Rozdział 48

728 56 0
                                    

Ocknęłam się w środku nocy mając przeczucie że coś jest nie tak. Usiadłam na łóżku i zaczęłam nasłuchiwać, ewidentnie usłyszałam odgłos kroków na korytarzu, a jest za późno by służba cokolwiek robiła. Wstałam z łóżka i na szybko zarzuciłam na siebie krótkie spodenki i czarną bluzkę. Wzięłam też swój nóż. Wyszłam z pokoju, nie zamykając drzwi by nie robić niepotrzebnego hałasu. Powolnym krokiem przemierzałam ciemne korytarze, przynajmniej do czasu gdy nie usłyszałam głośnego trzasku tłuczonego szkła. Na myśl od razu przyszła mi trumna Frisk. Zerwałam się do biegu, nie mam stąd daleko do mojej dawnej jadalni więc po niecałej minucie biegu byłam już na miejscu. Na samym wejściu zauważyłam pocięte rośliny, część z nich wskazywała łodygami na otwarte okno. Ale i tak skupiłam uwagę na rozbitej szklanej trumnie i tym że ciało Frisk zniknęło. Zaczęłam panikować, ale wiedziałam że muszę znaleźć moją nimfkę. Wyskoczyłam przez okno i rozejrzałam się dookoła siebie, gdy zauważyłam postać w czarnej pelerynie stojącą na skraju mojej posiadłości, poczułam ogarniającą mnie wściekłość. Furia opanowała mnie kompletnie gdy zobaczyłam że ta osoba trzyma na rękach moją Frisk. Rzuciłam się w pogoń za tym kimś. Przedzierałam się przez las, nie chcąc stracić z oczu tego skurwiela. Niech go dorwę. W końcu dotarłam na skarpę, pod którą rozpościerała się obszerna rzeka. Nieznajomy stał przy samej krawędzi i patrzył w dół wciąż trzymając ciało Frisk.

-Oddaj mi ją. - warknęłam idąc w jego stronę.

-Wystarczy już tej paranoji Chara. To dla twojego dobra. - odezwała się kobieta.

Od razu rozpoznałam ten głos, przez chwilę byłam w szoku, jak Doryda śmie robić coś takiego? Nagle kobieta odwróciła się na pięcie i upuściła ciało brunetki w przepaść. Z krzykiem rzuciłam się w tamtą stronę. Kobieta złapała mnie za rękę, chcąc mnie powstrzymać ale od razu wyrwałam dłoń z jej uścisku i sama rzuciłam się ze skarpy. Wyciągnęłam przed siebie rękę próbując dosięgnąć spadającej Frisk. Gdy nasze dłonie dzieliły ledwie milimetry zaczęłam przekształcać swoje ciało w stworzenie które bez problemu uniesie ciało Frisk. Złapałam bezwładną brunetkę za rękę i całkowicie zmieniłam się w mitycznego gryfa, trzymając w łapach moją ukochaną. W ostatniej chwili zamachałam skrzydłami i praktycznie odbiłam się od tafli wody ratując zarówno siebie jak i Frisk od bardzo poważnych obrażeń. Minęłam Dorydę, która patrzyła na mnie zawiedziona, ale miałam ją gdzieś. Jeśli jeszcze raz spróbuje zabrać mi Frisk pożałuje tego.

*  *  *

Przyjrzałam się dokładnie srebrnemu sztyletowi. Ostrze połyskiwało groźnie, rękojeść była idealnie dopasowana do mojej dłoni. Zanim jednak przystąpię do realizacji mojego planu, muszę zrobić jeszcze jedną rzecz. A mianowicie zrobić specjalną mieszankę ziół którą pokryję ostrze. Dzięki temu będzie lepiej ciąć. Ale to zajmie mi chwilę. Na szybko zrobiłam to co musiałam, zioła pachniały pięknie, nie wiem czemu ale pamiętam że Frisk czasami pachniała podobnie. Szczególnie gdy wracała z ogrodu. Szlag... Już wszystko mi o niej przypomina. Spojrzałam za siebie, brunetka jak zwykle leżała w swojej trumnie, tylko nie miała nakrycia, w końcu Doryda je zniszczyła. Podeszłam do niej i pogłaskałam ją po policzku. Położyłam dłoń na swoim dekolcie i przywołałam swoją duszę. Jest nawet podobna do duszy nimfki. Tylko większa i tak nie błyszczy. Przyłożyłam sztylet do czerwonego serca, muszę tylko wykonać szybkie, celne cięcie i po problemie.

