pewnego dnia, otrzymawszy napisany przez dzieci list (dosłownie) spada im z nieba idealna guwernantka- Mary Poppins.

Jak wszyscy wiemy, moim najulubieńszym aktorem jest Piotr Fronczewski (albo Adam Driver i Benedict Cumberbatch jeśli patrzeć na zachód), ale wśród damskiego towarzystwa na pewno zostaje nią właśnie Julie Andrews. Jako Mary spisała się naprawdę wyśmienicie, a jej fenomenalny głos... to po prostu balsam na moje uszy. Wiadomo, obecnymi czasy się już nieco zestarzała, ale nadal nie można odmówić jej nieznikającego talentu i uroku.

Disney według EchiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz