Rozdział III

519 31 15
                                    

Wstałam po 8:00 wypoczęta jak nigdy. Zastanawiałam się, czy wczorajsze wydarzenia nie nie były, tylko snem jednak kartka od Slendermana leżąca w jednej z szafek potwierdziła, że to, co się wczoraj wydarzyło było prawdą. Usiadłam na podłodze i schowałam, głowę w dłoniach. Przeżyłam spotkanie z mordercą. Mało tego do domu mnie odprowadził. Wstałam i zeszłam, na dół słysząc, dzwonek do drzwi. Otworzyłam i uśmiechnęłam się do mojej ukochanej blondynki.
- ty jeszcze nie gotowa? – zapytała, Caro wchodząc, do mojej kuchni i wyciągając mleko i płatki.
~ mi również miło cię widzieć – spojrzała na mnie wzrokiem, który doskonale znałam. Mówił on „idź, a ja zrobię śniadanie". Szybko poszłam do pokoju i ubrałam czarne dresowe szorty zieloną koszulkę i czarne klamki już miałam, wychodzić do moich uszu dobiegł głos Caro.
- Harl twoja mama napisała, że jedzie gdzieś z jakimś Frankiem i wróci za tydzień. Co jej odpisać?
~ Napisz „Ok” - powiedziałam, wchodząc do kuchni. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść cynamonowe płatki. Po posiłku niebieskooka rzuciłam w moją stronę czarną bluzę i obydwie wyszliśmy z domu. Kierując, się w stronę lasu rozmawiałyśmy, o chłopaku, w którym zakochana była Caro. Od wejścia dol czułam czy wzrok na moich plecach nagle zza drzew wyłoniła się dziwna postać wyglądem przypominające człowieka z naturalnie długimi kończynami, ostrymi zębami i białymi ślepiami. Usłyszałam tylko korek z ust mojej przyjaciółki. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam ją. Zaczęłyśmy, biec tak szybko, jak tylko potrafiłyśmy. Nagle zobaczyłam wielki budynek, a do moich uszu dobiegł przeraźliwy pełen bólu krzyk dziewczyny. Odsunęłam, się na trawę odpłynęłam. Obudziłam się na wygodnym łóżku w jakimś pomieszczeniu. Usiadłam i rozglądałam się po nim. Naprzeciwko łóżka było wielkie okno z dużym parapetem. Obok mebla została duża czarna szafa i tego samego koloru komoda.na z oknem stało czarne biurko z krzesłem. Ściany były w odcieni czerni i zieleni. Pokoju były dwie pary drzwi. Przez nie wszedł wysoki chłopak w dżinsach, w tej kurtce i masce, na którą opadały brązowe włosy.
- Na wreszcie się obudziłaś-rzekł
~ gdzie ja jestem? Kim ty jesteś? Gdzie moja przyjaciółka?
- Jesteś, w rezydencij Slendermana. Jestem Masky jego proxy. Twoja koleżanka nie żyje.

Chciało mi się płakać, gdy doszło do mnie, że już nigdy nie zobaczę ją uśmiechniętej twarzy i nie usłyszę i uroczego śmiechu. Jednak nie mogłam pozwolić sobie na łzy. Nie przy mordercach. chłopak kazał mnie ogarnąć swój wygląd i udać się do operatora. Lekko przestraszona Odrze włożyłam komodę i wyjęłam świeżą bielizną, zielone dresy i czarną koszulkę. Otworzyłam mahoniowe drzwi, które były wejściem do toalety i wzięłam, szybki prysznic, po czym ubrałam, wybrany wcześnie komplet i wyszłam z pokoju. Przed drzwiami z tym chłopak w żółtej bluzie i chyba czarne kominiarce z czerwonymi kropkami, które miały imitować oczy i czerwony odwrócony uśmiech.

- Cześć, jestem Hoody, Masky prosiłbym, zaprowadził cię do operatora.
Chłopak zaprowadził mnie przed wysokie czarne drzwi, w które miałam zapukać. Po pozwoleniu weszłam do gabinetu.
~ Dzień dobry Panie Slendermanie
- Witaj moje dziecko. Usiądź – usiadłam w miejscu wskazanym przez mężczyznę.
- jestem pod wrażeniem, że jako jedyna przeżyła spotkanie z Rake'm. Przykro mi, że twoja przyjaciółka nie miała tyle szczęścia – na wspomnienie mojej Caro łzy napłynęły mi do oczu. Nie dałam rady ich kontrolować. Kilka sekund później poczułam wielkie i silne ręce obejmujący mnie w tali. Wtuliłam się w jego ramiona. Gdy już się uspokoiłam, mężczyzna usiadł, na swoje miejsce.
~ dziękuję Panie Slendermanie i przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać dziecko to całkowicie normalna reakcja na stratę bliskiej osoby. No więc wracając, do tematu chciałbym, byś została moją proxy. Pokazałaś, że nigdy nie zostawiłabyś, towarzysza nieważne jak zła byłaby, sytuacja.
~ Panie Slendermanie, a co jakbym nie chciała zostać pana pomocnikiem?
- Zmuszony byłbym do zabicia twojej osoby.
Zestresowana przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego.
- Jeżeli jednak się zgodzisz, przejdziesz specjalny trening, który zakończy się testem i zamieszkasz z nami.
~ Zgadzam się-miałam wrażenie, że operator się uśmiecha. Wstał i otworzył mi drzwi, przed którymi czekał poznany wcześniej brunet.
- Masky oprowadzi cię po rezydencji, a potem dziewczyny pomogą ci zmienić wygląd. Musisz też wybrać broń i wymyślić pseudonim.
~ Dobrze proszę Pana i jeszcze raz dziękuję,
chłopak oprowadził, mnie po moim nowym domu i razem zeszliśmy do salonu. W nim siedziało 6 osób.
- Więc tak ten blondyn wyglądający, jak skrzat to Ben, czarnowłosa dziewczyna w masce grająca z nim na konsoli to Jane. Ta brązowowłosa z zegarkiem oku to Clockwork znana też jako Nataly, chłopak w Białej bluzie i rozciętymi policzkami to Jeff. koło niego na kanapie z gofrem w mordzie to Toby, a ten zajadający się z sernikiem to mój brat Brian. Jest jeszcze mała Sally, ale ona pewnie bawi się w swoim pokoju. Przywitałam się z prawie wszystkimi, bo Toby tylko na mnie spojrzał dziwnym wzrokiem i wyszedł. Jane poleciła mi, bym to olała, bo ten ma dzisiaj wyjątkowo zły humor. Pół godziny później dziewczyny porwały, mnie do jak się okazało, mojego pokoju.

Każdy zasługuje na miłość [W Trakcie Poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz