Napis, który rano znalazłam na oknie spowodował, że stałam się bardzo nieufna i czujna na każdy gest czy słowo. Nocami nie potrafiłam zasnąć nasłuchując jakichkolwiek dźwięków, a na lekcjach nie mogłam się skupić. Kasia bała się pierwsze trzy dni, a potem zapomniała o sprawie i znów wciągnęła się w wir nauki oraz powtarzania przed półrocznym egzaminem. Wiedząc, że nie mogę liczyć na jej wsparcie, postanowiłam o tym powiedzieć Adamowi, w końcu było wyraźnie napisane WAS.
Siedziałam w naszej internatowej bibliotece od trzydziestu minut próbując wbić do głowy twierdzenie Talesa.
Nie zauważyłam kiedy ktoś wszedł, dopóki dwa krzesła dalej, po przeciwnej stronie stołu nie usiadł Adam. Miał przymknięte i zaspane oczy, jakby dopiero wstał. Postanowiłam, że to idealna okazja na przekazanie mu informacji.
Wyrwałam kartkę z zeszytu i napisałam o napisie na oknie. Zdecydowałam się, że dam mu ,, liścik,, a nie przekażę słownie, ponieważ dookoła siedzieli inni uczniowie.~Parę dni temu na oknie w moim pokoju był napis ,, jeszcze was dorwiemy,,
Przerzuciłam karteczkę tak, że spadła mu pod nos czego na szczęście inni nie zauważyli.
Na początku zdziwił się, rozejrzał po sali, a gdy zobaczył, że wpatruję się w niego z oczekiwaniem, zaczął czytać. Widziałam jak jego oczy parę razy prześlizgują się po tekście. Najwyraźniej chciał mi odpisać ponieważ pustą ręką wykonał ruch jakby coś pisał. Więc posłałam mu także długopis, który w przeciwieństwie do karteczki narobił trochę hałasu. Jak tylko prezent doleciał do Adama, poczułam karcące spojrzenia innych uczniów za to, że ich rozpraszam. Spuściłam wzrok na książkę by ukryć zaczerwienione policzki. Gdy spojrzałam znów na mego sąsiada właśnie wysyłał kartkę z powrotem. Bezszelestnie zatrzymała się parę centymetrów od mojej książki.~Nie możemy nic zrobić. Po prostu musisz być czujna i uważna. A długopis sobie zostawię (swojego zapomniałem)
Naprawdę spodziewałam się jakiegoś zapewnienia, że wszystko jest dobrze, że tu jestem bezpieczna albo przynajmniej informacji jak mam się bronić albo co działa odstraszająco na bezkształtnych, ale oczywiście czego oczekiwać od buca, który patrzy tylko ma swoje bezpieczeństwo czubek własnego nosa. Nie dość, że jego informacja nic mi nie dała to jeszcze cymbał zajumał mi długopis. Z frustracją zgniotłam kareczkę i wrzuciłam do piórnika.
Cały swój czas na naukę przeznaczyłam na przeklinanie durnego planu zajęć,przez które całe dnie przeznaczałam na siedzenie w bibliotece i zakuwanie. W czasie, który powinniśmy spędzić nad książkami można wyjść tylko na szybką toaletę, a poza tym musimy tkwić w jednej sali. Musiałam znosić, że przez kolejne półtorej godziny będę siedziała koło tego palanta.
Z niecierpliwością doczekałam końca i najszybciej jak mogłam opuściłam miejsce tortur. Szłam przez szkolne korytarze całkiem puste i ciemne. Gdzieniegdzie przechodzili jacyś uczniowie, którzy tak jak ja zmordowani szli do pokoju aby tam móc zapomnieć o niewolniczej szkole i masie zadań i nauki jaką na nas kładą nauczyciele, tylko po to, jak to twierdzą abyśmy skupili się na sprawach naprawdę ważnych a nie rozważali problemów bezkształtnych czy innych bredni. Niestety byłam świadoma, że i ta noc nie będzie dla mnie zbyt spokojna. Gdy skręciłam za róg zauważyłam, że dogoniłam dziewczynę ze starszej klasy chyba nazywa się Daria ale pewna nie jestem, bo widziałam tylko jej plecy.
- Daria- usłyszałam cichy chrapliwy głos, który dochodził z głębokiej wnęki, koło której właśnie przechodziła. Zobaczyłam wyciągniętą chudą, kościstą rękę, która jakby czekała, aż ktoś jej zaufa i poda jej dłoń. Dziewczyna zbliżyła się, wyciągnęła rękę. Chciałam krzyczeć, rzucić się do przodu a może bardziej uciec i schować się gdzież głęboko. Lecz było zapóźno, Daria podeszła i wtedy coś ja przyciągnęło do siebie. Natychmiast odwróciłam się i zaczęłam najciszej i najszybciej jak potrafiłam ale i wycofywać się z tego korytarza. Podejrzewałam, że zawet gdybym biegła najszybciej jak umiem a zarazem najgłośniej i tak nikt by mnie nie usłyszał ponieważ krzyk dziewczyn niósł się echem po całym korytarzu. Wróciłam do bardziej oświetlonej częściej szkoły gdzie kręcili się uczniowie i nauczyciele pełniący nocne dyżury. Postanowiłam wybrać dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę. Skręciłam za róg i z całym impetem wpadłam na coś, a raczej kogoś, miał tak twardy tors, że mogłabym przysiąc, że mniej zabolało by mnie gdybym rzeczywiście uderzyła w coś. Na nieszczęście okazało się, że to Adam jest właścicielem twardej klaty.
- No i jak leziesz- znów miał ten wstrętny karcący głos. Wrrrrrr. Pomimo, że nie widziałam jego twarzy, bo akurat schylał się po telefon, który w trakcie zderzenia wypadł mu z ręki. Mogłabym przysiąc, że ma ją wykrzywioną z wściekłości a jego usta wypowiadają bezgłośny potok przekleństw.
- Mógłbyś czasem spojrzeć poza swój telefon i dostrzec, że są też inni ludzie, którzy także się poruszają po tym świecie- starałam się by głos brzmiał twardo, żeby był suchy i lodowaty, lecz wydarzenia z kilku poprzednich minut dały się we znaki i nie dałam rady całkowicie zamaskować paniki ani rostrzesienia, które czułam. Oczywiście wielki pan buc musiał to wychwycić i podniósł wzrok. Nie chcąc z nim dłużej rozmawiać ominęłam go i ruszyłam przed siebie. Czując, że łzy mi napływają do oczu, przyspieszyłam kroku żeby nikt ich nie zauważył, i aby nikt o nie nie pytał.
Szybko dotarłam do pokoju, w którym siedziała już Kasia i rozmawiała przez telefon. Widząc mój stan szybko się rozłączyła, mówiąc, że zadzwoni jutro.
- Mów- nie chciałam jej straszyć więc wszystko trochę złagodziłam. W trakcie opowiadania z całych sił starałam się, aby się ogarnąć i się nie rozklejać.
Kasia całą tą historię bardzo się zaniepokoiła. Obie wiedziałyśmy, że codziennie ktoś ginie, ale nigdy nie miałyśmy kontaktu bezpośredniego. Do dziś.
Podczas kompieli pozwoliłam sobie na chwilę słabości i całkiem pozwoliłam łzom swobodnie spływać. Gdy po prysznicu weszłam do pokoju Kasia siedziała ze słuchawkami na uszach, najwyraźniej oglądając jakiś film na laptopie. Szczerze mówiąc, po tej akcji spodziewałam się, że będzie bardziej zaniepokojona, i że bardziej czuja. Niestety się myliłam. Nie ma to jak na kogoś liczyć.
Właśnie szykowałam się do spania, gdy usłyszałam lekkie pukanie w drzwi. Dokoła panowała cisza, więc podskoczyłam z nagłego dźwięku. Lekko uchyliłam drzwiami, jako pierwsze zobaczyłam bordowy podkoszulek opięty na wyrzeźbionym ciele, a jak spojrzałam wyżej zauważyłam, że to nie nikt inny jak pan wielki buc. Włosy miał mokre i pachniał męskim żelem pod prysznic, pachnący czekoladą. Jak ktoś tak potworny może równie cudnie pachnieć!
Przyjrzał się mojej twarzy jakby usiłował coś przeczytać.
- Co się stało?- głos miał niski, ściszony do szeptu, wręcz życzliwy. Nie potrafię zrozumieć tego gościa, raz jest tak obrzydliwie chamski, nieznośny i wredny, a następnym razem wydaje się, że posiada głębsze uczucia albo i nawet emocje inne niż gniew, wściekłość i obojętność.
- Nic, a co się miało stać - powiedziałam głosem trochę twardszym, lecz wciąż drżał.
- Płakałaś.
- Jestem bardzo zmęczona, dobranoc- powiedziałam usiłując zamknąć drzwi, lecz niestety to nie był koniec dręczenia, ponieważ Adam wsunął stopę w szparę uniemożliwiając mi odcięcie się od niego
- Co się stało?!- powtórzył nieugięcie
Przewróciłam oczami próbując ukryć łzy i szukając jakiejś wymówki
- Prawdę!!!- powiedział z naciskiem.
- Widziałam ich.
- No chyba nie pierwszy raz?
Zaprzeczyłam machnięciem głowy, poczułam jak gula rośnie mi w gardle a łzy znów cisnęły mi się do oczu
- Porwali dziewczynę... a ja uciekłam
- A co miałabyś zrobić, rzucić się na niego, zagrozić, że pójdziesz do dyrektora? A może go grzecznie poprosić
Nie dość, że ledwo powstrzymuje łzy, zwierzyłam się a on jeszcze, ze mnie kpi. Teraz zamiast strachu czy bezradności czułam wściekłość na tego buca.
- Dobranoc- powiedziałam i kopnęłam w jego stopę, dzięki czemu on ją cofnął a ja zamknęłam drzwi.Tej nocy strach zastąpiła wściekłość na Adama, która zajęła wszelkie moje myśli, po długich męczarniach wreszcie zasnęłam.
Przyśniło mi się to wydarzenie z przed paru dni.
Piwnica, długie ciemne korytarze i atak bezkształtnych. Tak jak poprzednio nic nie widziałam, ale gdy ktoś kładł mnie na łóżku usłyszałam dobrze znane mi wersy jednej z mojej ulubionej książki ,,Ballady węży i ptaków,,. Ten ktoś cytował piosenkę a konkretnie jedną balladę która zapamiętałam
,, Fiołki weź sobie, róże daj mnie
Zdradpziłem ptakom, że kocham cię".
CZYTASZ
Bezkształtni
Teen FictionFelicja żyje w trudnych czasach. Czasach zarazy. Musi się ukrywać w szkole, choć i tam nie jest całkowicie chroniona, nie ma bezpiecznych miejsc, bezpiecznych ludzi czy bezpiecznych prawd. Sama musi wybrać komu można zaufać. Kto jest przyjacielem a...