ɪ sᴛɪʟʟ ᴡᴏɴᴅᴇʀ ᴡʜᴇʀᴇ ʏᴏᴜ ᴀʀᴇ

119 19 11
                                    

And if i meant every word that i ever said,
You would probably question the life i have led.
You'd probably think i'm an evil broken person
And you would be right.

Tim był zakochany. Szaleńczo zakochany. I choć jeszcze kilka miesięcy temu nigdy nie sądził, że kiedykolwiek pozna smak owego uczucia, ani tymbardziej, że będzie obdarzał nim mężczyznę, teraz wszystko wydawało się dużo lepsze. Bo Brian był idealny; zawsze uśmiechnięty, pomocny i wyrozumiały. Sama jego egzystancja sprawiała, że Tim chciał być lepszym człowiekiem. Ten mężczyzna sprawiał, że Wright czuł się, jak najnormalniejsza osoba; przestał uważać się za złego, zepsutego potwora. Brian pokazał mu prawdziwe życie, poza murami szpitala psychiatrycznego. Nauczył go tak wielu rzeczy; to dzięki niemu Tim przestał być chorobliwie nieśmiały i zaczął łatwiej nawiązywać kontakty z innymi.

Można by powiedzieć, że ich znajomość umarła śmiercią naturalną. Widywali się coraz rzadziej, aż w końcu kontakt się urwał. Tak już po prostu bywa. Jednak Brian na stałe zamieszkał w sercu Tima i mimo, że ich przyjaźń najzwyczajniej w świecie się skończyła, miłość którą Wright darzył szatyna wciąż się w nim tliła. Czuł, jakby nie mógł pokochać nikogo innego.

"Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze." powiedział mu kiedyś na odchodne, kiedy spotkali się przypadkiem w centrum handlowym. Nie byli już najlepszymi przyjaciółmi, ale Tim nie przypuszczał, że to będzie ich ostatnia rozmowa. Potem parę razy próbował się z nim skontaktować, ale każda próba kończyła się fiaskiem. W końcu się poddał, choć wciąż nie mógł przestać o nim myśleć.
Czasami miewał bezsenne noce, kiedy próbował go znaleźć na portalach społecznościowych, ale nic z tego nie wychodziło. Zazwyczaj kończył wtedy siedząc w oknie z papierosem, patrząc w gwiazdy i wspominając noc, kiedy Brian pokazał mu gdzie znajduje się wielki wóz. Dostrzegł go wtedy pierwszy raz i to wtedy, pierwszy raz zrozumiał, jak bardzo kocha tego chłopaka.

Jay był Brian'a totalnym przeciwienstwem. Był niezręczny, chudy i nie bardzo urodny. Jednak Tim go lubił i trochę go pociągał. Miał tendencje do wciągania ich w kłopoty i to była jego i Briana jedyna wspólna cecha. Czasem nocami, kiedy Merrick leżał w niego wtulony Tim gapiąc się w gwiazdy za oknem marzył by to jego były przyjaciel był w tym miejscu. Nie mógł go wyciągnąć ze swojej głowy i nie mógł przez to pokochać Jay'a. Darzył go jedynie wielką sympatią.

Pod koniec dnia to i tak nie miało znaczenia. Ostatni raz kiedy zobaczył Briana Tomasa nic nie było u niego dobrze. Był martwy i wszystko to była jego cholerna wina. Kiedy zobaczył kto kryje się pod czarną maską był spokojny, ale w jego głowie kłębiło się tysiące myśli. Każda z nich powtarzała jego imię. To on go zabił. To wszystko przez ich przyjaźń. Gdyby nigdy się nie poznali, każdy z jego byłych przyjaciół wciąż by żył, albo był przy zdrowych zmysłach. Koniec końców wszystko, czego nauczył go Brian runęło, niczym domek z kart.

Prawda była taka, że w rzeczywistości był złym, zepsutym potworem, niszczącym wszystko, a jego lepsza strona była tylko iluzją.




Krótkie, ale połowa z tego leżała w moich notatkach przez dwa lata, to to wziełam dokończyłam (zupełnie inaczej niż miałam w planach) i oto powstał ten angstowy twór, który moim zdaniem jest totalnie bez jakiejkolwiek głębi.

🎉 Zakończyłeś czytanie i still wonder where you are 「ᴍᴀʀʙʟᴇ ʜᴏʀɴᴇᴛs」 🎉
i still wonder where you are 「ᴍᴀʀʙʟᴇ ʜᴏʀɴᴇᴛs」Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz