Pov Andy
Następny dzień strasznie mi się dłużył. Koło południa dostałem wiadomość od mamy, że nie wróci na noc. Nic nowego.
Postanowiłem wyjść na taras i pograć na gitarze. Najbliższych sąsiadów mam jakieś czterysta metrów stąd, więc nie powinno to nikomu przeszkadzać. Tak spędziłem godzinę może półtorej. Grałbym dalej gdybym nadal był sam. Co prawda nie widziałem jeszcze Beaumonta ale jestem pewien, że stoi za żywopłotem. Jego perfumy czuć z daleka.Nie myliłem się. Dosłownie minutę później był już obok mnie.
- Ładnie grasz - mówi nie witając się.
- Dzięki - rzucam niechętnie. Idziemy do domu gdzie brunet wyciąga zeszyty.
- Wpadnę po nie wieczorem - kiwam głową. Beaumont opuszcza mieszkanie a ja biorę się za przepisywanie lekcji. Było tego tyle, że skończyłem gdy za oknem było już ciemno. Rye nie przyszedł po zeszyty. W sumie to nawet lepiej.
Z ciekawości przeglądałem zeszyty Beaumonta. Zauważyłem, że notatki z ostatnich dni robił bardzo starannie i dokładnie. Natomiast wszystkie poprzednie to w większości tylko tematy. Jak on się z tego uczy?Stwierdziłem, że pójdę do sklepu po coś do picia. Ubrałem się i uprzednio zamykając drzwi ruszyłem wzdłuż drogi. Miałem do pokonania jakiś kilometr. Niezbyt mi się spieszyło. Coś ewidentnie się ze mną dzieje. Wcześniej pewnie leżałbym na łóżku popijając kranówkę i wściekając się, że nie kupiliśmy nic do picia...
Gdy wracałem spacerkiem do domu z lasu usłyszałem przeraźliwy krzyk
(z jednej strony drogi znajdują się domy a z drugiej rozciąga się las) odstawiłem butelkę wody i puszkę Monsterka na pobocze i niepewnie ruszyłem w stronę głosu. Wszedłem między drzewa i wyciągnąłem telefon. Było bardzo ciemno więc włączyłem latarkę. Rozejrzałem się dookoła jednak nikogo nie zauważyłem.
- Jest tu ktoś? - słyszę szelest a po moim ciele przechodzą ciarki.
- Tutaj... - odzywa się pełen bólu głos. Biegnę w jego kierunku i w końcu go odnajduję. Oparty o drzewo i cały zakrwawiony leżał... Rye!?
- O mój... - nie kończę bo robi mi się słabo.
- Andy?
- Tak Rye to ja. Spokojnie pomogę ci - nie zwracając uwagi na naszą relację musiałem mu pomóc.
- Możesz wstać? - pytam. Brunet z moją pomocą staną na nogi, jednak chwiał się tak, że zwątpiłem w to czy dojdzie mieszkania.Po jakichś czterdziestu pięciu minutach byliśmy już u mnie. Rye wyglądał co najmniej fatalnie.
- Idę po apteczkę - mówię i dosłownie biegnę do kuchni. Kilka sekund później jestem spowrotem. Najpierw zacząłem opatrywać rany na głowie. Rozcięty łuk brwiowy i rozwalona warga to jedynie niektóre z jego obrażeń. Dopiero gdy skończyłem opatrywać głowę zauważyłem, że ma rozdarty i mocno zakrwawiony podkoszulek. Trochę dziwne, że był tylko w nim bo na zewnątrz jest zimno.
- Zdejmiesz sam koszulkę? - pytam co dość dziwnie brzmi. Beaumont próbuje pozbyć się ubrania, jednak jego próba kończy się porażką.
- Żeby nie było. Nie chcę cię rozbierać ale inaczej nie da się ogarnąć rany - mówię zażenowany na co on lekko się uśmiecha.Zdejmuję z niego koszulkę a moim oczom ukazuje się olbrzymia rana. Wyglądało to jakby zaatakował go niedźwiedź albo inny drapieżnik.
- Nie wygląda to najlepiej. Może pójdziemy do szpitala? - pytam na co on przecząco kiwa głową.
- To chociaż powiedz mi co się stało - mówię przykładając do rany wacik z wodą utlenioną. Brunet zwija się z bólu.
- Przepraszam - mówię
- Nie przepraszaj. Dziękuję Andy - mówi zaciskając z całej siły pięści w taki sposób, że jego mięśnie się napinają, w tym opatrywany przeze mnie sześciopak. Staram się nie zwracać uwagi na idealnie wyrzeźbione ciało Ryana, jednak przychodzi mi to z trudem.
- Dzwoń do swojej mamy i powiedz, że śpisz dzisiaj u mnie - mówię stanowczo. Brunet robi to o co proszę choć widzę, że niezbyt chce tutaj zostać.- Śpisz u mnie - mówię gdy kończy rozmowę.
- A ty? - pyta.
- Będę na fotelu obok. Jakbyś czegoś potrzebował to mnie obudzisz - Rye zgodził się. Poszliśmy do mojego pokoju. Pościeliłem mu łóżko a sobie fotel. Zgasiłem światło i usiadłem. Myślałem o tym wydarzeniu. Chciałem go zapytać, ale brunet już zasnął.
CZYTASZ
Different
FanfictionAndy przenosi się do nowej szkoły. Do jego klasy uczęszcza Rye - jego najlepszy przyjaciel z czasów dzieciństwa. kiedyś chłopcy spędzali ze sobą każdą wolną chwilę na zabawie. Dlaczego teraz Rye nawet nie odpowiada na "cześć" rzucone ze strony blond...