Rozdział 35

919 46 22
                                    

Kolejny rok minął jakby był zaledwie krótkim tygodniem. Niezbyt mi to odpowiadało, ale musiałam pogodzić się z rzeczywistością. Chciałam bowiem, aby Legolas jak najdłużej pozostał tym malutkim, rozkosznym malcem, który potrafi roztopić nawet najbardziej zatwardziałe serce.

Jak to na wiosnę przystało, pogoda nam dopisywała, szczególnie małemu blondynowi, który każdą wolną chwilę spędzał w ogrodach. Z całego serca pragnął nauczyć się strzelać, co pomimo tak młodego wieku naprawdę dobrze mu wychodziło. W końcu miał najlepszych nauczycieli w całym Śródziemiu. Mowa tu oczywiście o Thranduilu oraz Telenie, który często przebywał w pałacu.

- Już nigdy więcej nie będę śpiewać – tupnął nogą oburzony, kiedy razem opuściliśmy pomieszczenie, gdzie odbywały się lekcje gry na instrumentach oraz śpiewu.

Jak już zdążyłam się zorientować, Legolas nie darzył tych zajęć wielką sympatią. Wręcz przeciwnie. Zdecydowanie bardziej odpowiadała mu walka oraz wyrób swojej własnej broni ze znalezionych na dworze patyków.

- Nie marudź – zaczęłam powstrzymując się od śmiechu. Pomimo złości wymalowanej na twarzy wyglądał przeuroczo. Właśnie dlatego nie dało się brać jego słów na poważnie. – Musisz kształcić się w innych dziedzinach... Nie tylko w walce. – Na moje słowa mały blondyn z założonymi na piersi rękami wybiegł „obrażony" do ogrodów.

Pokiwałam z niedowierzaniem głową, a na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech. Z zadowoleniem przyjęłam fakt, że malec nie miał zamiaru się zmieniać. Tak jakby chciał zostać tym żywiołowym oraz wesołym elfem na zawsze.

- Proszę miejcie na niego oko – rzuciłam w stronę strażników, którzy w odpowiedzi uśmiechnęli się oraz pokiwali twierdząco głowami. Nie raz zdarzało im się pilnować młodego księcia Leśnego Królestwa.

Chcąc porozmawiać z Thranduilem, postanowiłam w pierwszej kolejności ruszyć do sali tronowej, gdzie przebywał przez większą część dnia. Zatrzymałam się jednak przy pałacowej kuchni, skąd wzięłam dla niego parę pysznie wyglądających wypieków. Znalazły się w nich cudownie pachnące ciastka jagodowe.

- Wiedziałam, że cię tu znajdę – uśmiechnęłam się wchodząc do pomieszczenia, gdzie tak jak myślałam zastałam Thranduila.

Siedział on na tronie jednocześnie przeglądając stosik kartek znajdujących się na stoliku po jego prawej stronie. Na moje słowa gwałtownie podniósł głowę, aby posłać mi serdeczny uśmiech, który natychmiastowo odwzajemniłam.

- Przyniosłam ci coś żebyś nie padł z głodu – rzuciłam podchodząc w jego stronę.

- Jak dobrze, że cię mam – powiedział odkładając trzymane dokumenty na stolik, po czym szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie, abym wylądowała na jego kolanach.

- Thrandi – zaczęłam śmiejąc się cicho. – Nie tutaj – dodałam, kiedy ten pocałował mnie w policzek.

Nerwowo omiotłam wzrokiem salę. Ku mojemu zadowoleniu byliśmy tam zupełnie sami. Odłożyłam ciastka na kolana, a następnie zarzuciłam ręce na jego szyję.

- Nasz syn stwierdził, że nie będzie już śpiewał – oznajmiłam, na co Thranduil parsknął śmiechem.

- I bardzo dobrze – mruknął, co spotkał się z moim niezadowolonym spojrzeniem. – No co? – zapytał roześmiany, a ja pokiwałam z niedowierzaniem głową. – To lepiej, że woli walkę od śpiewu...

- Jego lata możesz policzyć na palcach jednej dłoni! – oburzyłam się. – Teraz może skupić się na śpiewie – dodałam zakładając ręce na piersi. – Wiesz jaki ma słodki głosik?

Thranduil i Elen - PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz