> bądź mną
> schodzisz energicznie po schodach
> zatrzymujesz się przy drzwiach
> przeciągasz kolbę Glocka
> mama w kuchni pyta się gdzie wychodzisz
> kierujesz głowę w jej stronę i patrzysz się jej prosto w oczy
> twarz masz zamaskowaną pod okrągłymi, czerwonymi okularami i maską na twarzy
> goście patrzą się na ciebie w martwej ciszy zmieszania i przerażenia
> odwracasz się do drwi i wychodzisz> przed twoim domem stoi już zaparkowany przez Flaszkę w kominiarce VAN
> na przednim siedzeniu pasażera siedzi też Heartless w chuście, wygląda na poważnie wkurwionego
> pakujesz się bez słowa na tył Vanu, dosiadając się do Szabli, Juggernauta, Mohameda i... Mateusza?
> "A co on tu kurwa robi?"
> Juggernaut odpowiada że przypałętał się bo nie chciał być gorszy
> debil nie był nawet uzbrojony
> "Masz chociaż jakąś broń?" pytasz
> Mati wyciąga spod siedzenia wiatrówkę swojego ojca, którą ledwo co daje radę unieść
> ja pierdole> dojeżdżacie do rezydencji tego skurwysyna - Johnego Bronzowego
> tak. Tego, który próbował odebrać ci matkę swoimi tanimi, miłosnymi tekścikami na Messengerze
> za murami posesji stoi już obstawa ochroniarzy
> jesteś w szoku
> pytasz się jakim chujem wiedział
> dowiedziałeś się od Flaszki, że Juggernaut dzień wcześniej wypisywał najebany do Bronzowego jak to kurwe dojedziemy, podał mu nawet konkretną godzinę
> od sprzedania mu lepy na pysk powstrzymuje cię wyskakujący z kałachem Heartless, drący na pełnej piździe "NAPIERDALAAAĆ!"
> wszyscy byliście przygotowani na to co się miało za chwilę odpierdolić
> wyskakujecie z wana zajmując pozycje
> rozlegają się serie wystrzałów zagłuszane przez maniakalne krzyki Heartlessa
> Juggernaut wskakuje na van
> uzbrojony w gruby cevlar i dwa cygara w mordzie nie szczędzi śrutu w M249
> Flaszka mierzył z M4 zza pancernych drzwi vana osłaniając Szablę, która to podjęła zajęcie najodważniejszej pozycji pozwalającej jej na dosięgnięcie wroga długim ostrzem swojej katany oblepionej w japońskie inicjały i naklejki z małymi kotkami
> uzbrojony w Glocka i pistolet modelu Desert Eagle ruszasz za nią zapewniając jej wsparcie
> Mohamed kucając za murem wyciągnął zawleczkę z Nade'a
> zapominając że to nie Counter Strike, zaczął obliczać trajektorię lotu granatu
> ten wybucha mu w ręku posyłając go do piachu
> Mateusz zaczyna spierdalać w popłochu
> wydobywa się nieporównywalnie głośny huk wystrzału i ten pada na ziemię
> instynktownie rzucasz się za znajdująca się na posesji fontannę obawiając się odstrzału snajpera
> zaczynasz wypatrywać jego pozycji
> pocisk kruszący fontannę o mało nie pozbawia cię głowy
> wiesz że musisz zmienić podejście
> zdejmujesz okulary
> dostrzegasz w nich odbijające się światło z jednego z okien
> Mam cię skurwysynu
> zauważasz że mierzy się do postrzelenia Szabli
> rzucasz się na nią posyłając was na ziemię, dzięki czemu hybił
> przed wylądowaniem wymierzasz w okno strzał z Deagla
> trafiasz
> leżąc na ziemi powalasz jeszcze dwóch ochroniarzy
> podnosisz się i zaczynasz biec
> z drzwi rezydencji wyskakuje czterech ochroniarzy
> dosięga ich jednak wcześniej przygotowany Mołotow rzucony przez Flaszkę poprawiony serią od Juggernauta
> zza budynku wybiega następnych trzech ochroniarzy
> serce staje ci na moment
> odruchowo upadasz wślizgiem na ziemię
> ratują cię rozrywające pociski kałacha Heartless'a ktore poskładały ich w sekundę
> Heartless podaje Ci rękę
> wywarza z buta tyle drzwi rezydencji
> po szybkiej wymianie ognia neutralizujecie następnych ludzi Bronzowego
> Heartless postrzelony osuwa się na ścianę
> do pomieszczenia wbiega Flaszka
> "Nic mi nie będzie" zapewnia cię Heartless
> "Idź dojebać tego sukinsyna"
> Kiwnąłeś głową
> Flaszka spanikowany kuca przy Heartless'ie z póllitrową butelką czystej, próbując opatrzeć jego ranę
> ruszasz do głównego pokoju
> w środku leży już grupa zaszlachtowanych ludzi
> wiedząc że to sprawka Szabli jesteś pod wrażeniem
> wchodzisz ostrożnie na piętro
> słyszysz cierpiące, jednak na swój sposób urocze jęki Szabli
> dobiegają z pokoju naprzeciwko
> szarżujesz w drzwi otwierając je z hukiem
> zatrzymujesz się w momencie zauważenia lufy przystawionej wprost do twojej twarzy
> to on...> każe ci rzucić broń
> niechętnie ustępujesz i wykonujesz rozkaz
> ten jego paskudny, gorzki uśmieszek nie znikał mu z twarzy
> patrzysz na niego z pogardą
> "I na co ci to było, chłopczyku? Nie wybrązowisz Bronzowego!"
> kątem oka widzisz Szablę leżącą pod ścianą trzymającą się za klatkę piersiową
> patrzy na ciebie swoimi smutnymi oczami w których dostrzegłeś łzy
> w furii chwyciłeś za lufę rewolweru kierując nią do góry
> rozległ się strzał
> uderzasz tego zwyrodniałego psa z główki prosto w jego nos wyrywając mu broń z ręki
> upada na ziemię krwawiąc z lewego nozdrza
> postrzelasz go w kolano
> zaczyna łkać z bólu
> teraz to ty jesteś górą
> "Myślisz że możesz sobie od tak naciągać moją matkę? Za kogo ty się kurwa niby uważasz?"
> "I wszystko by mi się udało gdyby nie ty, zapchlony szczeniaku!"
> Johnny splunął krwią
> znów spoglądasz na Szablę
> wiesz, że zostało niewiele czasu
> "Coś Ci powiem, Johnny"
> mówisz z pełnią spokoju w głosie:
> "Chciałeś wybronzowić mi matkę, teraz ja wybronzowię ciebie"
> pociągasz za spust
> patrzysz na rozlewającą się z jego głowy plamę krwi
> miej satysfakcję z tego widoku
> klękasz przy Szabli
> jej ubranie przesiąknęło krwią
> podnosisz jej dłoń z piersi ujawniając ranę postrzałową
> "To koniec, Tricky... Udało nam się" wypowiedziała z uśmiechem na ustach
> "Jednak jakim kosztem?"
> twój głos się załamuje
> Szabla kładzie swoją dłoń na twoim ramieniu
> "Przekaż Kubie... Że na pewno go bardziej bolało przy analu niż mnie"
> jej ręka osuwa się po tobie bezwładnie
> zapłakałeś
> świadomość że zginęła zaszczytem bohaterki sprawiła, że rozpacz przeistoczyła się w dumę
> wiesz, że jest jeszcze jedna rzecz, która nigdy nie dawała ci spokoju
> zdejmujesz jej spodnie
>...
> faktycznie ma cztery fiuty