ROZDZIAŁ 20 CZ.IV +16

191 8 0
                                    

Rano obudziło mnie delikatne łaskotanie w plecy. Przebudziłam się i przetarłam zaspane oczy. Przekręciłam głowę i zauważyłam podpierającego się Lucasa. Przyglądał mi się, a palcami wolnej ręki miział mnie po plecach.

- Dzień dobry śpioszku! - wyszeptał z uśmiechem na twarzy i pocałował mnie w czoło.

- Dzień dobry. - odwzajemniłam uśmiech. - Która godzina? - zastanawiałam się.

- Dochodzi 9. Pewnie jesteś głodna.

Faktycznie byłam. Na samą myśl o jedzeniu ślinka napłynęła mi do ust. Lucas wstał i zaczął się ubierać. Spostrzegłam, że w dalszym ciągu był nagi. Zarumieniłam się, przypominając sobie, co się wczoraj wydarzyło. Spojrzałam w dół. Ja również byłam naga. Usiadłam i okryłam się szczelnie kocem. Mimo tego, co się wczoraj wydarzyło, w dalszym ciągu wstydziłam się paradować przy nim nago. W milczeniu przyglądałam się, jak mój chłopak wsunął na swój tyłek spodnie.

Był taki cudowny, taki wspaniały i cały mój. Nie potrafiłam się przestać uśmiechać.

- Widzę, że dobry humor cię nie opuszcza. - spojrzał na mnie spod rzęs, a na jego usta wkradł się łobuzerski uśmiech.

- Owszem. - powiedziałam prawdę.

Czułam się fantastycznie. Wypoczęta i taka pełna energii. Mogłabym góry przenosić, gdybym tylko chciała, a to wszystko była jego zasługa. To on dawał mi tę pełnię sił. Poprawiłam się i poczułam delikatny ból między nogami. Nie byłam już dziewicą! W dalszym ciągu nie wierzyłam w to, co się wydarzyło zeszłej nocy. Zrobiłam to. Naprawdę to zrobiłam! Oddałam mu się! Byłam najszczęśliwszą kobietą. A ten ból temu dowodził. To, co wyczyniał Lucas, było czymś nie do opisania. Nie spodziewałam się aż takich doznań. Kiedy na niego patrzyłam, chciałam więcej i więcej. Zwłaszcza teraz jak chodził w samych spodniach po jaskini i szukał bluzki.

- Jeśli będziesz dalej tak na mnie patrzeć, to nie pozwolę ci stąd wyjść. Będziesz głodna.

- Głodna, ale zaspokojona. - pomyślałam.

- Ktoś tu ma zbereźne myśli. - zaśmiał się i zaczął się do mnie zbliżać.

- Skąd wiesz, o czym myślę? - zapytałam zaskoczona.

Kolejny raz przyłapałam go na tym, że miał pojęcie, o czym myślę. Musiałam poznać prawdę.

- Nie wiem, ale dobrze, że potwierdziłaś moje słowa. - uklęknął przede mną.

- Kłamiesz! - przewróciłam oczami, udając urażoną.

Zaśmiał się, widząc mojego focha.

- Prawdę mówię. Nie znam twoich myśli. Wiem tylko, kiedy ktoś ma szczęśliwe myśli, a kiedy smutne. Wysyłane jest wtedy coś w rodzaju pozytywnych lub negatywnych wibracji, a twoje – sądząc po tym, jak wesoło skaczą i mnie drażnią – są baaardzo wesołe i baaardzo zbereźne. - przybliżył się do mojej twarzy i dotknął czubka mojego nosa.

- Przysięgasz, że mówisz prawdę? - przyglądałam się jego twarzy.

- Przysięgam. - odparł, unosząc w górę dwa palce: wskazujący i środkowy. - Uwielbiam, kiedy się złościsz. Wyglądasz wtedy tak słodko. - drażnił się ze mną.

- Nie pochlebiaj sobie. - odparłam, przewracając oczami.

Zaśmiał się i złapał za tył mojej głowy. Złożył na mym czole pocałunek. Nie potrafiłam się na niego złościć. Złapałam go za szyję i pociągnęłam na siebie, lądując plecami z powrotem na kocu. Całowaliśmy się.

- Musimy się zbierać. - przerwał pocałunek. - Ognisko już dawno zgasło. Zaraz zrobi się tutaj zimno. Nie chcę, żebyś się przeziębiła. - pomógł mi się usiąść. - Chociaż... - spuścił wzrok w dół. Podążyłam jego śladem i już wiedziałam, na co patrzył. Kiedy pomógł mi się usiąść, koc zsunął się i odkrył moje piersi. Zarumieniłam się. - ...zawsze mogę sprawić, że zrobi ci się gorąco. - wyznał, po czym rzucił się na mnie. Ponownie zaczęliśmy się całować.

ANIOŁY. POCZĄTKI NIEBAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz