Zanim zdecydujesz się dobrowolnie oddać krew konieczne jest spełnienie pewnych wymagań. Przede wszystkim musisz skończyć 18-sty rok życia. Twoja waga ma przekraczać 50 kg, przy czym musi być również proporcjonalna do wzrostu. Nie możesz być przewlekle chory. Nie będę tutaj przytaczać wszystkich przeciwwskazań zdrowotnych, bo jest tego zbyt dużo, dlatego odsyłam do strony https://krwiodawcy.org/(w zakładce „kto nie może oddawać krwi" wszystko jest rozpisane). Jeżeli pijesz alkohol, nie możesz go spożywać 24 godziny przed zabiegiem. Dzień przed należy dobrze wypocząć, wyspać się. Pamiętaj, że oddawanie krwi to duży wysiłek dla organizmu (stracisz 450 ml, czyli jedną jednostkę). Wypij około 2 litrów wody w dniu poprzedzającym donację oraz litr w dniu zabiegu. Zjedz posiłek bogaty w węglowodany (ja mogę polecić tutaj owoce) i białka. Unikaj tłuszczu, krew lipemiczna nie nadaje się do przetoczenia. Teraz uwaga do dziewczyn. Nie możecie oddawać krwi w trakcie miesiączki i przez trzy dni po jej zakończeniu, trzeba mieć to na uwadze.
Tyle tytułem wstępu. A jak wyglądał mój pierwszy raz? Wybrałam Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie (ul. Rzeźnicza 11). Ze względu na panującą pandemię procedury były nieco zaostrzone. Zaraz po wejściu poproszono mnie o stanięcie na macie odkażającej obuwie i zmierzono temperaturę (nie mogła przekraczać 37,3℃). Okazałam dowód w celu sprawdzenia czy nie jestem objęta kwarantanną i dostałam do wypełnienia ankietę odnoszącą się do tego, czy miałam kontakt z osobą z potwierdzonym koronawirusem lub przebywającą na kwarantannie itp. Ankieta została sprawdzona, nie stanowiłam zagrożenia. W normalnych warunkach nie wypełniałabym takiego druczku.
W szatni zostawiłam niepotrzebne mi rzeczy. Wystarczy zabrać ze sobą dowód osobisty, telefon i długopis. Obowiązkowo odkaziłam dłonie i założyłam foliowe ochraniacze na buty. Dalej schodami na piętro do rejestracji. Podeszłam do maszyny przypominającej automat z biletami na przystankach. Wybrałam opcję „krew pełna" i dostałam dwa bilety z numerem identyfikacyjnym: K049. Po tym numerze zostałam wezwana do rejestracji i to na nią, z tego co mi się wydaje, najdłużej czekałam. Przy okienku pani prosiła o kolejne okazanie dowodu i podanie jednego z wydrukowanych wcześniej biletów (drugi został u mnie). Dostałam następną ankietę (już ostatnią nie przerażajcie się :D), której pierwszą stronę wypełniałam przy okienku. Dotyczyła moich danych osobowych. Kolejne strony mogłam już wypełniać przy stoliku (pomiędzy miejscami były ścianki przedziałowe dla większej dyskrecji). Jeżeli ktoś jest ciekawy jak taka ankieta dla kandydata na dawcę wygląda ponownie odsyłam do strony https://krwiodawcy.org/ (zakładka „ankiety dla kandydatów na dawców"). Składa się z tego co pamiętam z ponad pięćdziesięciu pytań na które mam obowiązek odpowiedzieć zgodnie z prawdą. A i jeszcze jedno. Jeśli pomylisz się przy wypełnianiu ankiety, błąd przekreśl i dodatkowo postaw przy nim parafkę. Taka procedura.
Z wypełnioną ankietą czekałam, aż wezwą mnie do laboratorium. Na korytarzu był ekran wyświetlający numer kandydata oraz numer gabinetu do którego powinien wejść. Kiedy przyszła na mnie kolej znów okazałam dowód (trzeba to robić na każdym etapie), pobrano mi krew i tutaj proponuję wybrać rękę w którą chcesz, żeby cię ukłuli, bo krew będziesz oddawał z ręki niekłutej. W moim wypadku próbka była pobrana z prawej ręki, a właściwy zabieg przeprowadzono na lewej. Czemu wzięto ode mnie dwie ampułki krwi? W celu sprawdzenia czy nie jestem zakażona np. HIV lub WZW. Gdyby test wyszedł dodatnio nie mogłabym oddać krwi. Opuściłam laboratorium i czekałam na wezwanie do gabinetu lekarskiego. Właśnie tam złożyłam ankietę otrzymaną przy rejestracji i znów dowód. Lekarz zadał mi kilka pytań typu: czy była pani w ciągu swojego życia w szpitalu? Czy przechodziła pani w ciągu ostatniego tygodnia zabieg stomatologiczny? Czy przyjmuje pani stale leki? Czy kiedykolwiek miała pani ciężki uraz? Zmierzył mi ciśnienie i osłuchał, po czym orzekł, że jestem zdolna do oddawania krwi. Wytłumaczył gdzie jest sala pobrań, więc już byłam praktycznie na ostatniej prostej do uzyskania tytułu Honorowego Dawcy Krwi. Chociaż muszę przyznać, że wizyta w gabinecie była najbardziej stresującym momentem tego przedsięwzięcia. W końcu od lekarza zależy czy zostanę zakwalifikowana czy nie. Zapytał się mnie ile zjadłam i wypiłam, a po uzyskaniu odpowiedzi stwierdził: „Jest pani kompletnie nieprzygotowana". Myślałam w tamtym momencie, że to oznacza dyskwalifikację. Na szczęście nie. Zwrócił mi tylko uwagę, że powinnam była przyjąć więcej węglowodanów i płynów. Po oddaniu krwi zalecił posiedzieć w RCK i odpocząć 30 minut, żebym nie zemdlała na ulicy, bo to mój pierwszy raz.
CZYTASZ
Honorowe krwiodawstwo: co i jak?
Non-FictionJak zostać Honorowym Dawcą Krwi? Niedawno zdecydowałam się na ten krok i dobrowolnie oddałam krew. Jeżeli Tobie również ten pomysł chodzi po głowie, a jeszcze się wahasz, zapraszam do zapoznania się z moimi wspomnieniami z tego dnia. Każdy pierwszy...