Rozdział 11

648 61 0
                                    

Pov Dabi
Wstałem tak jak zawsze. Godzina 11.30. Zostało tylko ponowne szukanie Shigarakiego. Tylko gdzie? Szukałem już wszędzie gdzie mógłby być.
- Hej - krzyknąłem wchodząc do baru
Jednak zapomniałem. Przecież Tomury tam nie było. Nie było tam nikogo. Tylko ja. Zrobiłem śniadanie z myślą że będę musiał jeść je samemu
- Cześć - wszedł Hawks z głową opuszczoną w dół. Najwyraźniej chciał uniknąć mego wzroku.
- Wiesz ze powinieneś siedzieć u siebie w pokoju, prawda?
- Tak, wiem. Ale Shigarakiego nie ma... A ty mam nadzieję nie masz nic przeciwko. - usiadł na sofie
- Co chciałeś? - usiadłem obok
- Przeprosić cię. Przeprosić cię za wczoraj. Poniosło mnie... Przepraszam. Po prostu przepraszam. - wyciągnął rękę na zgodę - obiecuję że zrobię wszystko aby Shigaraki się nie dowie~ - złapałem za dłoń i przyciągnąłem go. Zanurzyłem język w jego jamie ustnej. Druga ręka zaś zbliżała się po klatce piersiowej do karku. Hawks odwzajemnił pocałunek rzecz jasna. Czułem że odpływam. Przyjemne uczucie robić coś niestosownego gdy szefa nie ma w pobliżu. Jednak dobrze wiedziałem że będę musiał go w końcu znaleźć. Mimo to wolałem zachwycić się chwilą. Kilka sekund później Hawks leżał na sofie a ja się nad nim schylałem nie przerywając pocałunku.
- Hej - weszła Toga
Od razu się odsunąłem od Hawksa jednak przy tym poleciała nitka śliny.
- Co chcesz? - Otarłem usta
- Przyszłam śniadanie sobie zrobić. No chyba że wy mi zrobicie. - uśmiechnęła się
- Nie ma mowy - parsknąłem
- Wiesz... Jeśli mi zrobisz to dam Ci spokój ode mnie na cały dzień
- To jest szantaż? Dobra, mniejsza, wchodzę w to. Idź na górę za chwilę Ci przyniose. - przewróciłem oczami
- Miło - wyszła
Podeszłem do baru i wyciągnąłem ser, masło oraz chleb.
- Pomóc Ci? - podszedł Hawks
- Nie dzięki, poradzę sobie.
- Jak chcesz - poczułem jego dotknięcie na około moich bioder
- Co ty robisz? - spytałem
- Przytulam się. Jesteś cieplutki - zaśmiał się.
- Jeszcze raz, co robisz? - powtórzyłem
- Przytulam się. Nigdy się nie tuliłeś?
- Nie no nie o to chodzi. - odparłem
On nie znał mojej przeszłości. Tak samo jak cała liga. Nikt tutaj nawet nie wie jak mam na imię... Tylko Toga.
To właśnie ją spotkałem na początku. Byłem jeszcze dzieckiem. Tak jak ona. Miałem jakieś 8 lat. Kiedy ojciec się nade mną znęcał to właśnie ona wyciągnęła do mnie rękę. W dodatku była ode mnie jeszcze młodsza. Jednak bardziej dojrzała. Sama miała wtedy 5 lat. Tak, jest między nami 3 lata różnicy. Zaproponowałam mi ucieczkę. Z resztą sama była świeżo po ucieczce z sierocińca. Też życie nie było dla niej szeroko otwarte. To że aktualnie jestem tu a nie gdzie indziej to również jej zasługa. Jak byliśmy młodsi to przysięgliśmy sobie że nigdy nie zostawimy się w potrzebie. Zachowywaliśmy się jak rodzeństwo. Przez kilka lat żyliśmy bez dachu nad głową. Ale nie przeszkadzało nam to. Fakt że mieliśmy siebie nam sprzyjał. Jak byliśmy głodni to Toga coś polowała. Z resztą mnie też później nauczyła. Byliśmy specyficznymi dziećmi. W końcu kto w tym wieku potrafiłby zabić dzikie zwierzę albo chociażby złowić rybę? Dlatego też najczęściej przesiadywaliśmy w lesie. Jednak gdy było nam zimno rozpalaliśmy ognisko dzięki mojej indywidualności. Wtedy również się przekonałem jakie bohaterstwo oraz policjanci są bezsilni. Oczywiście moja matka zgłosiła zaginięcie, jednak po 4 latach poszukiwania wszyscy się poddali. Uznali że juz nie żyje. Nadal są tej myśli.
Jeśli nam się zniszczyły ubrania to kradliśmy je. Zazwyczaj była to Himiko. Ja byłem poszukiwany a... Togą się nawet nie interesowali w sierocińcu więc nie zauważyli nawet jak zniknęła. Zaczęliśmy żyć na własną rękę. Strasznie szybko dojrzeliśmy w takich warunkach. Różniliśmy się od swoich rówieśników. Nie myśleliśmy jak oni. Podczas gdy oni leżeli w bogatych ciepłych domach, my walczyliśmy każdego dnia o przeżycie. Jednak nie przeszkadzało nam to. Życie czy śmierć. Dla nas było to obojętne. Żyliśmy tylko dla siebie nawzajem. Jeśli jeden by zginął, drugi by najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Tak właśnie dorastaliśmy. Gdy miałem 14 lat a Toga 11 zobaczyliśmy Shigarakiego razem z Kurogirim. Następnie płonące miasto. Przerażonych ludzi. Te piękne płomienie. Wszystko stało się... Lepsze. Shigaraki to było nasze światełko nadziei. Zdecydowaliśmy że pójdziemy za nimi. Tak też zrobiliśmy. Oczywiście to było bardziej stalkowanie. Jednak gdy doszliśmy do końca przyżekliśmy sobie że wrócimy tu za kilka lat jak będziemy starsi i zostaniemy złoczyńcami. W końcu wtedy byliśmy za młodzi żeby nas przyjęli. Jednak to oni byli naszym autorytetem. Od tej pory każdego dnia ćwiczyliśmy nasze indywidualności żeby się stawać coraz lepszymi. Ile krwi poszło to nasze. Ale się udało. Gdy skończyłem swoje 18 urodziny Toga miała 15 lat. Właśnie wtedy we dwoje się udaliśmy do ich bazy. Ledwo się udało ale pozwolili nam się wykazać. Dlatego do teraz należymy do całej ligi. To właśnie oni dali nam dach nad głową.  Złoczyńcy. Właśnie złoczyńcy. Od tamtej pory to oni są moją rodziną.
- O czym myślisz? - przerwał moje wspomnienia Hawks
- Nic, nie istotne. Możesz to zanieść Todze? - podałem talerz
- Tak pewnie. - wziął i wyszedł
Powinnienem szukać Shigarakiego. Tylko gdzie?
~~~
Dzisiaj trochę krótszy ale ważne że jest xD

🖤Odleć🖤Hot wings🖤Dabi x Hawks🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz