Rozdział 9 - "Nie możemy o niej zapomnieć"

761 52 7
                                    

Kenan:

Oboje nie przestajemy na siebie patrzeć. Ani ona, ani ja nie mamy zamiaru odpuścić. Muszę wiedzieć gdzie jest Andre. Jak z nim pogadam to dowiem się co z Marcusem. To oczywiste i normalne, że się martwię.

- Powiedziałam coś. Idź zajmij się sobą. - syczy przez zęby.

- To jakaś tajemnica gdzie jest Władca? Mam prawo z nim porozmawiać. - mówię.

- Rozkazuje ci odejść. - warczy.

- Nie możesz mi rozkazywać. To że pilnujesz drzwi do pokoju Władcy, nie oznacza, że jesteś kim wyjątkowym. Nie jesteś żołnierzem, a to oni mają najlepiej w imperium. - zaznaczam.

- Dość tego! - krzyknęła i wyciągnęła pistolet. - W tej chwili wychodzisz z budynku i zajmujesz się swoją pracą! - zawarczała mierząc bronią we mnie.

Cofnąłem się, ale mój wyraz twarzy się nie zmienił. Ciśnienie się jej podniosło bo powiedziałem prawde? Żałosne.

- Odłóż broń. - mówię stanowczo.

- Za kogo ty się uważasz, co? Myślisz, że jak masz poparcie u Władcy to jesteś lepszy?! Gówno prawda!! To ja cały czas pilnuje by był bezpieczny. Nie potrzebuje was! - wykrzyczała.

Jej słowa wyrażają jej głupote. Andre nie potrzebuje ochrony. To bardziej on nas broni. Dziewczyna nie przestaje celować we mnie. Wątpie by nacisnęła za spust, ale narzędzie może samoistnie wystrzelić. Niestety tak się zdarza i mam nadzieje, że teraz nie nadejdzie ta pora.

- Nie mierz w Kenana. - usłyszałem ostry ton Leah.

Wyjrzałem zza ramienia. Szarowłosa trzyma pistolet wycelowany w nieznajomą. Nie mam pojęcia skąd go ma, ale w obecnej chwili nie mam czasu o tym myśleć. Jeśli coś nie zrobię to obie się pozabijają.

- Do diabła z wami. - warczy nasz chwilowy wróg.

Dokładnie zobaczyłem jak chce nacisnąć za spust. W ostatniej chwili uderzyłem ją w przedramie i tym samym wytrąciłem broń z jej ręki. Narzędzie upadło na ziemie nie strzelając. Złapałem dziewczyne i przygniotłem ją do ściany. W geście obrony obie ręcę umieściła na moim nadgarstku. Nie ściskam dłoni, więc może spokojnie oddychać. Nie chcę jej skrzywdzić.

- Johanna? Możesz nam pomóc? - chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi nieznajomy głos.

Spojrzałem w głąb korytarza. Pewne drzwi są otwarte, a z pokoju wydobywa się ostre światło. Dokładnie widzę cienie ludzi z pokoju. Puściłem nieznajomą o imieniu Johanna.

- Wołają cię. - mówię i tym samym odpuszczam.

Spojrzała na mnie zaskoczona, po czym bez słowa odeszła szybkim krokiem. Westchnąłem głośno. Jeszcze chwila, a doszłoby do tragedii. Mam prawo się martwić o Marcusa, ale muszę działać bardziej ostrożnie. Nie powinienem podnosić głosu i tym samym rękę. Tak się nie zachowują dorośli. Wróciłem wzrokiem na Leah, kiedy Johanna zniknęła za drzwiami.

- Spokojnie. - oznajmiam widząc, że dziewczyna cały czas trzyma broń wycelowaną przed siebie.

- Wszystko gra. Po prostu spanikowałam, kiedy zaczęła mierzyć w ciebie z broni. - tłumaczy zniżając ramiona.

Zrobiła kilka wdechów na uspokojenie, po czym schowała pistolet w spodnie.

- Poinformuje o tym incydencie Andre. - wyznaje.

- Ciekawe dlaczego nie chciała powiedzieć gdzie on jest. - wtrąca zamyślona.

- Podejrzewam, że po prostu chciała pokazać, że jest lepsza. - wzdycham.

Dzierżycielka Diablo Wojna WładcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz