Wakacje na wypasie

6 0 0
                                    

Mówiąc krótko, żeby was nie zanudzić: Dostałem zadanie, żeby napisać tekst na dowolny temat, aby można go było opublikować na social mediach szkoły. Jedyny haczyk to limit znaków... Tak, znaków. Nie słów, nie stron - znaków, ponieważ publikacja miała mieć miejsce na instagramie. Uznałem, że okej, podejmę się. Sophie Blood wymaga, Sophie Blood dostaje. Więc napisałem, podzieliłem tekst na dwie części i poszło w świat. Miłego czytania! 

Socialki SMiC Hogwart:
Facebook: https://www.facebook.com/SMicHogwart/
Instagram: https://instagram.com/smic.pl?igshid=1g30jhf8bmy1t


Część pierwsza:

Zaczęły się wakacje, a Connor nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Od powrotu ze szkoły wyszedł z domu tylko po to, żeby odwiedzić jednego znajomego, który następnego dnia wyjechał z rodziną za granicę. Leżał na kanapie w salonie i czytał książki, albo przeglądał czasopisma o zwierzętach, które walały się po jego pokoju od kiedy pamiętał. W domu też nie miał za bardzo z kim rozmawiać, ponieważ ojciec i Sophie mieli na głowie sprawy szkoły, które mimo wakacji były pilne, a Pheobe wyjechała do swojej babci.

Wegetował tak przez kilka dni, ale w końcu uznał, że nie ma to sensu. Usiadł przy stole w kuchni, mając w zamiarze zjeść obiad i wziął do ręki Proroka Codziennego, który leżał na blacie. Zapewne ojciec zostawił go tam, kiedy wcześnie rano jadł śniadanie. Od razu otworzył gazetę na stronie z ogłoszeniami, prawie rozlewając przy tym zupę serową i pozaznaczał flamastrem te, które mówiły o możliwości zatrudnienia, albo wakacyjnym wolontariacie. Odłożył do zlewu naczynia po obiedzie i z Prorokiem w dłoni, skierował się do swojego pokoju, żeby napisać listy do ogłoszeniodawców.

Napisał ich w sumie pięć, każdy o podobnej treści i od razu wysłał jeden, ponieważ tylko jedną sowę miał pod ręką. Z kolejnymi listami posłał sowy ojca, za co mu się oberwało, ponieważ Nick potrzebował ich w celach służbowych. Awanturę złagodził argument Connora, że tego dnia i tak nie były potrzebne.

Dwa dni później, kiedy razem z Sophie siedzieli w ogrodzie, zasłonięci przed słońcem wielkim parasolem, na drewnianej ławie obok Connora, usiadła całkowicie czarna sowa. Chłopak pogłaskał ją po głowie i odczepił od nóżki zwinięty list. Zwierzę od razu rozpostarło skrzydła i odleciało.

Pergamin był zapisany starannym pismem i informował, że Connor jest oczekiwany w miejscu wolontariatu następnego dnia w południe. Podczas czytania wiadomości, chłopak czuł nad ramieniem obecność Sophie, która z zaciekawieniem śledziła treść listu.

— To w Londynie, dość daleko. — Zauważyła, marszcząc brwi.

— Ale tylko dwa tygodnie! Nie zdążycie się nawet stęsknić. — Zaśmiał się, pocałował kobietę w czubek głowy i pobiegł do swojego pokoju, żeby się spakować.


Część druga:

Świstoklik, który o poranku przyniosła mu sowa, przeniósł go centralnie pod odpowiedni adres. Connor utrzymał równowagę, chociaż nie było to łatwe, ponieważ wylądował na szczycie schodów. Zanim zapukał do drzwi, poprawił szatę i przeczesał włosy, które po podróży były w całkowitym nieładzie.

Otworzył mu uśmiechnięty starszy mężczyzna i zaprosił do środka. Connor zmrużył oczy, ponieważ miał pewność, że widział już kiedyś tego człowieka. Przypomniał sobie jego twarz, dopiero gdy z wnętrza domu obaj usłyszeli kobiecy głos, wołający gospodarza po imieniu.

— Kto przyszedł, Newt? — Spytała smukła starsza kobieta, wyłaniając się z salonu i stając obok swojego męża. Uśmiechnęła się do chłopaka uprzejmie, oczekując odpowiedzi.

— Connor Goldencrow, miło mi państwa poznać. — Przywitał się młody czarodziej, kłaniając się lekko.

Po wymienieniu uprzejmości, pani Scamander zaprowadziła chłopaka do przygotowanego dla niego pokoju i zaprosiła na obiad. Connor podziękował jej i został w pomieszczeniu sam. Usiadł na łóżku i odetchnął z wrażenia. Kiedy decydował się na napisanie listu, nie miał pojęcia, że wolontariat będzie się odbywał w domu Newtona Scamandera. Nie wierzył we własne szczęście i postanowił wykorzystać te dwa tygodnie, jakie miał spędzić pod dachem magizoologa jak najlepiej się dało.

Pracę rozpoczął następnego dnia o świcie. Pan Scamander zaprowadził go do powiększonej magicznie piwnicy. Connor miał okazję poznać Franka, czyli wielką kelpię w basenie na dnie piwnicy, Harry'ego, który był młodym nundu oraz gromadkę malutkich niuchaczy, które mimo niewielkiego rozmiaru, już zaczęły dokazywać.

Pobyt u państwa Skamanderów nauczył go ogromnej cierpliwości do stworzeń, którymi się zajmował, ale zdecydowanie więcej dowiedział się o samym sobie. Chociażby tego, że nie był w stanie odmówić pani domu jej popisowego placka z jagodami, czy dyniowych babeczek, przy których pomagał jej w zastępstwie za Newtona.

Kiedy przyszedł czas pożegnania, Connor opuścił dom nie tylko z masą nowego doświadczenia, czy koszykiem słodkości, ale też z całkowicie białym psidwakiem, który nie odstępował go przez dwa tygodnie na krok.

Pożegnał się z czarodziejami i deportował do domu.


Zauważyłem, że jak nie mam o czym pisać to piszę o sobie (bo, tak Connor to ja - tak to jest, jak nie można się zdecydować na imię i nazwisko XD)... Nie wiem czy to już oznaka egoizmu, czy mój instynkt przetrwania, mówię tylko jak jest. Kiedy tylko Sophie napisała do mnie, że mam coś napisać, pomyślałem o tym, że podczas jednej z moich lekcji, wspomniałem o tym, że dostałem od Newta psidwaka i uznałem, że opiszę okoliczności ofiarowania mi go. Musiałem wyciąć z obu fragmentów parę słów, ale podoba mi się efekt końcowy. Byłem zaskoczony, że zmieściłem się w tak niewielkim limicie znaków i że udało mi się przekazać to co miałem w planie.

W tym miejscu chciałbym podziękować mojej SMiC-owej siostro kochance - Pheobe, która słuchała mojego marudzenia na limit jaki mam narzucony i która była pierwszą osobą, która powyższe opowiadanie przeczytała. Raviviv, dziękuję ci Słońce <3

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 24, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Potterowe Opowiadania FelixaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz