Szum liści, powiew wiatru, chłodne powietrze, i w końcu - nocne niebo, które jako jedyne, dawało Yoongiemu ukojenie...
Codziennie z balkonu obserwował je, bo tylko ono go rozumiało.
Zawsze gdy rozpalał się w nim gniew, nieboskłon wywoływał burzę...
A, gdy pochłaniał go smutek i łzy powoli ściekały z jego policzków, niebo również płakało, zsyłając na ziemię powolne opady chłodnego deszczu...Uzupełniali się w stu procentach, byli sobie oddani, jak najwięksi kochankowie tej ziemii, spędzali razem każdą wolną minutę...
Król opowiadał sklepieniu swoje troski, a ten zaś serdecznie do niego mrugał poprzez jedną małą gwiazdę, która jako jedyna była widoczna w tym miejscu.
Tą gwiazdą był Yoongi.
Zawsze w niej siebie widział.
Gdy przeżywał wielkie załamania, to małe światełko było ledwo widoczne, jakby zasłaniała go nieszczęsna mgła.
Czyli tak jak w jego przypadku, gdzie ćmiła go fala wyrzutów sumienia, żalu i innych emocji...
Lecz, gdy jakimś cudem udało się Minowi okiełznać swoje odczucia, tak też ta gwiazdka radośnie się do niego uśmiechała, jakby chciała pokazać, że będzie lepiej...Że za niedługo dozna ukojenia...
Nie będzie musiał się o nic martwić...
A on bardzo chciał jej wierzyć,
jednak nie mógł się łudzić.Codzienne poranki były dla monarchy bardzo błogie. Dotyk kołdry był obłędnie przyjemny, a na poduszce leżał tak idealnie, że nigdy nie miał ochoty wstawać...
I wcale nie chciał tego robić, bo gdyby otworzył oczy, nawet najmniejszy promień słońca dałby znak, że to jednak rzeczywistość... i, że w życiu nie było tak przyjemnie jak to odczuwał...
Dlatego ciągle próbował jak najdłużej leżeć i na nowo zasypiać, bo było to jedyną odskocznią od tego, co go spotykało. Zupełnie jak małe dziecko, przez chwilę nie musiał martwić się o nadchodzący dzień i wszelakie problemy z nim związane... Mógł cieszyć się wygodą swojego ogromnego łoża i zatracić się w swojej wyobraźni...
Ale niestety szybko przychodziło zderzenie z rzeczywistością.
Każdy dzień wyglądał podobnie aż do bólu, a Yoongi nie widział sensu w dalszym egzystowaniu.
Najchętniej nigdy nie wstałby już na nogi.
Byle by zapomnieć...Pozwólcie mu zapomnieć...
Każda noc dla niego była koszmarem, a poranek jak na złość był zupełnie błogi, jakby nic się wcześniej złego nie wydarzyło.
A potem... wszystko wydawało mu się takie samo, że aż zaczął się tym brzydzić. Kolejne dni niczym nie zaskakiwały.
Utknął.
W swoich myślach, odczuciach, a nawet w codziennym funkcjonowaniu...Chciał wierzyć swojej gwieździe, że za niedługo już będzie lepiej, że da rady pozbyć się wszystkich swoich problemów i zacznie spokojnie żyć... Ale patrząc na to realnie, nie było takich szans, gdyż wszystko zmierzało w przeciwnym kierunku...
Uzmysłowił sobie, że może los chciał go ukarać, za wszystkie błędy popełnione w przeszłości...
I jeśli tak, to karał go wystarczająco.
CZYTASZ
𝐓𝐡𝐞 𝐡𝐢𝐥𝐥 𝐨𝐟 𝐲𝐞𝐚𝐫𝐧𝐢𝐧𝐠 [yoonmin]
Fiksi Penggemar,,Wiedział, że niebo go słuchało. Zawsze go słuchało... Ale jak było wstanie uleczyć jego wszystkie rany? Załatać ogromną pustkę, po tym wszystkim co go spotkało? Kto był wstanie sprawić aby zapomniał o nieszczęśliwej przeszłości i zaczął dostrzegać...