budzę się i niespecjalnie chce mi się wstać. wyłączam kolejny budzik, leżę chwilę i sprawdzam telefon. czasami jest tam wiadomość od ciebie. taki generyk. albo na niego odpisuję, albo zostawiam i wracam do tego po kawie.idę się ubrać. zanim wyjdę, czekam aż wysuszą mi się włosy. wychodzę i robię swoje. zdarza ci się zadzwonić. momentami w dobrym momencie, częściej bez poszanowania, że też mam coś do załatwienia i nie chodzę z przyklejonym telefonem do ręki.
dzwonisz po pracy. mówię ja, zawsze podobno narzekam. później mówisz ty. nauczyłam się słuchać bez zrozumienia. czasami się staram pomóc, ale nawet, kiedy podchodzisz z największym dramatem, a ja próbuję coś z nim zrobić, to i tak kończysz:
― przecież i tak będzie dobrze ― zupełnie tak, jakby to, co właśnie powiedziałam nie miało najmniejszego znaczenia.
gadasz o pacjentach i śmierci i ciebie to dotyka. mówisz to wszystko bez względu na mnie. na mnie też to wpływa. nie masz żadnego filtra, a na mnie to spada i później i tak mówisz, że jest okej, już całkiem zadowolony ze swojego życia, a ja zostaję z tym ciężarem. już nie jestem sobą.
jestem sfrustrowana, że moje narzekanie jest ucinane, a twoje może się ciągnąć, póki nie będzie ci lepiej.
w większości przypadków nie jestem usatysfakcjonowana z wyniku rozmowy, ale ty i tak kończysz, bo musisz zrobić inne rzeczy. rozwalasz mi obraz i później przez niego sobie przechodzisz, bo masz inne sprawy. ja czekam na kolejną rozmowę, bo wiem, że ta nadejdzie. z jednej strony ta przewidywalność mnie denerwuje. takie spętanie do telefonu. i tak czekam.
nie chce mi się już rozmawiać.
to wszystko robi się nudne i przewidywalne.
nie rozumiesz, o czym mówię, a mi się już nie chce tobie wszystkiego tłumaczyć i prowadzić cię za rękę. momentami mam wrażenie, że jesteś podręcznikowo głupi. zwykły, wyuczony debil, który będzie wszystkich poprawiał, bo wykuł lepiej.
nie wnosisz niczego pozytywnego do mojego życia. umiesz mojego psa na smyczy utrzymać, kiedy się wyrywa, czasami walniesz dobrym żartem w odpowiednim momencie i tyle. nie jesteś osobą, za którą na początku się podawałeś. kompetentny, dojrzały, zabawny, ktoś kto potrafi sobie poradzić z moim charakterem, ba!, nawet na niego zbytniej uwagi nie zwraca. ktoś, kto nie leci do kąta za każde, drobne słówko, ktoś kto jest charyzmatyczny i faktycznie wierzy, że wszystko dobrze się potoczy.
jesteś oszustem, podróbą. nie jesteś tym, kogo poznałam.
idiota, frajer, mały szczurek z wielkim ego, niepopartym niczym innym, jak własnym, narcystycznym poczuciem własnej wartości. potrafisz współczuć wszystkim, oprócz osobom, które ci serce okazały. egoista. samolub. nie wiem, jak mogłam być tak ślepa, żeby do tego stopnia zaangażować się z tak paskudną osobą.
sama też przez to czuję się głupsza.
CZYTASZ
― beautiful decay ; kim seokjin
Storie d'amore«c o m p l e t e d» ❝kiedy się kogoś kocha, to zawsze znajdzie się dla niego czas... kiedy się kogoś kocha, to nie mówi się mu - spokojnie - gdy mówi ci, że mu ciebie brakuje... tego po prostu... nie... nie, przepraszam, nie wiem, czego oczekiwałam...