Kobieta zmierzyła wzrokiem krzątającego się po kuchni przyjaciela zakładając nogę na nogę. Delikatnie poprawiła poły swojego kimono i wsparła mocno zarysowany podbródek na dłoni. Chuuya trzęsącymi się z niepewności dłońmi starał się w jakiś sposób zrobić tą nieszczęsną herbatę bez zalania się wrzątkiem. Myśli kotłowały się w nim nie dając mu nawet chwili wytchnienia. Od tego wszystkiego zaczęła go boleć głowa, a w środku aż go skręcało z nerwów i ciekawości. Bał się, a jednocześnie czekał na rozwój wypadków jak na zbawienie. Ta dziwna adrenalina, która do tej pory towarzyszyła mu jedynie w pracy i to przy tych trudniejszych sprawach teraz zupełnie przejmowała nad nim kontrolę. Nigdy nie przypuszczał, że będzie się tak czuł w obecności Ozaki. Nie wiedział dlaczego tak reaguje. W końcu jeśli już kobieta zobaczy jego męża to jedyną rzeczą jaka czeka jego samego jest kazanie o tym, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki i, że rudowłosa nie na zamiaru znowu słuchać jego użalania się i płaczu. To brunet powinien się martwić. To jego może czekać nawet śmierć, której od tak dawna pragnął. On sam jest bezpieczny więc dlaczego... To proste. Nie chciał aby jego ukochanemu stała się krzywda, a tym bardziej z rąk jego przyjaciółki. Nie chciał żeby Osamu umarł. Gdyby było inaczej nie ratował by go tyle razy. Nie poradził by sobie po śmierci wyższego. Nawet jeśli cierpiał przez niego i był wykorzystywany jako broń lub zabawka, ciągle go kochał i nie chciał go tracić. Prychnął pod nosem uświadamiając sobie jak toksyczna jest ich relacja. Zachowywał się jak bita żona. Cierpiał, a mimo to miał kompusywną potrzebę wracania do bruneta zawsze kiedy tamten tego zapragnie. Nie potrafił się odciąć i znaleźć sobie kogokolwiek innego bo widział, że nikogo już nigdy tak nie pokocha. To było w jakiś sposób masochistyczne, ale nie przeszkadzało mu to. Chciał mieć Dazaia przy sobie nawet gdyby to wiązało by się z byciem karmionym kłamstwami. Był w stanie nawet uwierzyć, że brunet się zmienił, mógł mu to wszystko wybaczyć... Właściwie to już mu wybaczył i obje dobrze to wiedzieli. Nakahara przypuszczał, że przyjaciółka również domyślała się o co chodzi. Z westchnieniem postawił dwa kubki pełne parującej zielonej herbaty na blacie przed starszą i z delikatnym uśmiechem, który nie był do końca szczery, ale nie był też fałszywy, usiadł naprzeciwko.
- Eh... No i gdzie ten twój przyjaciel? Na prawdę chciałam go poznać- westchnęła patrząc w kubek, z którego wydobywała się stróżka pary. Rudzielec nieznacznie się spiął. Oddał by wszystkie pieniądze gdyby sam wiedział gdzie poszedł ten kretyn.
- Sam chciałbym to wiedzieć...- westchnął i objął dłońmi ciepły kubek. Jego nieobecne spojrzenie utkwiło w drzwiach od sypialni, pod którymi zauważył poruszający się cień. No i zguba się znalazła... Pytanie tylko czy powiedzieć o tym kobiecie... Nie. Lepiej nie. Miał tylko nadzieję, że przyjaciółka nie zauważyła tego małego ruchu. Głupi Dazai! Nawet dobrze się schować nie potrafi...
- Już tak późno?- mruknęła Ozaki udając zdziwioną. Doskonale wiedziała, że jest późno. Po prostu musiała coś wymyślić żeby wyjść i nie nudzić się tu ani chwili dłużej - Muszę już iść Chuuya - westchnęła odrywając wzrok od okna, za którym było już zupełnie ciemno. Wcale nie musiała nigdzie iść. Mogła jeszcze zostać. Tylko po co? Miała nadzieję na poznanie kogoś kto tak bardzo absorbuje uwagę młodszego od kilku dni, a skoro ten niby 'przyjaciel' się gdzieś ukrył nie ma sensu żeby tu siedziała. Wiedziała, że wymówka z tym, że już późno i tym podobne to jedna z najłatwiejszych i zaraz najgłupszych wymówek, ale lepsze to niż nic, a przecież nie powie mu wprost, że się nudzi. Niepisane zasady dobrego wychowania stanowczo jej tego zabraniały. Z gracją pełna wdzięku zsunęła się z krzesła i po matczynemu ucałowała niższego w czoło - Nie musisz mnie odpowiadać - chwyciła parasol w dłoń i nie czekając na odpowiedź mężczyzny wyszła z jego apartamentu. Gdy tylko drzwi zamknęły się z cichym skrzypnięciem rudzielec odetchnął głęboko i powolnym krokiem ruszył do drzwi sypialni. Delikatne nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Dazai zdziwiony nagłym pojawieniem się byłego partnera podskoczył jak opażony i szybko odsunął się od szafki, w której jeszcze chwilę temu grzebał szukając czegoś interesującego. Niższy zacisnął dłonie w pięści i ze złością wypisaną na twarzy spojrzał na męża
- Jakim prawem grzebiesz w moich rzeczach?- wysyczał wściekły zaciskając mocno zęby. Nie mógł sobie wybaczyć, że jednak nie powiedział Kouyou o wszystkim i nie pozwolił jej na zamordowanie wyższego. Jego wściekłe spojrzenie przeszywało na wylot jednak jego głos nie był podniesiony
- Jak to "jakim"? Jestem twoim mężem, a nie przypominam sobie żebyśmy podpisywali intercyzę więc teraz twoje rzeczy są też moje- uśmiechnął się chytrze wsuwając dłonie do rękawów yukaty zupełnie jakby próbował coś ukryć
- Ty nic z tego cholernego ślubu sobie nie przypominasz!- warknął walcząc z samym sobą aby nie użyć umiejętności. Miał niesamowitą ochotę uderzyć go teraz w twarz. Chowa się jak tchórz i jeszcze przeszukuje jego rzeczy. Co on tak właściwie chciał tam znaleźć? Przecież w tej szafce nie ma niczego cennego. Leki na uspokojenie, tabletki przeciwbólowe, igła i nitka, kilka świeczek zapachowych, mały śrubokręt, który znalazł się tam w jakiś dziwny sposób i Chuuya już sam nie wiedział co on tam robi, lubrykant, mały wibrator i klucze zapasowe. Dosłownie nic co komukolwiek mogłoby się przydać
- Oj nie słońce. Przypominam sobie i to bardzo dużo. Zwłaszcza z naszej wspaniałej nocy poślubnej- prychnął ze złośliwym uśmiechem nie schodzącym mu z ust nawet na chwilę. Nakahara zacisnął mocno ręce w pięści przez co paznokcie wbiły mu się w wewnętrzną stronę dłoni tworząc odciśnięte pulsujące lekkim bólem półksiężyce. Na jego policzkach pojawił się mocny rumieniec, a zadziorne spojrzenie uciekło w stronę okna.
- Właściwie to czemu ty tutaj siedzisz?!- krzyknął próbując zmienić temat. Jeszcze tylko brakowało żeby Dazai wypominał mu wspólne noce...
- Schowałem się jak tylko usłyszałem głos Ozaki- mruknął z uśmiechem i jak gdyby nigdy nic usiadł na brzegu łóżka podpierając się na rękach za swoimi plecami
- Co zrobiłeś?! Czy ty się słyszysz?! Ile ty masz lat do cholery?!- warknął podchodząc nieco bliżej. Przecież to niedorzeczne. Nie do wiary, że ktoś tak dziecinny jak on mógł być hersztem Portowej Mafii
- Wybacz, że tak zniknąłem, ale nie chcę zginąć z jej ręki. To byłoby okropne. Bolesne i zupełnie nie piękne- westchnął i delikatnie złapał dłoń niższego. Ku jego ogromnemu zdziwieniu mężczyzna nie zabrał ręki, a tylko spojrzał na niego
- Może gdybyś nie był zakłamanym, zdradzieckim, podłym dupkiem to nie musiałbyś martwić się o swoje życie...- mruknął uciekając wzrokiem od tego spojrzenia, któremu na pewno znów ulegnie. O dziwno w jego głosie nie było ani krztyny wściekłości czy złośliwości, był tylko żal. Żal za kłamstwa, za manipulację i porzucenie bez pożegnania
- Chuu... Wiem, że też nie chciałeś żeby mnie zabiła- mruknął i przyciągnął do siebie męża, który bez oporów dał się usadzić na kolanach wyższego
- Oczywiście, że nie chciałem. Jak mógłbym chcieć żeby umarł ktoś kogo kocham...- westchnął chowając twarz w szyi męża. Najbardziej na świecie nie chciał teraz widzieć tej cholernej satysfakcji malującej się na twarz Osamu.
Rozdział nie był sprawdzany. Mam nadzieję, że się podobało
CZYTASZ
Pewnej nocy |DazaixChuuya| [ZAKOŃCZONE]
FanfictionW TRAKCIE EDYCJI UWAGA! Może zawierać sceny 18+ Chuuya nigdy nie stronił od alkoholu. Co stanie się jeśli pewniej nocy on i Dazai wypiją za dużo? Jakie skutki przyniesie jedna pijacka decyzja? Żaden użyty art nie należy do mnie