Nico starał się spojrzeć w oczy sfinksa z taką determinacją, na jaką było go teraz stać.
– Jakie warunki? – spytał Percy zaciskając pięści. W ręku już trzymał odetkany Orkan gotów rzucić się na stwora.
– Takie jak zawsze – zaśmiała się chłodno Sfinks. – Macie tylko jedną szansę, odpowiecie źle, giniecie, zgadujecie, ja zjadam siebie. Proste? Proste. Do rzeczy:
Jestem granicą, co nie zna granic
Zmierzanie ku mnie nie zda się na nic.
Bo ja oddalam się z każdym krokiem
Choć zawsze jestem jak sięgnąć okiem.
Co za mną leży, wszyscy chcą wiedzieć
Ale ja leżę zawsze na przedzie.Nicowi zaschło w gardle. W desperackiej próbie zwilżenia nieco zaschniętych ust oblizał językiem wargi, jednak to na niewiele się zdało. Nie znam odpowiedzi, pomyślał z rozpaczą i zaczął zastanawiać się, czy zdołają zabić Sfinks. Jakby nie patrzeć, była ich dwójka herosów i to w dodatku doświadczonych, a potwór jeden. Zerknął na półboga stojącego obok; Jackson wyglądał jakby powstrzymywał chęć rzucenia się na stwora, ale kątem oka Nico dostrzegł niemalże niewidzialny wysiłek malujący się na jego twarzy, jakby naorawdę mocno wytężał swój umysł.
– Hmmm... – zaczął syn Posejdona. – A może tak... pani Sfinks... podała by pani jakąś podpowiedź?
– Nie.
Nico nagle coś sobie przypomniał. Zamknął oczy i ze skupieniem zaczął przemierzać swoją pamięć. Bianca uwielbiała takie zagadki. Miała nawet zeszyt w którym rozwiązywała je i wymyślała własne.
Teraz chłopak był niemal pewien, że kiedyś słyszał z jej ust podobną zagadkę, której wtedy jako dziecko nie umiał rozgryźć. Skup się, Nico, szeptał w myślach i wytężając umysł starał się przypomnieć sobie rozwiązanie.
Ale nim przypomniał sobie rozwiązanie, Percy rzucił się z mieczem na potwora.
***
– Ej, Valentin – szepnęła brązowowłosa gryfonka. – Val, wstawaj.
Hermiona jeszcze parę razy potrząsnęła blondynką, aż w końcu ta z cichym jękiem uniosła głowę.
– O co chodzi, Miona?
– Zasnęłaś nad wypracowaniem z transmutacji – powiedziała cicho. – Chłopaki chciały Cię przenieść, ale w końcu pozwolili mi Ciebie obudzić. Sami byli padnięci, więc poszli już spać.
– Yhym, tak – mruknęła półprzytomna Valentin. – Która godzina?
– Koło dwudziestej – oznajmiła Granger. – Ale musimy jutro rano wstać, by towarzyszyć Ronowi w naborach do drużyny quidditcha.
– Ale jutro jest piątek, a nabory dopiero popołudniu – oponowała Jones.
– Ale musimy dopilnować, by Ron cokolwiek zjadł, wesprzeć go na duchu i w ogóle – dalej twierdziła Miona.
– Uch, no dobra, jak chcesz – poddała się Valentin. – A kiedy według Ciebie jest to "wcześnie rano"?
– Siódma.
– Co?! Lekcje mamy na dziewiątą! – krzyknęła Valentin.
– Ale zawsze gdy Ron się denerwuje wstaje wcześniej i idzie prawie pierwszy na śniadanie.
– Dobra, już wszystko rano – oznajmiła blondynka machając pijacko rękami. – Rano.
Po czym poczłapała na górę i zasnęła na łóżku Hermiony w ubraniach.
***
– Percy! Coś ty narobił!?
– Ja... ja nie wiem...
Percy leżał plackiem na ziemi, a Sfinks nad nimi patrzyła na nich gniewnie. Z jej pyska kapała złota krew, a na włosach z karku widniały łyse koła. Nico ze zdumieniam wpatrywał się w chłopaka, który nie przytomnym wzrokiem wpatrywał się w oblicze potwora.
– Ja... ja nagle się tak dziwnie poczułem... – mówił Percy z zamglonym wzrokiem. – Taki... rozkaz... – wymamrotał bezradnie i niemal szeptem.
Nico wpatrywał się z rozczarowaniem chłopaka. Nie zabił Sfinks i tylko bardziej ją rozłościł. Chociaż zamysł był niezły.
Jackson rzucił się na potwora i nim ten się zorientował, drasnął go mieczem w szczękę. Sfinks próbowała zepchnąć chłopaka ze swojego grzbietu, gdy ten starał się wbić miecz pomiędzy jej sierść. Di Angelo był nawet w za dużym szoku by mu pomóc.
Jednak potem, gdy już półbóg miał zadać Sfinks śmiertelny cios, sierść potwora zalśniła i rozbłysła jasna, złotawa poświata, której towarzyszył huk, i coś Percy'ego jak za pomocą niewidzialnej ręki odepchnęło do tyłu. Chłopak spadł na ziemię, a Sfinks coś mruknęła i przytrzymała herosa łapą.
– Nie taka była umowa! – krzyknęła dociskając pierś Jacksona do podłoża.
Tak więc teraz Percy leżał parę kroków od Nica i obaj nie wiedzieli co robić. Potwór już trochę doszedł do porządku i nie wyglądał jak po ataku jakiekogolwiek herosa.
– Rozwiążemy zagadkę – oznajmił Nico. – Potrzebujemy tylko trochę czasu.
Tylko że nie mieli za wiele czasu i nie uratowałby ich już nawet bilet ulgowy.
jak tam wakacje? ja jestem wlasnie z kuzynka (z ktora rzadko sie widuje, bo mieszkamy od siebie daleko) u babci, wiec sie nie nudze :))
w wakacje planuje tez nieco "odpoczac" od wattpada (choc pewnie mi sie to nie uda haha) wiec rozdzialy beda troche rzadziej (a juz poprawialam swoja aktywnosc na tym ficzku...).
wiec zycze wam udanych wakacji, duzo chillu i zero nudy! trzymajcie sie!
(swoja droga, kto zauwazyl, ze czesto uzywalam w tej notce slowa "wiec"?)
CZYTASZ
DON'T FORGET ABOUT YOUR OLD FRIEND. . . leo valdez (zawieszone?)
Fanfiction❝ valdez, przysięgam na wszystkich bogów, że zaraz cię zabiję ❞ życie valentin jones i leo valeza było dziwne. jedno było pewne - że przez ten czas rozłąki nie zapomnieli. bo nie zapomina się. nie zapomina się o swoim dawnym przyjacielu. czyli troc...