3. Carla

1.9K 78 5
                                    

Wszystkim się wydaje, że skoro mam tylko sześć lat to nic nie rozumiem. No może po części nie rozumie, ale rozumiem na tyle żeby wiedzieć kiedy stać prosto, kiedy dygnąć, kiedy pomachać do tłumu i kiedy siedzieć cicho.
Także może jako najlepszy obserwator rodziny skróce ich zachowanie.
Zacznijmy od najstarszego - Finn'a, chyba mnie nie lubi, żadko spędza ze mną czas sam na sam, więc mało o nim wiem i na tym skończę.
Elijah, jest młodszy, a jednak to on odgrywa w tym wszystkim rolę najstarszego, spędzam z nim kilka godzin dziennie na nauce różnych nudnych rzeczy.
Kol - najmłodszy z braci, jest zabawny, fajny i miły dla mnie i trochę wredny dla Rebekh'i za co lubię go jeszcze bardziej. Kol uczy mnie dziwnych rzeczy i przez to spędzam z nim większość czasu, lubię go, nawet bardzo.
Rebekh'a, najmłodsza, to widać i słychać. Jest wredna, udaje miłą, ale tak nie jest, ja to czuje, gdyby musiała albo chciała sprzedała by całą rodzinę, łącznie ze mną.
Na koniec i nie bez powodu zostawiłam Niklaus'a, dziwny człowiek, czuję od niego niechęć do wszystkiego i wszystkich, jednak gdy idzie do swojej pracowni i zaczyna malować zmienia się, przelewa swój ciężar i ból na półtno. Lubię się patrzeć jak pracuje, ponieważ wtedy mam spokój, nie to że coś, ale chyba każdy się go boi i gdy maluję nawet się do niego nie zbliżają, a co z tym idzie? Nie zbliżają się do mnie.

Jakoś w trakcie przyjęcia Klaus wziósł kieliszek z szampanem.
- Chciałbym wznieść toast. Za naszą małą siostrę, Carle, która skończyła dzisiaj sześć lat. To sześć lat nowej historii, historii, która ma wpływ na świat i nasze miasto, które rozwiną się z dnia na dzień... Wszystkiego najlepszego Carla.
I to jest te moment, kiedy na salę wjeżdża trzypiętrowy tort, a orgiestra zaczyna grać 'sto lat'.
Kol złapał mnie od tyłu i podniósł do góry żebym mogła zdmuchnąć świeczki.
Później usiedliśmy do stołu żeby zajadać się tortem.
- Carla.. - spojrzałam na Kol'a pytającym wzrokiem. - Chciałabyś dostać kolejny prezent?
- Może..
- To tak czy nie, bo mam tu takie małe coś, ale nie wiem czy chcesz.
- W takim razie chce.
- Kol mieliśmy jej nie rozpieszczać - wtrąciła się Rebekh'a.
- Rozpieszczam cię?
- Nieee.
- W takim razie proszę - dał mi czerwone pudełeczko.
- Dziękuję - otworzyłam.
- Założyć?
- Poproszę - dostałam piękną srebrną bransoletkę. - Co to?
Poczułam dziwne uczucie, gdy Kol ją zapią, coś jakby zamknęło mnie we mnie.
- Poczułaś coś?
- Jakbym się dusiła, ale nie duszę.
- Kol co ty zrobiłeś? - zapytał Elijah.
- Dzięki tej biżuterii, możesz kontrolować swoją magię, gdy będziesz starsza będziesz miała jej coraz więcej i kiedyś możesz przestać to kontrolować.
- Postaram się jej nie zdjąć.
- A teraz można prosić do tańca?
- Oczywiście - poszłam z Kol'em na parkiet i w śmiechu przetańczyliśmy kilka piosenek, do pewnego dziwnego momentu.
- Coś się dzieje - powiedział Kol i ruszył w kierunku wyjścia, poszłam za nim.
Nie słyszałam nic, ale Kol coś słyszał i szedł coraz szybciej i szybciej i zgubiłam się w ciemności. A że było wokół dużo drzew, to zrobiło się jeszcze straszniej. Usiadłam jak śrotka pod drzewem i się rozpłakałam, ale jak się okazało to nie koniec tragedii.
Pomiędzy tą ciemnością a drzewami coś migało i nagle zatrzymało się w jakiejś odległości ode mnie i zobaczyłam przerażające oczy, które zaczęły się do mnie zbliżać.

Carla Nikol Mikaelson | zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz