Wygrywać I Przegrywać

907 102 23
                                    

Tydzień dla Kokichiego dłużył się i dłużył. Nie nazwałby, by go też przyjemnym tygodniem, ponieważ musiał spożywać trzy posiłki dziennie. Gdzie przez resztę czasu siedział, lub leżał. Czuł się przez to obrzydliwie. Obrzydliwie, że mógł sobie na to pozwolić. Jakby znów był na samym początku swojej drogi, gdzie był tak gruby i odrażający. Jednak z drugiej strony myślał również o pozytywach tego wyjścia. Były one oczywiście dużo mniej ważne niż to co wysuwało się na myśl pierwsze. Jednak były. Kokichi mógł je w jakiś sposób dostrzec. W końcu czy on sam zacząłby? Czy Kokichi sam zaczął, by jeść, chciaż trochę, lecz jednak. Czy zaczął, by sam gdyby coś, lub ktoś inny nie zmusiłby go do tego? Czy Kokichi sam, byłby w stanie podjąć jaką kolwiek walkę? Kokichi nie chciał tego mówić, naprawdę nie chciał. Jednak nie dałby by rady.

W tym czasie Shuichi musiał już wrócić do szkoły. Głównie przez jego Wujka. Znajomi Saihary oczywiście nie zostawili go bez pytania, dlaczego nie było go w szkole przez te kilka dni. Było to trochę denerwujące biorąc pod uwagę to, że Shuichi wolał być w szpitalu z Kokichim niż tam. Starał się, jednak nie pokazywać tego po sobie. Nie była to, w końcu wina jego przyjaciół. Kaede jako osoba uważana powszechnie za miłą. Zapytała również co się stało z Kokichim. Nie było trudno wywnioskować, że Shuichi wiedział co się z nim dzieje, ponieważ samo wspomnienie o nim przy Saiharze, skutkowało natychmiastową zmianą jego wyrazu twarzy. Kiedy Kaede o to zapytała Shuichi chciał wcisnąć jej byle jakie kłamstwo, o tym, że Kokichi jest chory czy coś w tym rodzaju. W końcu on sam nie przyznał się jeszcze, że był w szpitalu, Kokichiego odwiedzić.

Prawda jednak i tak prędzej czy później wyszła, by na jaw. Shuichi wątpił, jednak, że Kokichi, byłby zadowolony z tego, jakby Shuichi wygadywał o tym, że jest w szpitalu wszystkim do okoła. Dlatego po prostu nie odpowiadał. Było to ciężkie biorąc pod uwagę, że wyglądało to jakby zwyczajnie ich ignorował. Co Saiharze nie podobało się w najmniejszym stopniu.

Sam Kokichi, chciaż nie rozmawiał z Shuichim, który i tak przychodził codziennie po lekcjach, o jego przyjaciołach. Myślał o nich. Co stanie się, jeżeli wszyscy się dowiedzą? Będą się o niego martwić, zwracać na niego większą uwagę? A może będą uważać go za chodzące dziwadło, które nie umie sobie z niczym poradzić? Albo wszystko pozostanie takie same i nikt nie będzie zawracał sobie głowy kimś takim jak Kokichi Ouma. Niewiedza na ten temat męczyła Kokichiego. Chciaż wydawała się to dla niego również interesująca. Jak bardzo mogą różnic się reakcje ludzi na jego temat. Jak mogą zmienić się na jego temat opinie. Czy poczują wstyd przez to, że nic nie zauważyli? A może winę, że nie postanowili pomóc? Czy może poczują obrzydzenie do kogoś tak słabego jak Kokichi. Czy może będą udawać, że nigdy o niczym nie mieli pojęcia i zaczną udawać troskę o Kokichiego. To było ciekawe. Jednak również niepokojące, ponieważ Kokichi naprawdę nie wiedział. Każdy z jego kolegów i koleżanek mógł zareagować zupełnie inaczej. Od tego będzie zależeć jak ludzie będą go traktować. Jak zwykłego śmiecia? Osobę nie stabilną psychicznie? Czy może jeszcze ineczej? Kokichi nie wiedział i poniekąd się tego obawiał. A nuda której oświadczył, oprócz oczywiście częściowe odrabianie lekcji. Nie pomagały mu w przestaniu się bać. Szczególnie, że nie było to jego jedyne zmartwienie. Od przyszłego tygodnia miał też codziennie chodzić do psychiatry. Czego Kokichi oczywiście bał się najbardziej.

Tak właśnie zaczął się poniedziałek. Kokichi wrócił już ze szpitala. I właśnie musiał wstać ze swojego dosyć wygodnego łóżka. Musiał on wstać trochę szybciej niż zwykle, z tego względu, że jego matka musiała dopilnować, by Kokichi zjadł śniadanie. Nie ufała, że Koichi sam by je zjadł, gdyby zostawiła Kokichiego samego sobie. Dlatego musieli jeść śniadanie razem. Przez co Koichi musiał zrezygnować z jeszcze pół godzinnego czasu, który normalnie przeznaczał na spanie. Nie podobało mu się to, ani trochę. Bycie kontrolowanym nie było raczej tym co Kokichi uważał za szczyt jego marzeń. Było wręcz przeciwnie. Nienawidził tego. Jednak starał się najlepiej jak mógł tego po sobie nie pokazywać. Nie chciał mieć jeszcze dodatkowych problemów. Chociaż ciaż stres zżerał go od środka. Po skończonym śniadaniu od, którego Kokichi czuł się jeszcze bardziej grubo i obrzydliwe niż wcześniej. Minęło sporo czasu zanim jego matka wyszła z domu zostawiając Kokichiego samego. Pierwsze o czym Kokichi pomyślał, gdy jego matka zatrzasnęła drzwi wyjściowe, było oczywiście pozbycie się całego jedzenia. Zajmie to co prawda trochę czasu, jednak będzie efektywne. Kokichi będzie mógł pozbyć się na chwilę tego okropnego uczucia od, którego już zbierało mu się na wymioty.

Gdy jednak uklęknął przed muszlą klązetową, powstrzymał się. W końcu jeżeli będzie brnął w to dalej, nigdy się nie "wyleczy"?¿ Jeżeli nie będzie postępów, nie będzie powracał do normy. Nic się nie zmieni. Nadal będą go kontrolować. Jednak czy, gdy dowiedzą się, że i tak nic nie działa zostawią Kokichiego w spokoju? Nie... Prędzej wyląduje w psychiatryku niż jego matka i Shuichi by sobie odpuścili. Dlatego Kokichi wstał, a gorzkie łzy spłynęły po jego twarzy. Był taki bez silny. Był taki słaby. Był taki beznadziejny. On nie miał już kontroli. Stracił wszystko. A przynajmniej tak mu się na te chwilę wydawało.

Jak Powstają Listy? OumaSai/Saiouma [Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz