Taehyung od 8 roku życia jest zafascynowany Min Yoongim. Mężczyzna jest jego bohaterem, który uwolnił go z rąk kata. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że został wciągnięty w świat przestępczy, a potem było już za późno.
Paring
Taegi / Vkook
Jihope
Nam...
Jungkook wziął głęboki wdech. Z tego co mówił Seonghwa, przebywał w zamknięciu dwa miesiące. W tym czasie jego siostra zaatakowała jednego ze strażników więc przedłużyli jej wyrok. Jego brat umarł w szpitalu. Rodzice wyjechali do Japonii i próbowali ratować swój wizerunek, oddając firmę w ręce wuja i przepisując część udziałów na Jungkooka. W Korei została tylko starsza siostra Jeona, która miała już swoją rodzinę. Oficjalnie Kook był sam. A przez całe zamieszanie nikt nie zdziwiłby się, gdyby pozostał w ukryciu jeszcze raz więc mogli go tam jeszcze trzymać. Chłopak jednak obiecał współpracować. Z czasem coraz bardziej pragnął zobaczyć Seonghwę. Zaczął nawet czerpać przyjemność z jego dotyku, a w końcu nawet go pragnąć. Teraz zaś miał spotkać się z miłością swojego życia, spojrzeć mu w oczy i spytać "dlaczego". Czuł się zdradzony i z ulgą przyjął fakt, że obok niego stoi Mars. Nawet jeśli powinien ich wszystkich przeklinać i nienawidzić... Nie potrafił. Za mocno kochał Taehyunga. Za mocno uzależnił się od uwagi Seonghwy. Nie chciał ich stracić. Nawet jeśli miałby patrzeć na Tae z daleka, tak jak kiedyś... Miał przecież Marsa, który się nim zajmie i zagłuszy tęsknotę swoimi dłońmi i kutasem. Taehyung wszedł do pomieszczenia i stanął z lekkim uśmiechem. Rozłożył ramiona, zapraszając do uścisku. Jungkook bez wahania podbiegł do niego i wtulił się w ukochane ciało. Zapłakał. Tak bardzo za tym tęsknił. - Co się stało, zwierzaczku? Mars źle cię traktuje? Kook spojrzał na Tae z bólem. Pociągnął żałośnie noskiem. Czuł się zraniony, oszukany, zły na cały świat... A jednocześnie szczęśliwy bo Taehyung żył, miał się dobrze, mówił do niego, był obok. Zerknął na Seonghwę i przełknął ślinę. Nie wiedział co powiedzieć. Z jednej strony chłopak dotrzymał słowa i nikt go dłużej nie krzywdził. Z drugiej, Mars zadawał mu kary za przewinienia, o których raportowali mu inni. - On... Jest dla mnie dobry... Powiedział w końcu i spuścił wzrok. W jakimś stopniu czuł się brudny. Ale ta szczęśliwa część, zadowolona ze spotkania, wolności i bliskości, odrzucała te myśli. - Cieszę się, skarbie. Wiedziałem, że wybrałem dobrze... Byłeś takim cudownym chłopakiem, nie mogłem oddać cię komuś, kto by cię krzywdził. Zasługujesz na najlepsze, króliczku. Jungkook zadrżał z radości i podekscytowania. Tae się o niego martwił, dbał mimo wszystko. Nawet jeśli był przez niego manipulowany i raniony, Tae udowodnił właśnie, według niego, że chociaż trochę go lubi, że jest ważny. Mógł go przecież oddać jakiemuś brutalowi. A Mars nie był zły. Zgwałcił go przecież tylko kilka razy, a przez resztę czasu opiekował się nim. Kook musiał być wdzięczny i dobrze się sprawować. - Słyszałem, że zgodziłeś się z nami współpracować... Jungkook przełknął nerwowo ślinę i kiwnął głową. Bał się pracować z przestępcami. Był jednak w stanie zrobić wszystko żeby tylko być blisko Taehyunga i Seonghwy. - Dobrze. Wrócisz teraz do domu. Służba i ochrona tam to ludzie od nas. Jesteś pod ich opieką... Oficjalnie ze sobą zerwaliśmy ale jesteśmy przyjaciółmi. Od tej pory w pełni należysz do Seonghwy, masz go słuchać, króliczku. Nie zawiedź mnie. Chcę być z ciebie dumny.
Soonyoung oblizał wargi zadowolony. Mingi spał na jego łóżku, nagi, poraniony, z obrożą na szyi i śladach po wiązaniu na kończynach. Nie mógł wymarzyć sobie lepszej zabaweczki. Zaczynał go nawet lubić. Nie byłby w stanie traktować go jak potencjalnego partnera. Oddawał go zbyt wielu facetom, którzy robili z nim zbyt wiele i płacili za niego za dużo żeby uznać go za chłopaka, z którym mógłby być. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że seks był nieziemski, a dzieciak dość sympatyczny. Idealny zwierzak. - Mingi... Mruknął cicho do ucha chłopca. Ten uniósł swoje powieki i jęknął cichutko z bólu. - Dziś zostaniesz w domu, Mingi. Musisz odpocząć... Powiedział i włożył w tyłek chłopca korek analny. - Możesz go wyjąć tylko na czas pobytu w toalecie. Czekaj na mnie.
Beomgyu stresował się wynikami konkursu. Znał swoje możliwości dotyczące informatyki. Uwielbiał bawić się i sprawdzać jakie są sekrety internetu. Udało mu się nawet pomóc przy kilku akcjach właśnie dzięki tym umiejętnościom. Jednak większość tego, co wiedział, była dość nielegalna. Bał się więc, że nie bardzo ogarnia wymagane rzeczy. Pisząc test miał wrażenie, że dużo musi pomijać żeby nie pokazać co wie. Tym samym sądził, że napisał za mało. Podskoczył więc z radości, gdy usłyszał, że zajął pierwsze miejsce. Soobin obserwował go z lekkim uśmiechem. Sam nie brał udziału w konkursie. Był pewien swoich umiejętności. No i nie potrzebował potwierdzeń w postaci ocen i dyplomów. Rozumiał jednak dlaczego Gyu tak bardzo się stara. Chłopiec szukał po prostu akceptacji i uwagi. - Gratuluję... Jesteś najlepszy. Powiedział do młodszego, gdy szli już do domu. Beomgyu uśmiechał się szeroko i zarumienił przy tym mocno. Od jakiegoś czasu słowa uznania od Soobina miały dla niego dziwnie duże znaczenie. - Dziękuję.... Szepnął Gyu, szczęśliwy. Bin przystanął i obserwował chwilę chłopaka, a potem przyciągnął go do siebie by przytulić jego drobne ciałko. - Jesteś najlepszy.... Powiedział jeszcze raz. Tym razem jednak nie myśląc jedynie o konkursie.
Hoseok wszedł do swojego mieszkania z uśmiechem. Właściwie była to bardziej kawalerka. Miała jedynie osobną sypialnię, salon połączony z kuchnią i łazienkę. Dla niego miejsca było wystarczająco dużo. Przynajmniej na razie. Zbyt podejrzane by było gdyby nagle kupił dom. Takie małe mieszkanka mimo wszystko są tańsze i ludzie stwierdzili, że wziął mały kredyt żeby go spłacić. A że miał pracę to nikt jakoś się nie burzył. Babcia może nie była zbyt zadowolona. Nawet jeśli Hoseoka nie było zbyt często w domu, mogła od czasu do czasu liczyć na to, że pomoże jej przy dzieciakach. Uspokoiła się jednak gdy usłyszała, że będzie ich odwiedzał. Że mogą w każdej chwili do niego zadzwonić. I, że nadal będzie im dawał część swoich zarobków. - Zamieszkasz tu ze mną? Jimin spojrzał na ukochanego w szoku. Rozmawiali o przyszłości dość często. Mówili jednak bardziej o wspólnych podróżach, poznawaniu świata. Rzadko poruszali temat bycia razem. Uznawali, że ich uczucia są wystarczająco duże i nie potrzebują dodatkowych planów. Może dlatego był tak bardzo zaskoczony tym pytaniem. Zarumienił się lekko. - Chętnie... Znasz jednak warunki Erica... Powiedział cichutko i rozejrzał się po mieszkaniu. Uśmiechnął się szeroko. Musiał poczekać jedynie aż skończy szkołę. Nie chciał zawieść swojego opiekuna pod tym względem. Nie chciał go opuszczać. Był mu wdzięczny za wszystko co dla niego zrobił dlatego trzymał się zasad. Co z tego, że pewnie i tak większość swojego czasu będzie spędzał tutaj. Oficjalna przeprowadzka musi poczekać. A skoro Tae mógł czekać to Jimin też.
Yoongi rozsiadł się na kanapie w mieszkaniu Jina i Joona. Uniósł szklankę z alkoholem z uśmiechem. Wszystko się ułożyło. Trzy z czterech kobiet zaszły w ciążę i miały odpowiednią opiekę. Jedna, której się nie udało, podpisała umowę o milczeniu, dostała pieniądze w ramach podziękowania za włożony w próby trud i miała rozpocząć nowe życie w Tajlandii. Taehyung zakończył sprawę z Jeonami. Mieli teraz ich firmę pod kontrolą. I może nie mieli zamiaru za bardzo w nią ingerować, ale przynajmniej wiedzieli co będzie wypuszczane i co będzie robił rząd. Mimo wszystko firma aż tak nie ucierpiała. Jej renoma była wysoka. I to cieszyło obie strony. - Powiedziałeś Taehyungowi? Spytał Jin, siadając na kolanach Namjoona. Nawet mimo swojego wieku i długiego stażu w związku czasem zachowywali się jak nienasycone sobą nastolatki. - Jeszcze nie... No tak, była jeszcze jedna kwestia, którą Yoongi musiał wyjaśnić swojemu małemu księciu. Ale to mogło poczekać. Na razie chciał cieszyć się spokojem. Ich misje dobiegły końca. Wszystkie inne, które miały miejsce, nie wpływały na nich aż tak emocjonalnie. - Będzie wściekły... Mruknął Namjoon i zmarszczył brwi. - Wiem... Westchnął Yoongi i dolał sobie alkoholu. Nie chciał na razie myśleć o małych problemach. Kłótnie się przecież zdarzały...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.