Rozdział 37

781 51 5
                                    

- Dlaczego nie mogę jechać – fuknął Legolas zakładając ręce na piersi. – Mam już dziesięć lat – dodał oburzony. – Ty w moim wieku też byłeś na wyjeździe z adą. – Na jego słowa po raz kolejny ciężko westchnąłem. Nigdy nie miałem styczności z bardziej upartym dzieckiem.

- Nie mamy o czym rozmawiać Legolasie – odpowiedziałem, po czym nachyliłem się aby dać mu szybkiego całusa w policzek. – Tutaj jesteś bezpieczny – dodałem na co malec jeszcze bardziej się obraził, a następnie z powrotem ruszył do pałacu.

- Zaraz mu przejdzie. – Moich uszu dobiegł słodki głos Elen, która posłała w moją stronę serdeczny uśmiech. – A ty jedź ostrożnie i wracaj szybko – dodała, po czym mocno mnie przytuliła.

- Wrócę najszybciej jak się da – zacząłem oddając uścisk. – Nie uśmiecha mi się zostawać w Ereborze dłużej niż dwa dni – dodałem, na co brunetka z niedowierzaniem pokręciła głową.

Powiedziawszy to złożyłem na jej ustach czuły pocałunek, który ta z radością oraz zawrotną szybkością odwzajemniła.

- Powodzenia – powiedziała jeszcze, kiedy razem ze strażnikami wskoczyliśmy na nasze zwierzęta. – I uważaj na siebie – dodała cicho co najpewniej usłyszałem tylko ja.

- Zawsze na siebie uważam – odparłem na co Elen przewróciła oczami i założyła ręce na piersi. – Kocham was – dodałem, po czym ruszyłem w głąb lasu, który z dnia na dzień stawał się coraz bardziej mroczny.

- My ciebie też – usłyszałem jeszcze za sobą zanim w pełni zagłębiliśmy się w ten nietypowy oraz tajemniczy zakątek Śródziemia.

Uśmiechnąłem się jedynie do siebie jednocześnie poganiając Oriona. W końcu chciałem być jak najszybciej z powrotem w domu. Nie przepadałem bowiem za wycieczkami do Ereboru. Było to głownie spowodowane dość napiętymi stosunkami z krasnoludami, a w szczególności z ich królem. Tym razem nie mogłem się wymigać od złożenia im wizyty, ponieważ musieliśmy dopracować szczegóły naszego sojuszu, który wymagał lekkiego odnowienia. Dodatkowo niepokoili nas orkowie, które zbyt często podchodzili do naszych granic, często nawet je przekraczając.

Nie był to jednak jedyny powód, dla którego postanowiłem się tam wybrać. Już od dłuższego czasu nie dawałem nic Elen. Pomimo tego, że cały czas powtarzała, że nie potrzebuje nic nowego, ponieważ to my jesteśmy największym skarbem jaki posiada, ja bardzo chciałem ją czymś zaskoczyć. Wiedziałem jak bardzo podobają jej się kolczyki, które dostała ode mnie na ślub, dlatego postanowiłem sprawić jej pewien dodatek. Mianowicie naszyjnik wykonany ze srebra oraz kamieni z Lasgalen. Chciałem przynajmniej tak wynagrodzić jej moje częste nieobecności oraz to jak cudowną matką oraz żoną jest...

Ja nie potrzebowałem żadnych błyskotek, ponieważ to ona była moim diamentem, promykiem słońca w pochmurny dzień oraz osobą, bez której nie byłbym tym samym elfem..

***

- Nana?! Mogę iść z Silvią do ogrodów? – zapytał się mnie mały blondyn, który radośnie podskakiwał w naszej komnacie.

Spojrzałam jedynie na rudowłosą elfkę, która pewnego dnia postanowiła spędzić trochę czasu z Legolasem. Wymieniłyśmy ze sobą rozbawione spojrzenia.

- Jeśli obiecasz, że nie będziesz chował się na drzewach – zagroziłam mu palcem jednocześnie przy nim kucając.

- Obiecuję – odparł z szerokim uśmiechem nie potrafiąc ukryć podekscytowania wynikającego z nadchodzącej zabawy z elfką.

- Mówiłam ci żebyś bardziej na niego uważał – westchnęłam biorąc jego medalion, po czym włożyłam go z powrotem za koszulkę. – Kiedyś go zgubisz – dodałam dając mu szybkiego buziaka w policzek.

Thranduil i Elen - PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz