Rozdział 45

1.3K 71 17
                                    

Dziewczyny zerwały się i spojrzały na blondynkę. 

- Gdzieś ty była? Zaraz wychodzimy. - Lily pomachała rękami.

- Chyba nie chcesz spóźnić się na randkę z Remusem? - spytała Rebbeca.

- Nigdzie nie idę. A po drugie, to nie jest randka!

Gryfonki zrobiły duże oczy i już otwierały buzię by coś powiedzieć, ale uciszyła je ręką. 

- Moja mama urodziła. Zaraz będzie tu mój tato i zabiera mnie do szpitala. - powiedziała spokojnie, a te od razu się wyszczerzyły. 

- Ale mówiłaś Remusowi?

- No jasne.

- Ale fajnie! Dziewczynka czy chłopczyk?

- Nie wiem. Tato nie chce mi nic powiedzieć. Bawi się w niespodzianki. - zachichotała. 

- To przynajmniej zrób jakieś zdjęcia jak już tam będziesz. - zaśmiała się Lily.

- Zrobię. - usłyszała pukanie do drzwi. - To pewnie mój tata. 

Otworzyła drzwi, a do pokoju wszedł Edward.

- Dzień dobry, panie Watson. - powiedziały zgodnie Gryfonki, a mężczyzna miło się do nich uśmiechnął. 

- Dzień dobry. List do ciebie dotarł córcia?

- Tak. 

- To super. - uśmiechnął się ojciec. - Gotowa do wyjścia?

- Jasne, że tak! Chodźmy tam najszybciej jak się da! - wyleciała z dormitorium w podskokach, a Lily przewróciła oczami. 

- Lena! Aparatu zapomniałaś! - podniosła urządzenie z łóżka dziewczyny i podała jej przez drzwi. Chwyciła go i zachichotała. - Do zobaczenia. 

- Pa! - zbiegła po schodach z aparatem w rękach i dotarła migiem pod obraz. 

Edward po chwili podszedł do niej i wyszli z Pokoju Wspólnego. Blondynka zbiegła po schodach.

- No pospiesz się! - pisnęła.

- Nie jestem już taki młody. Zaczekaj na swojego starego ojczulka. - zaśmiał się i jakoś zszedł po schodach. - I tak teleportujemy się dopiero w Hogsmeade, więc jeszcze kawałek do przejścia.

- Dlatego chcę jak najszybciej tam dojść! No chodź. - pociągnęła go za rękę i wyszli z zamku. 

*** 

- Która to sala? - ruszyła szybkim krokiem, zaglądając w każde pomieszczenie i wypatrując swojej mamy. 

- To nie tutaj. Musimy wjechać na trzecie piętro. - podszedł do windy, ale blondynka już poleciała po schodach. Nie miała czasu na czekanie. Mężczyzn westchnął z uśmiechem i wszedł do windy. 

Blondynka szybko wleciała po schodach na trzecie piętro i rozejrzała się po każdej z sal. W końcu natrafiła na prawidłową i popchnęła drzwi. 

- Mamo! - podbiegła do rodzicielki i przytuliła ją mocno. 

- Lena. - zachichotała. - Gdzie zgubiłaś tatę?

- Jedzie windą. Ja przybiegłam schodami. - powiedziała na jednym wdechu. Trochę się zadyszała. 

Odwróciła wzrok od mamy i w jej oczy rzuciła się kołyska obok łóżka Katherine. Podeszła do niej i zajrzała do środka. Na jej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech, a z oka poleciała pojedyncza łza. W środku ujrzała małą dziewczynkę. 

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz