Rozdział VII

728 28 24
                                    

- Caleb i Jude? - rzuciła w przestrzeń skonfundowana Rose. Nie było to szczególnie głośne, ale widocznie wystarczyło, by przykuć ich uwagę. Niemal równocześnie odwrócili głowy w naszym kierunku.

- Rose?

- Sky? - zapytali jednocześnie, a potem spojrzeli na siebie wrogo. To głupie, ale niemal spodziewałam się, że zaraz autentycznie zaczną na siebie warczeć, tak bardzo przypominali walczące o dominację ogary.

- Um... Hej - przywitałam się niepewnie. Moja przyjaciółka im pomachała. Niby entuzjastycznie, ale, jak na nią, wypadło to dość niemrawo.

- Cześć.

- Siemanko.

Zapadła niezręczna cisza. Przerwała ją dwubarwnowłosa.

- Coś się stało? Byliście dość głośno...

- Myślałyśmy, że coś się stało - przytaknęłam.

Spojrzeli na siebie, wciąż wrogo. Po kilku sekundach Sharp wziął głęboki oddech. Powoli wypuścił powietrze i odwrócił się w naszą stronę. Jego twarz znowu była nieczytelna.

- Nic, czym piękne panie powinny się przejmować - odpowiedział nam Stonewall z charakterystycznym dla siebie, skrzacim uśmieszkiem.

- Ten jeden jedyny raz muszę się z nim zgodzić - przyznał okularnik z minimalną niechęcią.

- Aha...

Co tu dużo mówić? Absolutnie nas nie przekonali. Skoro jednak zawarli tymczasowy sojusz, zdecydowałyśmy się go nie psuć. Jeśli to coś poważnego, to dowiemy się prędzej czy później. Skłaniałyśmy się jednak ku temu, że poszło o jakąś pierdołę. Cała szkoła wiedziała o tych ich utarczkach. Caleb jest jedną z niewielu osób, które mają odwagę notorycznie odwalać coś, by zirytować Króla Szkoły. I to bynajmniej nie dlatego, że się przyjaźnią, wręcz przeciwnie.

- Więc... Co tu robicie? - zagaiła Hope.

Spotkało się to z ciszą. Panowie jakby się zawiesili. Zwłaszcza niższy. Wpatrywał się w czerwonooką jak urzeczony, a ona poruszyła się nerwowo. To wybudziło go z transu.

- Wyglądasz... Zniewalająco - powiedział tonem, którego mogłoby użyć dziecko po dowiedzeniu się, że zaraz dostanie ulubioną czekoladę. Taki był rozanielony!

- O. - Rose przybrała kolor swojej sukienki. - Dziękuję - bąknęła. On też lekko się zarumienił. Patrzyli sobie w oczy.

- Miiiiłoość rooośnieee wooookóół naaaas - zanuciłam, mszcząc się za wcześniej. O ile to w ogóle możliwe, zrobili się jeszcze czerwieńsi. Odwrócili wzrok.

Ale nie tylko oni... Zauważyłam, że Jude też nagle zwrócił głowę w stronę ściany, pokryty leciutkim rożem. Pewnie z wrażeń po przyjrzeniu się mojej przyjaciółce... Nie mogłam go winić. Niemniej, zrobiło mi się trochę przykro. Bo na mnie pewnie nikt nigdy nie spojrzy w taki sposób jak Caleb na Rose. Jak na kogoś zupełnie wyjątkowego.

Wtedy zaburzał czyjść brzuch. Mój nie, Rose chyba też nie, więc pewnie któregoś czy chłopaków. Obstawiałabym niższego.

- Właśnie miałyśmy iść na jedzenie. Dołączycie się? - zaproponowała dwubarwnowłosa.

- Z chęcią! Umieram z głodu! - rozentuzjazmował się Stonewall. Sharp wydawał się niezdecydowany, ale pod wpływem prowokującego spojrzenia drugiego, podjął decyzję.

- Czemu nie? - wzruszył ramionami.

Ruszyliśmy więc w stronę zakątku restauracyjnego. Po drodze ponownie rozgorzała dyskusja, gdzie iść.

- McDonald - nie ustępowała Hope.

- KFC - zaprotestowałam.

- McDonald - Caleb poparł moją przyjaciółkę. Tylko Jude się nie odezwał. Zapytaliśmy go o zdanie.

- Ja preferuję Burger King - odparł z powagą.

