Cały czas z domu rodziny Bakugou było słychać krzyki.
Sąsiedzi mieli już pewnie tego dosyć. W końcu ileż można wysłuchiwać krzyków.
Niektórzy nieli ochotę już wzywać bohaterów.Tymczasem sam Katsuki, chciał wyjść z domu i nigdy już tam nie wrócić.
-Dlateczego ty nam nigdy nic nie mówisz! Nie rozumiesz, że jestem twoją matką i się martwię!? Do jasnej cholery, Katsuki - pani Bakugou była cała zalana łzami. Nie mogła znieść, że jej jedyne dziecko tak bardzo się od niej oddaliło. Wiedziała, że ma trudny charakter, ale gdzieś głęboko wciąż miała nadzieję, że Katsuki jednak ją kocha i traktuje jak matkę.
-Nie ma nic wartego mówienia ci, stara wiedźmo - prychnął tylko blondyn, siedząc na kanapie z założonymi rękami na piersi. Nie rozumiał po co to całe przedstawienie. I tak nic przez to się nie zmieni.
-Katsuki, przeprosić matkę! Nie widzisz, że oboje się o ciebie martwimy? To co się dzieje wokół ciebie, nie jest bezpieczne. Przejrzyj na oczy synu! - krzyknął ojciec chłopaka. Miał już serdecznie dość patrzenia z boku jak jego pociecha robi co chce i zachowuje się karygodne w stosunku do wszystkich.
A Aizawa tylko siedział i słuchał. Nie miał najmnieszej ochoty włączać się w rodzinne dramaty państwa Bakugou. Ale niestety, jako wychowawcą musiał przekazać informację, o tym co działo się w szkole. Ponosił odpowiedzialność za chłopaka i nie mógł sobie wybaczyć, nowe jeśli tego nie pokazywał, że coś stało się jego podopiecznemu.
-Mam was wszystkich już serdecznie dość! Wsadźcie sobie to pierdolone rodzicielstwo w dupe i dajcie mi spokój! - blondyn wstał z miejsca i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.
-Katsuki wracaj! - krzyknęła za nim kobieta, ale ten już tego nie słyszał. Zignorował kolejne nawoływania i coraz bardziej oddalał się od domu.
-Ja chyba będę się już zbierał. Muszę odwiedzić jeszcze dwie uczennice, które także były zamieszane w to wydarzenie - powiedział spokojnie Aizawa podnosząc się. Skłonił się, zabrał swoją teczkę i wyszedł, zostawiając zrozpaczoną kobietę z jej równie roztrzęsionym mężem.
-I co my teraz zrobimy Mitsuki? Przecież on nas kompletnie ignoruje! Kiedyś stanie mu się coś poważnego!
-Nie wiem kochanie - westchnęła z bezsilności - poczekajmy aż trochę ochłonie. Jak wróci porozmawiamy z nim na spokojnie. Miejmy nadzieję, że w tedy będzie bardziej skóry do rozmowy - dodała, patrząc na zegar wiszący na ścianie.
Za to Katsuki, nie robiąc sobie nic z tego, że jego rodzice najprawdopodobniej będą się martwić, kierował się właśnie w stronę domu pani Midoriya. Chciał jak najszybciej zakończyć ten cyrk. Jak już wmieszał się w to ten dziad Aizawa, to znaczy, że pora kończyć zabawę.
Będąc na miejscu, zaczął rozglądać się dookoła, chcąc się upewnić, że nikt go nie zobaczy. Miałby nieźle pod górkę, gdyby zobaczył go ktoś znajomy. A szczególnie gdyby to była matka tego leszcza. W tedy to już mógłby ma spokojnie kopać sobie grób.
Wszedł do odpowiedniej klatki schodowej i ruszył w stronę skrzynek z numerkami mieszkań. O ile dobrze pamiętał, ten brokuł mieszkał pod siódemką. Zerkną przez niewielką szczelinę i rzeczywiście.
W skrzynce leżała zielona koperta z widoczną literką "D" z przodu.
-Jak ja mam to do cholerny wyciągnąć? - spytał sam siebie szeptem Katsuki. Rozejrzał się ponownie dookoła i zobaczył w rogu klatki coś, co przykuło jego uwagę. Podszedł ostrożnie i niekontrolowanie wybuchł głównym śmiechem - co tu kurwa robi wędka z magnesem?
Nagle jednak zdał sobie sprawę, po co to jest. Strzelił sobie z otwartej ręki w czoło i szybko chwycił przyrząd. Wrócił do skrzynek i ostrożnie umieścił magnez przy otworze. Kartka w środku zaszeleciła nieznacznie i nagle się poruszyła, przyciągnięta przez magnes.
Katsuki chwycił ją w palce i z niewielkim trudem wyciągnął. Szybko odłożył wędkę na miejsce i opuścił teren budynku, oddalając się na bezpieczną odległość, gdzie mógł na spokojnie przeczytać zawartość koperty.
Usiadł na jeden z wielu ławek w pobliżu parku i zamaszystym ruchem rozerwał zieloną kopertę. Wypadł z niej od razu maleńki magnez. To dzięki niemu udało się blondynowi wydostać kopertę z skrzynki.
W środku była jeszcze złożona na pół, biała kartka w kratkę. Rozłożył i od razu zaczął czytać.
Wiesz Kacchan, nie mam ochoty już się bawić w chowanego. Dostałem zakaz wychodzenia, więc to jest ostatnia wiadomość. Mam nadziej, że zachowałeś ten klucz, bo będzie Ci teraz bardzo potrzebny!
Pamiętasz, gdzie znajdują się stare magazyny na przedmieściach, prawda? Tam też jest moje biuro! Zapraszam na herbatkę.
Ale oczywiście to nie będzie takie proste. Masz trzy dni Kacchan. Radzę ci się trochę pospieszyć.D
Otworzył szeroko oczy, nie mogąc zrozumieć, dlaczego ten nerd nagle wyjawia, gdzie się ukrywa. I po co były te całe podchody, skoro tak łatwo się wydał.
Katsuki roześmiał się głośno. Dla osoby trzeciej, wyglądał w tym momencie jak psychopata. Z tym swoim szerokim, strasnym uśmiechem i gardłowym śmiechem idealnie nadawał się do jakiegoś horroru.
Postanowił nie marnować czasu i od razu udać się w wyznaczone miejscem. Znaleziony klucz miał w kieszeni spodni, więc nawet nie musiał wracać di tego pożal się Boże domu. Wątpił czy ta stara prukwa by go teraz gdziekolwiek wypuściła.
-Deku szykuj się, będziesz miał niebawem gościa - powiedział, wstając z ławki, po czym schował kartkę do kieszeni i ruszył na spotkanie z dawnym przyjacielem.
__________________________________
O kur...
Udało się! Cholera, na prawdę mi się udało to napisać!Może I jest tylko 850 słów, ale lepsze to nic nic.
Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie o tej opowieści i jednak wytrwacie do końca!
Tak więc, do następnego!
🐰Usagi🐰
CZYTASZ
Znajdź Mnie Kacchan! |Villain Deku|
FanfictionZaginął Tak było napisane na każdym z ogłoszeń. Izuku Midoriya zaginął i nikt nie wiedział gdzie się podział ten na pozór normalny i wrażliwy nastolatek. W ciemnościach, można powiedzieć, że w zakątku, gdzie zbierali się wszyscy ludzie z samego dn...