Ultimate Imposter

1.2K 33 20
                                    

Porządne gify z Imposterem czyli 0 trafień wyników Google

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Porządne gify z Imposterem czyli 0 trafień wyników Google... Jak będę miała czas, to może stworzę jak do Kuroo i go tu zastąpię, bo naprawdę żal.

Edit: No i zrobiłam ^^

Mam chubby bohatera, nareszcie. Jeszcze muszę kiedyś napisać puszystą Reader do kompletu.

Co za dziki dzień, niech już się skończy.


Runda szybkich zamówień dla Dusigrosz (który w zasadzie już to sobie przeczytał ^-^)

Fandom: Danganronpa

Pairing: Ultimate Imposter x Reader

Długość: Ok. 700 słów

Dodatkowe informacje:

1. Podjęłam się tłumaczenia Ultimate na Superlicealistę oraz dokładnych talentów.

2. Shot zawiera spoilery względem Danganronpy 2 oraz anime.


Chłopczyk nie miał siły do walki. Mocno zaciskał palce na metalowych łańcuchach huśtawki. Czuł, że dolna warga zaczyna się niebezpiecznie trząść. Spuścił wzrok na buty wbite w brudny piach. Żałował, że przyszedł na plac zabaw.

Przeprowadził się. W nowym miejscu chciał zacząć od zera, a jednak oprawcy znaleźli go i tutaj. Stali przed nim z kpiącymi uśmieszkami.

Przed oczami znów widział starą szkołę i dziwne spojrzenia klasy — czasem pełne wzgardy, innym razem politowania. Nauczyciele stali z boku. Machali ręką na problem.

Obraźliwe słowa płynęły wprost do uszu, które, miał wrażenie, przyzwyczaiły się do nich przez lata:

— ...tak gruby, że zepsujesz huśtawkę... Pomóc ci? Chyba nie dam rady, a ty Yoshita-kun?

Nie mógł od nich uciec. Wiedział, że jego nogi, nieprzyzwyczajone do biegania, nie poniosą go wystarczająco szybko. Nie wyobrażał sobie, jak miałby w ogóle zrobić pierwszy krok.

Wyłączył się, gdy pięść zmierzała w kierunku jego twarzy. Uniósł jedynie rękę, próbując chronić głowę. Tak było łatwiej.

Z odrętwienia wyrwał go dopiero dotyk drobnej dłoni na ramieniu.

— ...i żebym was więcej tu nie widziała! — Dziewczynka odwróciła głowę w jego stronę. — Wszystko w porządku?

Pokiwał głową. Wdzięczność dławiła mu gardło.

— Jestem [Reader]-san, ale możesz mnie nazywać szeryfem tego placu. Gdyby ktoś cię jeszcze zaczepiał, to powiedz, że mnie znasz, i dadzą ci spokój.

Wybawicielka usiadła na drugiej huśtawce.

— Zróbmy konkurs, kto wyżej dosięgnie!

— Ja nigdy... — zaczął, czując przypływ wstydu.

Dzieci nie pozwalały mu podejść w pobliże piaskownicy albo zjeżdżalni. Mógł o nich tylko pomarzyć. Huśtawka stanowiła wyjątek. Zrzucono go z niej w przykry sposób. W uszach nadal dźwięczały mu śmiechy:

— Zmień się w coś. No dalej! Ptak by stąd odleciał.

— Bardziej pasuje mi na prosiaka!

— Nie mów tak, bo jeszcze się pod ciebie podszyje!

Od tamtej pory nigdy więcej nie próbował usiąść na drewnianym siodełku. Wywoływało w nim strach. Dzisiaj spróbował go pokonać, jednak skutek był marny.

— Nie huśtałeś się nigdy przedtem?

Oczekiwał oczu pełnych politowania. Otrzymał jednak szczerą radość odbitą w dwóch wpatrujących się w niego tęczówkach. Widział w nich również podekscytowanie. Nie tego się spodziewał.

— Patrz na mnie. Musisz się odpychać nogami — zademonstrowała [Reader]. — Pomogę ci.

Dziewczynka wstała, mocno złapała za jego łańcuch i pociągnęła go z całej siły. Chłopczyk chciał zaprotestować. Była od niego sporo drobniejsza. Czuł się głupio. Mimo to odepchnął się stopami. Zrobił to kilkukrotnie. Nabrał rozpędu. Machanie nogami po chwili stało się mechaniczne.

Czuł na twarzy lekki wiatr, gdy śmigał w górę i w dół w promieniach zachodzącego słońca. Pierwszy raz od dawna odnosił wrażenie, że odkrył coś nowego. Przerażało go to, ale fascynowało jednocześnie.

[Reader] huśtała się z nim ramię w ramię.

— Świetnie ci idzie! — Uniosła kciuk w górę. — Tak właściwie, to jak się nazywasz?

— Jestem...

Jakkolwiek przedstawił się wtedy, nie miało to znaczenia. Nie był sobą i nigdy nie należał do samego siebie. Każde imię było kłamstwem.

— Tutaj się przede mną chowałeś? — [Reader] weszła do ciemnego pokoju.

Zasłony szczelnie blokowały dopływ światła, nadając pomieszczeniu dołującego wyglądu.

— To nie tak...

Chłopak wiedział, że było dokładnie tak. Nie miał jednak ochoty przyznać tego na głos.

— Rozmawiałem z Mitarai-sanem. To Superlicealny animator. Chce stworzyć anime napełniające ludzi nadzieją. Nie wychodzi z pokoju. Z tego powodu pozwolił mi zostać jego zamiennikiem. Zacznę pojutrze.

— To chyba dobrze, prawda? Będzie ci trochę łatwiej... — Uśmiechnęła się.

Miał ochotę powiedzieć, że nigdy nie będzie łatwiej, ale ugryzł się w język w ostatniej chwili.

— Przeklęty talent — powiedział cicho.

Wspomnienia z dzieciństwa napełniały jego głowę, próbując przypomnieć każdy bolesny szczegół. Nie zostawił ich nigdy z tyłu. Spychał je po prostu najmocniej jak potrafił.

— Zabraniam ci tak mówić. Masz wspaniały talent. Jesteś Superlicealistą, jedynym w swoim rodzaju. Nie jesteś jak ja. Mnie zawsze można zastąpić i...

Jej słowa były zabarwione rozpaczą.

Zupełnie jak jego własne.

— Nie — wyrwało mu się stanowczo z jego ust.

Czasem zastanawiał się, na ile charakter głowy rodu Togamich był jego własnym, a na ile on jego niewolnikiem.

— Nikt nie mógłby cię zastąpić [Reader]-san. — Złapał dziewczynę za rękę. — Jesteś kimś więcej niż ktokolwiek, kogo poznałem. Nigdy nie chciałbym cię stracić.

— Hej... Nigdzie się nie wybieram. Będę razem z tobą. Nieważne, co się stanie.

Ale nikt wtedy jeszcze o tym nie myślał.

Rozpacz znajdował się dalej niż nadzieja. 

💜 ᴋᴏʟᴏʀᴏᴡʏ ᴏɢʀᴏ́ᴅ - ᴢʙɪᴏ́ʀ ᴏɴᴇsʜᴏᴛᴏ́ᴡ x ʀᴇᴀᴅᴇʀ 💜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz