Książę i Olbrzymka

79 3 2
                                    


Kiedy spadłem z nieba, Olbrzymka o Dobrych Dłoniach powiedziała, że jestem gwiazdą z przepowiedni, która sprowadzi na ich świat szczęście i nieszczęście jednocześnie. Nie rozumiałem, co miała na myśli, ale wtedy niewiele mnie to obchodziło. Rozglądałem się ciekawie, obserwując nocne, upstrzone ciałami niebieskimi niebo, próbując odgadnąć, co to za świat. Ciężko byłoby go do czegoś porównać, ponieważ nie znałem innych. Przeszłość wydawała się czerwonawa i słodka w smaku, pełna ciepła i bulgoczącej wokół cieczy.

Ogromna kobieta tymczasem usiadła na ziemi, wzbijając w niebo tumany szarego kurzu, i jak gdyby nigdy nic zaczęła zaplatać warkocze. Włosy miała szorstkie – a przynajmniej wyglądały na takie, bo w rzeczywistości okazały się miękkie niczym puch wydłubany z poduszki – w kolorze kłosów zboża. Długie palce tańczyły przedziwny taniec z pasmami i nie umiałem oderwać od nich wzroku. Tymczasem Olbrzymka mówiła.

- Czekaliśmy na ciebie tak długo, że nie możemy cię teraz stracić. Będziemy dbać o to, byś był szczęśliwy i się obudził.

- Przecież nie śpię. - Przetarłem zmęczone oczy, nagle owładnięty dziwną niemocą. Olbrzymka spojrzała czule i pokręciła głową w geście mówiącym, że nie rozumie.

- Ułóż głowę na moich kolanach i spójrz w niebo, a opowiem ci o chłopcu, którego nazywamy skarbem – wyszeptała.

Zrobiłem, co kazała. Nieboskłon przejaśniał się nieco i niektóre z gwiazd bladły już, wypędzane przez rodzący się dzień. W niektórych miejscach niebo miało ciemnogranatowy kolor, w innych skrzyło się niczym zorza – zielonkawo. Głęboki głos kobiety rozbrzmiewał mi w uszach, kiedy zamknąłem oczy. Jawa mieszała się z dobrym snem.

- I spadł książę z nieba do naszego świata, aby go ubogacić. Ale nie chciał otworzyć oczu, a jego zmysły nie były doskonałe. Jednak miłość pokonać może przeszkody, nieprawdaż? I dał nam tylko krótki czas na cieszenie się jego obecnością.

- Według przepowiedni Mądrych kilka miesięcy... - W świadomość wdarł się nieprzyjemny, skrzekliwy głos. Uchyliłem powieki i zamknąłem je, bo poraził mnie poranek.

- Albo kilka lat, jeśli będziemy o niego dbać. - Olbrzymka wyrwała mnie ze snu, podciągając do obfitego biustu. Słyszałem słaby pogłos jej wielkiego serca. Był kojący. Przed nami ujrzałem mężczyznę. Stał, podpierając się na lasce z białego drewna, pełnej sęków i zgrubień. Patrzył na mnie, krzywiąc szerokie usta.

- To ten cud? - powiedział, dźgając mnie w nogę kosturem. Drewno, chłodne w dotyku, okazało się dziwnie przyjemne.

- Każde dziecko jest cudem.

- Żywe i zdrowe – prychnął mężczyzna, marszcząc brwi.

- Obudzi się – powiedziała Olbrzymka, głaszcząc mnie po ramionach. Jej palce wydawały się gorące i prawie parzyły skórę. Nie rozumiałem, o czym mówią. Nie byłem w stanie zapytać, bo zorientowałem się, że mimo tego, że rozumiem ich mowę, nie jestem potrafię wypowiedzieć w niej ani słowa.

Dni płynęły podobne do siebie. Nieznośne w prostocie, kiedy budziłem się, wyrywany z bezsennych drzemek przez ostry głos Starca. Zawsze pytał Olbrzymki o Dobrych Dłoniach, czy jeszcze dycham. I tak dni zamieniały się w tygodnie, a tygodnie w lata, podczas których kobieta zawsze przy mnie trwała. Niezależnie od sytuacji czułem ciepło jej palców na ciele. Bywały momenty, kiedy całymi godzinami nie otwierałem oczu. Wtedy Olbrzymka mówiła, całymi godzinami snuła opowieści o dobrych czasach, kiedy w końcu otworzę oczy i zacznę żyć. Coraz mniej ją rozumiałem, zawieszony w próżni, pomiędzy niebem a wegetacją, którą prowadziłem.

Książę i OlbrzymkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz