Jedną dobrą rzeczą było to, że niesławny profesor Snape był prawie katatoniczny wobec jego osoby; każdy inny uczeń kierował się czystym bezpieczeństwem.
Na pewno było to znacznie łatwiejsze dla Harry'ego. Chociaż wiedział, że w pewnym momencie będzie musiał odpowiedzieć na kilka niezręcznych pytań.
Ale kogo to obchodziło? Najlepszym sposobem był powrót profesora do lochów. Harry wolałby, żeby mężczyzna wyrzucał swoje wnętrzności w bezpiecznym miejscu. Głowy potoczyłyby się, gdyby profesor Snape był widziany w tak poniżającym momencie. Harry nie chciał być inicjatorem tego zdarzenia. Nie, dziękuję. Miał już wystarczające powody, by jego życie było krótsze.
Gdy Harry i Snape przekroczyli próg gabinetu mężczyzny, Harry odetchnął z ulgą. Ciągle w połowie ciągnął Snape'a, ale teraz nikt ich nie widział. Jego ciało protestowało przeciwko udzielonemu wsparciu, ale Harry jakoś sobie z tym poradził. Kiedy w końcu dotarł do zwykłej ściany, która ukrywała drzwi do kwater Snape'a, przesunął dłonią po runach.
Harry uśmiechnął się, gdy runy zareagowały na jego dotyk. Kamień wtopił się w drzwi i Harry zaczął szukać klucza na szyi. Trudno było, gdy Snape mocno opierał się o jego bok, dłoń mężczyzny była przyciśnięta do ust, jakby czekał na odpowiedni moment by zwymiotować. Ale Harry sobie z tym poradził i kiedy drzwi się otworzyły, pociągnął mężczyznę.
- Kanapa - szepnął Snape, brzmiąc ponuro.- Zabierz mnie na kanapę.
Harry, który już to planował, posłuchał bez pytania. Snape upadł na kanapę z wyczerpanym westchnieniem. Potem mężczyzna oparł łokcie na kolanach, a dłonie zakryły twarz. Zasłona czarnych włosów osłaniała każdy widok. Harry stał nad mężczyzną, niepewny, co dalej.
- Gabinet - powiedział ochrypły Snape.- W kuchni. Wiele fiolek. Drugi rząd od góry, trzecia fiolka od lewej. Przynieś mi.
- Tak jest - powiedział Harry, odwracając się natychmiast. Powtarzał instrukcje w myślach, gdy wpadł do kuchni, przeszukując trzy szafki z naczyniami kuchennymi, zanim znalazł tą odpowiednią. Znalazł fiolkę i szybko wrócił do mężczyzny.
- Proszę pana - powiedział Harry, wyciągając eliksir. Snape powoli usiadł, biorąc zaproponowaną fiolkę. Wystrzelił korek i mikstura zniknęła w ustach Snape’a, krzywiącego się nieco później. Zatkał korek i wręczył pustą fiolkę Harry'emu, który ją zabrał. Czekał, ponownie niepewny, co robić. Kiedy Snape pochylił się z powrotem do swojej skulonej pozycji, Harry postanowił zanieść fiolkę z powrotem do kuchni.
Po ustawieniu fiolki na blacie Harry wrócił do salonu, wewnętrznie wdzięczny, że odległość między tymi dwoma miejscami nie była większa niż narzucona długość.
- Wszystko w porządku, profesorze?- zapytał Harry, niepewnie podchodząc bliżej.
Nastąpił długi wdech, zanim Snape znów usiadł prosto. Wyglądał znacznie lepiej niż wcześniej, ale było oczywiste, że latanie wciąż na niego wpływa.
- Tak- powiedział Snape. Jego ciemne oczy wpatrywały się w Harry'ego.- Doceniam twoje szybkie posłuszeństwo.
Harry nie mógł powstrzymać promiennego uśmiechu. Snape wyglądał na zakłopotanego i odwrócił wzrok.
- Dlaczego poczuł pan mdłości, profesorze?- zapytał Harry.-Co się stało?
- Ja… choruję na chorobę powietrzną. Zazwyczaj unikam latania, kiedy to możliwe.
CZYTASZ
Jeden z tych dni | Harry Potter Severitus Tłumaczenie
FanfictionAkcja dzieje się na piątym roku. "Harry Potter i Severus Snape zmuszeni do pozostania w odległości 10 stóp od siebie, muszą nauczyć się dogadywać lub umrzeć próbując. Ale w najtrudniejszych czasach można się nauczyć rzeczy, o których nie można było...