- Nawet nie wiesz jak nie chcę opuszczać tego miejsca – westchnęła Celi, kiedy rozkoszowałyśmy się widokami Mrocznej Puszczy o poranku. W końcu nic tak nie poprawia humoru jak spacer po królewskich ogrodach w piękny wiosenny poranek.
- Przecież wiesz, że nie musisz tego robić – odpowiedziałam poprawiając małego Legolasa na moich rękach.
- Wiesz, że to niemożliwe – westchnęła. – Elrond ostatnio wyznał mi całą prawdę... To co się dzieje w Śródziemiu zaczyna mnie powoli przerażać – dodała krzyżując ze mną spojrzenia. – Teraz Elrond ma dużo więcej spraw na głowie, a ja staram się mu pomóc na tyle ile potrafię – dodała przenosząc wzrok na pobliski, rwący strumyczek.
- Postaraj się na chwilę o tym zapomnieć – zachęciłam blondynkę. – Naciesz się ta chwilą wolności od problemów i bliźniaków. – Na moje słowa blondynka cicho się zaśmiała, przez co uzyskałam zamierzony efekt.
- Masz rację – odpowiedziała dumnie się prostując. – Teraz to Elrond ma ich na głowie – dodała. – Musi się zrehabilitować po ostatniej akcji. – Tym razem to ja cicho się zaśmiałam, kiedy uderzyły mnie wspomnienia sprzed paru dni.
- Nie bądź dla niego zbyt surowa – powiedziałam lekko rozbawiona. – Wiesz jaki jest ostatnio zabiegany – dodałam szturchając ją lekko ramieniem.
- To jest żadna wymówka – fuknęła udając obrażoną. – Usiądziemy na chwilę? – zapytała przenosząc wzrok na małego elfa, na moich rękach.
Na jej słowa pokiwałam twierdząco głową siadając przy strumyczku. Wzięłam głęboki oddech rozkoszując się zapachem kwiatów oraz roślin, które dopiero zaczęły budzić się do życia. Nie dziwiłam się, że Celi nie uśmiechało się wyjeżdżać... Mroczna Puszcza tak jak zawsze robiła niesamowite wrażenie. W tamtym momencie niezmiernie cieszyłam się z tego, że to właśnie w tym miejscu będzie wychowywać się Legolas.
Pogłaskałam go po krótkich włosach przez co uśmiech mimowolnie wpłynął na moją twarz. W zasadzie to nie schodził z niej już od paru dni. Przez długi czas myślałam, że to ślub będzie najszczęśliwszym dniem w moim życiu, jednak naprawdę mocno się pomyliłam...
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak szczęśliwa byłaby teraz matka Thranduila – rozmarzyła się Celi, a na jej ustach pojawił się słaby uśmiech.
- Jaka ona była? – zapytałam ciekawa przypatrując się z uwagą blondynce, której wzrok skupiony był na rwącej wodzie. – Thranduil nic konkretnego mi o niej nie mówił – dodałam przenosząc wzrok na małego elfa.
- Była cudowna elfką – odpowiedziała przypominając sobie żonę Orophera. – Była zawsze uśmiechnięta, wiecznie zaczytana oraz uwielbiała naturę. W szczególności Mroczną Puszczę...Tak prawdę mówiąc to była jedną z lepszych osób jakie było mi dane poznać – dodała, a przed oczami blondynki stanął obraz uśmiechniętej oraz pięknej matki Thranduila.
- Pamiętasz ją dobrze? – zapytałam ciekawa odpowiedzi.
Celi pokiwała twierdząco głową. Trudno było o niej zapomnieć.
- Razem z Oropherem byli idealną parą. – Po tych słowach jej oczy na chwilę zaszły łzami. – Takiej miłości i oddania nie widuje się na co dzień – dodała na co posłałam jej zdziwione spojrzenie.
Nigdy nie słyszałam, aby ktoś mówił o dawnych władcach w taki sposób. Zazwyczaj ograniczało się to do tego, że król Oropher był świetnym wojownikiem, a królowa elfką o dobrym sercu.
- Co dokładnie stało się z matką Thranduila? – zapytałam niepewnie spoglądając z ukosa na blondynkę.
- Po śmierci męża... - zaczęła jednak na chwilę zawiesiła głos. – Załamała się, odcięła od świata, przestała jeść, pić oraz normalnie funkcjonować... Zabiła ją tęsknota – dodała na co delikatnie się zdziwiłam, ale i pokiwałam ze zrozumieniem głową.
CZYTASZ
Thranduil i Elen - Początek
Fanfic*** W TRAKCIE POPRAWEK *** Czy kiedykolwiek zastanawialiście się co sprawiło, że Thranduil stał się tak oschłą oraz nieczułą osobą? Odpowiedzi należy szukać na długo przed pokonaniem Saurona, Bitwą Pięciu Armii, a nawet narodzinami Legolasa. **** Z...