Pozostała trójka, w tym ja, wybuchnęła śmiechem. A gdzież by indziej? Powód naszej wesołości popatrzył na nas zmieszany, ale po chwili i on zrozumiał nieplanowany żart.

- Ha ha ha - sarknął, przewracając oczami. Ale mnie nie oszukał, widziałam, że nieznacznie do uśmiechnął.

Jak można wywnioskować, ostatecznie wygrała opcja CalRose. Było 2:1:1, więc sprawiedliwości stało się zadość.

Zajęliśmy miejsca przy czteroosobowym stoliku. Na kanapie siedziałyśmy ja i Rose, a na krzesłach na przeciwko nas Jude i Caleb. Hope i Stonewall siedzieli bliżej przejścia, więc zebrali zamówienia wszystkich i poszli zamówić. Miałam nadzieję, że wezmą to, co mieli. W tym czasie zostałam sama z kapitanem Królewskich. Zapadła trochę niezręczna cisza.

- Nowa bluza? - zagaił w końcu. To uświadomiło mi, że wciąż mam założony kaptur. Pospiesznie go zdjęłam, lekko się rumieniąc.

- Tak. Stąd wiedziałeś? - spytałam, zaciekawiona. Przez chwilę wyglądał na trochę zbitego z tropu.

- Nigdy cię w niej nie widziałem.

Okej, to logiczne. Ale przecież tak na dobrą sprawę rozmawialiśmy tylko kilka razy i raczej nie widział większości mojej skromnej garberoby. Chyba, że... zwraca na mnie uwagę także w innych okolicznościach? Mentalnie potrząsnęłam głową. To takie durne! Po co miałby patrzeć na nic nieznaczącą nieudacznicę, brzydką szarą myszkę, w celu innym niż naśmiewanie się z niej? To nie jakieś opowiadanie czy film, a takie rzeczy nie zdarzają się w rzeczywistości!

- O.

- Przeuroczo w niej wyglądasz. Zwłaszcza, kiedy masz jeszcze kaptur I się rumienisz  - uśmiechnął się miękko.

- O - odpowiedziałam inteligentnie, pokrywając się wściekłą czerwienią. Byłam mocno zdziwiona, ale i ucieszona. Czyli jednak moja osoba nie odebrała ubraniu całego uroku! - Dz-dziękuję.

Po chwili wróciła pozostała dwójka z naszym jedzeniem. Zauważyłam, że czerwonooka też przybrała pomidorowy odcień. Szatyn za to szczerzył się z samozadowoleniem. Zdobyłam się na miernego lennyface'a w jej stronę. Odpowiedziała tym samym.

Zaczęliśmy jeść. Miłośnik pingwinów w żaden sposób nie skomentował tego, że zamiast BigMacka dostał HappyMeal. Widocznie nie chciał dać satysfakcji gościowi, który PRZYPADKOWO pomylił jego zamówienie. Łatwo się domyślić, kim ów osoba była. W życiu nie pomyślałabym, że zestaw dla dzieci można spożywać z taką godnością! Możnaby prawie pokusić się o stwierdzenie, że z taką samą dumą mógłby posilać się wykwintnym dzikiem król Anglii przy pomocy złotych sztućców, a nie nastolatek fastfoodem!

- Myślę, że tobie przyda się dużo bardziej - rzucił Jude sucho, podając drugiemu chłopakowi zabawkę z zestawu. Była to maska Pinkie Pie z My Little Pony.

- Dziękuję za ten hojny dar, o panie! - wziął ją tamten z dramatyczną przesadą. A potem ją założył. I tak paradował, dumny z siebie. Wyglądało to przekomicznie. Zrobiłyśmy nawet kilka zdjęć.

Generalnie posiłek zminął nam w przyjemnej atmosferze. CalRose dużo śmieszkowali, więc było zabawnie. Zaczęli odgrywać nawet scenki z bajki! I jakiegoś filmiku z yt. "Kuce z Bronksu" czy jakoś tak. Niestety w pewnym momencie dwubarwnowłosa trochę źle się poczuła i musiałyśmy iść.


W zeszycie ten rozdział wygląda na sporo dłuższy :/ A od teraz chłopaki z Inazumy jako magiczne kucyki to moja nowa religia XDD. Jak myślicie, którymi byliby Caleb i Jude? A Rose i Sky?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 05, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zakochana w Królu ~ Jude Sharp x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz