Pov Andy
Minęło kilka godzin. Przez ten czas zdążyłem płakać, śmiać się lub kompletnie się wyłączyć.
Pogrążony w nieznanym mi dotąd uczuciu nie zauważyłem kiedy do domu wrócił Rye. Staną w drzwiach i uważnie mi się przyglądał.- Płaczesz? - pyta odstawiając plecak na podłogę.
- Wydaje ci się - odpowiadam ścierając łzy z policzków.
- Hej... co jest blondi? - siada obok mnie i obejmuje ramieniem.
- Już wszystko w porządku - mówię. Nie mam pojęcia co się ze mną ostatnio dzieje. Od kiedy się tutaj przeprowadziliśmy nie panuję nad emocjami. Moje oczy znowu zachodzą łzami.
- Andy... - przytula mnie.
- Co się dzieje? Daj sobie pomóc - mówi spokojnie nie wypuszczając mnie z objęć.
- Ale ja sam nie wiem Rye... Czuję taki samotny - brunet przeciera moje mokre policzki rękawem bluzy.
- Nie jesteś samotny. Masz mamę i mnie. Niedługo napewno jeszcze kogoś poznasz - szepcze.
- Moja mama jest cały czas w pracy a z tobą mogę spędzać czas tylko po szkole, nie chcę ci zawracać głowy...
- Zróbmy tak... - wygląda jakby poważnie nad czymś rozmyślał. Powoli zaczynam się uspokajać.
- Jeżeli będziesz czuł się sam to dzwonisz albo piszesz do mnie. Możemy nocować u siebie nawzajem, no nie? A w szkole coś wymyślimy. Ok? - naprawdę nie chcę się narzucać.
- Rye ale...
- Nie ma "ale". Postanowione. Ty pomogłeś mi a ja pomogę tobie. - mówi głosem nie przyjmującym sprzeciwu.- Wyglądasz już o niebo lepiej niż jak przyszedłem - stwierdza.
- Dzięki - mówię ironicznie.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Zresztą zawsze dobrze wyglądasz... - zapanowała niezręczna cisza. Czy on właśnie powiedział mi komplement? Jego policzku przybrały lekko różowego koloru. Cisza się przedłużała...
Usłyszałem, że ktoś wchodzi do domu. Napewno to mama więc się tym nie przejąłem.- Andrew! Co to za świństwo w lodówce!? Znów zaczynasz!? - słyszę jej głos. Przynajmniej wiem, że to nie włamywacz.
- Przyjdź tu natychmiast! - wzdycham głośno.
- Zaraz wracam - rzucam do bruneta. Wychodzę z pokoju i idę do kuchni.
- Co to jest ja się pytam? Dobrze wiesz, że nie powinieneś tego pić - pokazuje puszkę energetyka, którego kupiłem zeszłego wieczoru.
- Mamo..- zaczynam starając się jakoś załagodzić sytuację.
- Proszę na niego nie krzyczeć. To mój energetyk. - słyszę głos Ryana. Dopiero teraz zauważyłem, że stoi tuż za mną.
- Nie kręcisz Rye? - pyta moja rodzicielka.
- Nie - odpowiada przekonująco.
- Jak ty możesz to pić? - pyta lecz nie otrzymuje odpowiedzi.
- Przepraszam Andy - mówi do mnie mama.
- Nic się nie stało - mówię wracając do pokoju. Rye podąża za mną.- Dlaczego wziąłeś to na siebie? - pytam
- Jesteśmy przyjaciółmi, a tak poza tym nic złego nie zrobiłeś - mówi.
- Dziękuję
- Nie masz za co mi dziękować - uśmiecha się.
- Już ci lepiej? - pyta.
- Tak już jest ok - odpowiadam.
- Zaraz będę musiał iść, ale wpadnę do ciebie jutro - kiwam głową.Chwilę później pożegnaliśmy się. Zaczęło mi się strasznie nudzić. Mama poszła odsypiać po pracy więc granie na gitarze odpadało. Postanowiłem więc poprzeglądać media społecznościowe.
Hej❤️
Jak leci?
Dzięki za przeczytanie 💕
Bye!
CZYTASZ
Different
FanfictionAndy przenosi się do nowej szkoły. Do jego klasy uczęszcza Rye - jego najlepszy przyjaciel z czasów dzieciństwa. kiedyś chłopcy spędzali ze sobą każdą wolną chwilę na zabawie. Dlaczego teraz Rye nawet nie odpowiada na "cześć" rzucone ze strony blond...