XXVI. Pożegnanie z klasą

522 168 76
                                    

Gilbert zerkał na podręcznik od geometrii, przysłonięty małą tabliczką. Ania White powoli przepisywała zadania z tablicy. Antek Wattson kończył już zadanie, a Janek Letcher spoglądał na tabliczkę chłopaka, pod pretekstem sprawdzenia, czy on dobrze rozwiązał.

Nauczyciel uśmiechnął się, mierząc wzrokiem tych, za którymi będzie tęsknić. Co prawda było to malutkie grono, jednak tak ważne... Praca nie była specjalnie łatwa, ani przyjemna, aczkolwiek była nieodzowną życia częścią. Mimo wszystko wiele tutaj, w Białych Piaskach zrozumiał, nauczył się. Wiele to nauczyły go te szkraby, cisnące się w wąskich ławkach. Nie miał serca powiedzieć im, że za parę dni ich opuści. Prosił Radę Miasta, żeby nie ogłaszała tego jeszcze wśród mieszkańców, gdyż nie chce, aby była to swego rodzaju "wielka rzecz".

Idąc następnego dnia do szkoły, zastanawiał się właściwie - jak? Powinien zdecydowanie zapytać o radę Ani. Co prawda - dziewczyna aktualnie załatwiała sprawy między panną Lawendą, która bała się myśli o zaręczynach, a panem Irvingiem, który te zaręczyny chciał zaplanować w stylu pani Lewis, ale Gilbert miał nadzieję, że rudowłosa znajdzie dla niego czas.

Jednak lekcje trwały chyba pierwszy raz dla nauczyciela tak długo... Co innego można było powiedzieć o tygodniach w ogóle. Miał wrażenie, jakby scena żywcem wzięta z najbardziej kiczowatego romansu, ta w śniegu, była wczoraj, a jednak mijał już ponad miesiąc. Gilbert czuł, jakby ten czas minął naprawdę w oka mgnieniu. Jedynie lekcje, na które przecież musiał przychodzić - ciągnęły się w nieskończoność. Ogłosił czas na przerwę, mając nadzieję porozmawiać z Wattsonem, jednak wszyscy uczniowie wybiegli przed szkołę, chichocząc głośno. 

— Ania White wpadła w oko Janowi Letcherowi — pisnęła Izabella Donato. — Antek Wattson odprowadził wczoraj Jadwinię Foley! Och, jak niesamowicie! 

Gilbert, słysząc te trzy zdania, zastanowił się, czy na pewno chce dowiedzieć się, o co chodzi, lecz ciekawość zwyciężyła. Do drewnianych belek szkoły przyczepione zostały małe karteczki. Pismo było tak niewyraźne, że nie był pewny tego, co było napisane, więc zaufał słowom Izabeli. Parsknął tylko na to śmiechem i wrócił do swojego biurka. 

✺✺✺

— Toż to skandal! — prychnęła Małgorzata. — Ja wiedziałam, że z tym Irvingiem, co przybył uczyć się z Ameryki, będą same problemy! 

— Ależ pani Linde! — wtrąciła się Ania. — Jaś nie sprawia żadnych problemów w szkole. Nawet jest jednym z najlepszych uczniów! 

— No dobrze. Niech będzie — mruknęła i poprawiła firankę. — Ale przyznaj, że jakiś kłopot stworzył, przecież...

— Aniu, czy Małgorzata znowu wymyśla? — spytała Maryla, ustawiając firankę na miejsce, w którym wcześniej była. — Myślałam, że wyobraźnia to specjalność naszej rudowłosej studentki.

Shirley zachichotała, a pani Linde przewróciła oczami. Ania pomyślała, że będzie tęskniła za tymi "kłótniami" ze swoimi domownikami. Za swoim pokojem, gdzie odbywały się pierwsze spotkania KMA. Za Jeziorem Lśniących Wód, gdzie uratowała z Tadziem Gilberta. Za Jeziorem Nimf, gdzie poczuła po raz pierwszy uczucia... Tego typu... Ogółem - za całym Avonlea nasiąkniętym historią jej dojrzewania. Emocjonalnego jak i fizycznego. 

— Ależ to młody Blythe! — krzyknęła Małgorzata, ponownie poprawiając firankę. — Ciekawe, co on o tym sądzi?

— To bardzo miły, uczuciowy chłopak, Małgorzato! — zirytowała się Maryla, zerkając na Anię, która wpatrywała się w obraz za oknem, który powoli się zbliżał. Zanim chłopak wszedł do kuchni, Maryla zaciągnęła do salonu swoją przyjaciółkę, chcąc zostawić ich samych.

Gilbert z Białych PiaskówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz