Rozdział 19 - Oko w oko z wrogiem

658 26 3
                                    

   Siedziałam na drewnianej wieży już dłuższy czas i zaczęło mi się solidnie nudzić. Postanowiłam rozprostować nieco nogi. Wstałam powoli, nie odrywając oczu od Placu i głównej furtki, którą prędzej, czy później miał przekroczyć wróg. Do tej pory nikt się nie zjawił i zaczęłam tracić nadzieję, że sytuacja się zmieni. Całkiem możliwe było też, że dzisiaj postanowili sobie zrobić wolne, a niezawodny i wzorowy pan Gereb najzwyczajniej w świecie się pomylił.

   Pomyślałam, że coś musiało być nie tak z tymi wszystkimi Chłopcami z Placu Broni, skoro do tej pory żaden z nich nie zauważył, że Gereb jest zdrajcą. Z drugiej strony Czerwone Koszule nie zauważyły, że w swoich szeregach mają dziewczynę. Już nie wiedziałam, co lepsze. Chciało mi się śmiać na samą myśl, jacy ci wszyscy chłopcy byli nierozgarnięci... 

   Ech... Humorek mnie opuścił, kiedy przypomniałam sobie, że JA nie zauważyłam, że przez całe życie żyłam POD ZABOREM... Taa... po zastanowieniu stwierdziłam, że nie było to wcale zabawne.

   ...Tak, czy inaczej postanowiłam zmienić swoje położenie i żałowałam, że nie pomyślałam o tym na początku. W końcu siedzenie i czekanie na samym miejscu zbrodni to najgorsze, co mogłam robić. To jak przyznanie się i oczekiwanie na karę, w dodatku od wroga, innymi słowy, głupota.

   Schodzenie z wieży było niezwykle łatwą czynnością. Strasznie się cieszyłam, kiedy udało mi się bez najmniejszego problemu stanąć na ziemi. Rozejrzałam się dookoła. Chciałam znaleźć sobie dogodne miejsce do obserwacji. Ale co właściwie miałam obserwować? Gdzie może stać typ, który będzie w stanie zauważyć pewne braki na tym poligonie? Brak flagi można było dostrzec z daleka, a może i nawet od samej furtki... To chyba dobry trop. Postanowiłam ulokować się w taki sposób, by mieć jak najlepszy widok na wejście do Placu.

   Znalazłam idealne miejsce na rogu pierwszego rzędu sągów. Miałam stamtąd widok na furtkę i całą pustą przestrzeń przed drewnianymi wieżami, a co najważniejsze, szybki dostęp do płotu, który stanowił dla mnie najbliższe wyjście ewakuacyjne. Dalej nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać.

   Czas dłużył się niesamowicie. Wyciągnęłam kieszonkowy zegarek. Była prawie trzecia... Halo! Niech się ktoś pojawi, bo chciałabym już stąd iść! Szkoda, że nie pomyślałam, żeby spakować sobie jakieś dobre jedzonko przed wyjściem z domu. Nie byłam głodna, ale jedzenie jest lepsze od nudy... Ach...

   Oparłam się o drewnianą wieżę. Szybko się też od niej odsunęłam. Drewno o nieregularnych kształtach było nieprzyjemne w dotyku, nie mówiąc już o tym, że kłuło w plecy. Przyjrzałam się temu z bliska. W sumie nic specjalnego. Drewno, jak drewno, jednak było na nim coś co mnie zainteresowało... Żywica. Przeciągnęłam palcem po małej, żółtawej kropelce. Była całkowicie sucha... Hmm... Do mojej głowy wkradła się nowa myśl... Jak smakuje żywica?

   Rozejrzałam się ostrożnie, żeby sprawdzić, czy dalej nikogo nie było w pobliżu. Byłam sama, samiutka. No w sumie, nikt poza mną się nie dowie... A co mi tam! Polizałam i... Hmm... Ni to obrzydliwe, ni zjadliwe. Jeszcze raz! Przyłożyłam język ponownie do małej kropelki. Interesujący smak, taki... drzewny.

   Zastanawiałam się, czy gdzieś nie znalazłaby się przypadkiem jeszcze nie zaschnięta żywica i czy smakowałaby tak samo. Nie miałam nic lepszego do roboty, to pomyślałam, że takowej poszukam, celem dokonania małego eksperymentu. Oddaliłam się nieco z mojego posterunku... Taś, taś żywico! 

   Poszukiwania trwały w najlepsze i zdążyłam już zapomnieć o całym bożym świecie. Przemierzałam labirynt, rozglądając się wszędzie, gdzie się dało.

   Moje poszukiwania przerwał mi dźwięk kroków. Nie byłam do końca pewna, czy nie dochodzą one zza płotu, ale kiedy się odwróciłam, już wiedziałam... Zawędrowałam tak głęboko w tym labiryncie, że byłoby niemożliwością usłyszenie dźwięków zza płotu, który ledwo mogłam dostrzec.

Chłopcy z Placu Broni - Po drugiej stronie muruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz