Rozdział 7

13.4K 371 14
                                    

Rano zaprowadziłam syna do przedszkola. Po powrocie zaczęłam się szykować na rozmowę o pracę. Postawiłam na czarną spódnice do kolan, białą koszulę z krótkim rękawem i ukochane czarne baleriny. 

Na miejscu sekretarka pokazała mi gdzie powinnam się udać. Zaprowadziła mnie do gabinetu i poprosiła poczekać. Usiadłam przy ciemnym biurku. Po drugiej stronie znajdował się ciemny skażany fotel. Usłyszałam gdy ktoś otworzył drzwi.

- Dzień dobry. Przepraszam że musiała pani czekać ale spotkanie się przedłużyło. -gdy mówił to starszy mężczyzna podszedł do mnie i podał mi rękę.

- Dzień dobry. Nic się nie stało. -podałam mu swoją rękę, gdy to mówił podszedł do nas drugi mężczyzna, który okazał mi być Adam. Mężczyzna był równie zszokowany co ja, ale szybko jego wyraz twarzy zmienił się na obojętny.

- Witam. -przywitał się i również podał rękę.

- Proszę usiąść. -powiedział starszy mężczyzna- Więc pani Łucjo. Jest pani świeżo po szkole tak? Ma pani ile lat ? -zaczął ze mną rozmawiać a wzrok siedzącego obok Adama spoczywał na mnie.

- Tak, mam 23 lata. -odpowiadałam na różne pytania ale przez obecność i intensywny wzrok Adama nie mogłam się skupić.

- No dobrze. Chyba nie mamy więcej pytań. Adam może ty ? -zapytał starszy człowiek.

- Nie. -odpowiedział pewnie.

- W takim razie przejdźmy do sedna. Jest pani młoda. Niedawno skończyła szkołę, więc ma pani świeże podejście i oko, ale jednocześnie nie ma doświadczenia.- po chwili namysłu powiedział- Co pani na to, przejdzie pani miesięczny okres próbny u boku pana Adama i zobaczymy co będzie dalej. Zgadza się pani ?

- Yyyy tak zgadzam się. -mówiąc to spojrzałam na Adama ale widać było że nie do końca był z tego zadowolony. 

- Dobrze w taki razie zapraszamy panią jutro na 8:00. -powiedział starszy mężczyzna i wstał- Do zobaczenia.

-Do wiedzenia. -również wstałam i wyszłam. Szłam radosna do windy gdy ktoś złapał mnie za łokieć i odwrócił do siebie.

- No pięknie widzę że teraz startujesz na stanowisko sekretarki. Masz szczęście że Janek oddał cię pod moje skrzydła zobaczysz nawet miesiąca nie wytrzymasz. Dostaniesz swoją nauczkę. -gdy skończył puścił moją rękę, uśmiechnął się triumfalnie i odszedł. Chwilę stałam zszokowana jego słowami nie do końca wiedząc o co mu chodzi.

Miłość z przypadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz