Chociaż z pierwszym serialem tej franczyzy miałam do czynienia wieki temu, to jednak zdążyłam się też spotkać z jego odświeżoną wersją z 2017 roku, która trzeba przyznać jest świetnie zrobiona. Ktoś miał naprawdę wybitny pomysł by coś takiego zrealizować. Serial "Kacze opowieści" (zarówno nowy jak i stary) ma wszystko, czego może szukać młody widz, a ten film jest tego doskonałym przykładem.
My dzisiaj cofniemy się w czasie do przełomowych lat dziewięćdziesiątych by rzucić okiem na dzieło kinematografii zatytułowane jako "Kacze opowieści: Poszukiwacze zaginionej lampy", stanowiące uzupełnienie serii przygód pewnych dobrze nam znanych kaczek.
Historia zaczyna się na pustyni, dokąd po wieloletnich poszukiwaniach postanowił wybrać się Sknerus Mc Kwacz, wraz ze swoimi siostrzeńcami (których imion nigdy nie pamiętam*).
Tym razem chodzi o znalezienie zaginionego skarbu (hehe... coca...)Collie Baby, który ponoć zawiera mnóstwo bogactw, na które nasz milioner nadal jest niezwykle łasy. Oprócz Mc Kwacza zdobyć chce go pewien czarodziej imieniem Merlock**, któremu zależy jednak konkretnie na jednym przedmiocie...
W tym momencie muszę się przyznać, że polska nazwa filmu jest dość nietrafiona, bo to wcale nie kaczki, tylko właśnie antagonista szuka tytułowej lampy. Dostaje się ona jednak w ręce protagonistów w wyniku serii niefortunnych zdarzeń, lecz poza nią cała reszta skarbu przepada.
A my bardzo dobrze wiemy co oznaczają stare lampy oliwne niezidentyfikowanego pochodzenia...
Dokładnie. Kłopoty. I przy okazji dżina, mogącego spełniać życzenia.
Tak się składa, że to właśnie ten niepozorny przedmiot sprawia naszym bohaterom najwięcej problemu, ponieważ okazuje się, że zalęgły się tam mole... eee to znaczy właśnie dżin, który wieki temu służył Merlockowi, posiadającemu pewien magiczny talizman dający mu do dyspozycji nieskończoną ilość życzeń.
Dżin z wyjaśnionych przyczyn nie chce by to ta konkretna osoba znowu złapała go w swoje ręce, więc sporą ilość czasu spędza w ukryciu razem z podopiecznymi Mc Kwacza. Wszystko jednak się drastycznie zmienia, gdy właśnie Sknerus przechwytuje lampę, który również postanawia ją wykorzystać po swojemu.
Mała dygresja
Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że ten film miał premierę wcześniej niż "Aladyn"
No popatrz
Koniec małej dygresji
Wynika stąd dość standardowa, napakowana akcją fabuła, która oprócz licznych wstawek z bardziej bądź mniej angażującymi gagami, stosunkowo szybko przechodzi do sedna. Wszystko rozgrywa się zatem w żwawym tempie i chociaż wiem, że nie jest to produkcja dla młodzieży szkoły średniej - to ma potencjał by kogoś wciągnąć... ale raczej młodszych widzów.
Tym co jednak oprócz tego faktycznie uczyniło zarówno serial jak i film tak lubianymi, jest z pewnością kreacja postaci. Wszyscy są różnorodni i wyraziści co podkreśla także spora dawka, momentami naprawdę dobrego humoru. Poza klasycznymi zabawnymi wpadkami związanymi z użytkowaniem przedmiotu Magiczna Lampa® wbrew przeznaczeniu, trafią się czasem nawet słowne żarciki i trafne riposty.
Niemniej film jako tako, nie jest tylko omyłkową serią głupotek, gdyż historia jest całkiem zgrabnie spięta w całość i niepozbawiona bardziej bądź mniej (zależy od widza) zaskakujących zwrotów akcji, gdzie wbrew pozorom niegroźni ludzie, wcale nie nie okazują się być tacy nieszkodliwi...
Nie wiem czy o to chodzi również w całym serialu, ale tym co można na pewno z tego filmu wyciągnąć to to, że pieniądze szczęścia nie dają. Poza tym należy pamiętać by zawsze kilka razy się zastanowić zanim coś się zrobi, bo można potem nie być w stanie tego naprawić, bądź będzie to słono kosztować.
Schodząc na nieco bardziej przyziemne dywagacje, warto zwrócić również uwagę na panujący tutaj bezsprzecznie wyjątkowy klimat. Objawia się on zwłaszcza w telewizyjnej animacji - obłędnie prymitywnej, w ciemnych barwach oraz słabej jakości, co doprowadziło do tego, że obraz ten po latach niestety strasznie się zestarzał. Niebieskie oczy, by były widoczne na tle białych piór, gorsza płynność niż przy wysokim budżecie czy też przedmioty bardzo mocno odcinające się od tła, nie świadczą już o pierwszej świeżości tej produkcji. Mimo wszystko, pewnie znajdą się wśród wielu z nas kulturowe świry, które są wielkimi fanami czegoś takiego i jak najbardziej to szanuję. Mnie osobiście przerażała taka atmosfera za dzieciaka, dlatego bardzo długo nie cierpiałam "popołudniowego" oświetlenia z animacjach.
Gdy jednak na kwestie wizualne przymkniemy oko, to jesteśmy w stanie w tym wszystkim dostrzec coś o niezwykle dobrym pomyśle i wykonaniu. Owszem - może i boli w oczy, lecz dobry dubbing, zgrana muzyka oraz charakterystyczne poprowadzenie opowieści, zgrywają się w niezły film.
Finalnie rzecz ujmując, mamy do czynienia z czymś prostym, ale solidnym. Owszem - niski budżet wprost razi, lecz cała reszta jak najbardziej trzyma się stylu serialu, a wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie, że to zwyczajnie "dłuższy odcinek". Chociaż nie jest to nic wybitnego na skalę całego przemysłu filmowego, to już z pewnością wyśmienicie spisuje się w swoim gatunku. Ode mnie dostaje 7/10, chociaż nie odbieram wrażenia by na długo zapadł mi w pamięć. Jak wcześniej napisałam - istnieją znacznie lepsze filmy, ale patrząc na niego w kontekście - ten ma naprawdę wiele dobrego do zaoferowania.
*Po zrobieniu krótkiego researchu uzupełniam, że są to Hyzio, Dyzio i Zyzio
**...którego imię pewnie niewyjaśnienie, ale niezwykle kojarzy się z nazwiskiem Murdoch. Jeśli nie kojarzycie, to zachęcam obczaić serial Detektyw Murdoch. Polecam serdecznie!
CZYTASZ
Disney według Echi
RandomOto książka w której będziecie mogli przeczytać moje subiektywne "recenzje" filmów animowanych od wytwórni Walta Disneya :) Ponieważ nie mam żadnego wykształcenia w kierunku filmowym, spodziewajcie się opowieści bardzo "okiem widza". Liczę na waszą...