-Raz kozie śmierć. - mruknęłam po czym z całej siły pociągnęłam ostrze w dół rozcinając swoją duszę.

W jednej chwili poczułam ból tak ogromny że aż
zabrakło mi powietrza w płucach. Otworzyłam szerzej oczy, przed którymi widziałam już mroczki i bezwładnie padłam na ziemię. Sztylet wypadł mi z rąk i z brzdękiem upadł na podłogę. Kilka sekund później przestałam czuć cokolwiek fizycznego, zamknęłam oczy i po prostu się poddałam.

Ocknęłam się chyba sekundę później. Leżałam na trawie, słyszałam ciche szumienie liści i śpiew ptaków. Podniosłam się do siadu i rozejrzałam się po okolicy. Byłam na jakieś polanie otoczonej drzewami. Wszędzie rosły kolorowe kwiaty, nad moją głową od czasu do czasu latały motyle i drobne ptaki. Nagle zauważyłam kobietę siedzącą pod jednym z drzew. Od razu rozpoznałam tą brunetkę. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w jej stronę. Łzy same zaczęły cisnąć mi się do oczu.

-Frisk! - krzyknęłam.

Dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę i lekko uchyliła usta. Chyba chciała coś powiedzieć, ale nie zdążyła. Rzuciłam się na nią i mocno ją do siebie przytuliłam. Niemal od razu się rozpłakałam. Brunetka nic nie mówiła, tylko objęła mnie kurczowo i schowała twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułam ciepło ciała mojej ukochanej, od tak dawna chciałam znowu to poczuć. Położyłam jedną rękę na głowie dziewczyny i zaczęłam czule ją głaskać. Dłuższy czas zajęło nam dojście do siebie. Dopiero wtedy trochę się od siebie odsunęłyśmy.

-Co zrobiłaś hm? Nie powinno cię tu być. - powiedziała Frisk.

-Chciałam cię ożywić, ale wyszło jak wyszło. Ale mniejsza o to. Tęskniłam za tobą kwiatuszku. - szepnęłam patrząc jej w oczy.

Brunetka pogłaskała mnie po policzku. Uśmiechnęła się do mnie ciepło, od razu odwzajemniłam ten uśmiech.

-A więc tu byłaś przez te pięć lat? Ładnie tu. - odezwałam się.

-Prawda?

Dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie na środek polany. Dopiero teraz zorientowałam się że nie mam żadnych butów, Frisk też. Ale miałam to gdzieś. Nareszcie znowu byłam z moją nimfką. Mogłam się zabić już na samym początku.

-Ale naprawdę nie powinno cię tu być wiesz? - szepnęła Frisk.

-Kochanie chciałam po prostu znowu być z tobą.

-A twoi rodzice? Asriel? Będzie im smutno...

-Przeżyją i tak byłam dla nich utrapieniem przez te pięć lat.

-Co ty tam robiłaś?

-Kilka osób uznało że oszalałam. Przed chwilą przecięłam swoją duszę na pół.

-Co? Chara! - pisnęła.

-No co? Dziwisz mi się?

-Nie wolno tak! - zaczęła delikatnie uderzać swoimi małymi rączkami w mój dekolt.

-Musisz wracać!

-Ale ja nie chcę! Zostaję z tobą! - sprzeciwiłam się.

-Nie! Wracasz natychmiast! - delikatnie dotknęła mojej piersi.

Poczułam lekki prąd przechodzący przez moje ciało.

-No już! Dasz radę!

-Nie! Chcę z tobą zostać! - krzyknęłam rozpaczliwie.

Kolejna fala energii przeszyła moje ciało. Przed moimi oczami znowu zapanowała ciemność.

-Ale nie zostawię cię już samej. - usłyszałam w ostatniej chwili.

Pod moją ochronąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz