31. Lina holownicza

173 17 30
                                    

W komentarzu do tego, pierwszego akapitu napisałam streszczenie, co się działo w poprzednich częściach.
(Bo po takim czasie pewnie i tak nikt nie pamięta XDD Proszę o wybaczenie!)
***************************************

Kiedy wsiadłem z powrotem do samochodu, spodziewałem się, że czekała mnie bezsenna noc. Mogłem zawsze łyknąć Ativan, żeby się trochę uspokoić, ale po tym, jak Zoe go zobaczyła, nie miałbym odwagi po raz kolejny go wyciągnąć, żeby był na widoku. I ta myśl, to ostatnie, co pamiętam z tej nocy. 

Za to kolejne bodźce, jakie do mnie dotarły, to delikatne szturchanie w plecy. Potem suchość w gardle i ból głowy. Typowe objawy złego, za krótkiego spania. 

- Evan, Evan, śpisz? - nie wiem czemu tak bardzo podoba mi się sposób, w jaki Zoe wypowiadała moje imię. Nikt inny tak nie mówił. Tak... miękko, naturalnie. Jakby mówiła o innym Evanie Hansenie, którego możliwe, że znałem z widzenia.

Obróciłem się w jej stronę powoli, a ona zaczęła chichotać. 

Byłem na tyle rozkojarzony po śnie, że nie docierało do mnie, czy faktycznie był jakiś powód do śmiechu. Czy powiedziała, lub czy sam powiedziałem coś zabawnego, czego mój mózg jeszcze nie zarejestrował.

- Haha! Masz odbity fotel na twarzy! - wskazała. Dotknąłem policzka, żeby sprawdzić. - Nie tutaj! 

Złapała mnie za dłoń, żeby przenieść moją rękę na właściwe miejsce. Dotyk był jak niespodziewany kubeł zimnej wody. Natychmiast odskoczyłem do tył, uderzyłem tyłem głowy o szybę, aż zadzwoniło. 

- Ojjj! Żyjesz? 

- Żyję, to tylko... przepraszam - wymruczałem zażenowany. 

- Mnie przepraszasz? To swoją głową przysoliłeś w szybę. Będzie siniak - nie odpowiedziałem, więc Zoe przeszła do rzeczy: - Mój brat pisze, że będzie za pół godziny. Chyba wyjdę się przewietrzyć i poczekam na zewnątrz.

Otworzyła drzwi auta, a zimne, ranne powietrze wlało się do środka, aż dostałem gęsiej skórki. Stwierdziłem, że skoro chciała wyjść, to pewnie wolała posiedzieć w samotności. Lepiej było dla mnie, żeby za nią nie iść. Nie mogłem się powstrzymać i co jakiś czas zerkałem w jej stronę. Opierała się o balustradę parkingu, oddzielającą go od ulicy. Założyła ręce na piersi w ten sposób, że dłońmi oplotła przedramiona. Chyba było jej zimno. 

Przez chwilę się wahałem, czy nie podejść i nie dać jej bluzy, ale ten charakterystyczny lęk zatrzymał mnie w miejscu, nieruchomego.

Pomyślałem to, co usłyszałem na jednej sesji u doktor Sherman. Mimo, że większość czasu spędzam na milczeniu i zastanawianiu się, czy terapia w jakikolwiek sposób kiedykolwiek mi pomoże, to zapadło mi w pamięć. ,,Czy jeśli czegoś nie zrobię, będę żałował, że straciłem okazję?" Miałem na sobie spojrzenie Zoe, kiedy podchodziłem. Stanąłem przed nią, czując na sobie jej pytające spojrzenie.

- Chcesz się może okryć? - zaproponowałem w końcu. Przez dłużącą się w nieskończoność sekundę nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Wahała się z jakiegoś powodu. 

- A tobie nie zimno? - odpowiedziała w końcu pytaniem na pytanie.

- Nie, jestem gruboskórny - odparłem niezręcznie. Zobaczyłem u niej aprobatę, uśmiechnęła się i skinęła głową. Natychmiast zdjąłem z siebie i podałem jej. 

- Dzięki - już wkładała dłoń do rękawa, wsuwała bluzę na barki, kiedy nagle... powąchała i skrzywiła się teatralnie. Patrzyłem na jej reakcję z wewnętrznym terrorem. Szlag! To nie był dobry pomysł!

Przecież cię znam, Piegusie (Dear Evan Hansen - AU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz