Był to piękny, czerwcowy poranek. Świeciło radosne słońce, które figlarnie przebijało się przez liście drzew i rzucało na wszystko szmaragdowy poblask lub magicznie odbijało się od tafli jeziora i rozszczepiało promienie tak, by wnikliwy obserwator mógł dostrzec małą, mglistą tęczę. Niedaleko brzegu ktoś kiedyś powiesił na drzewie huśtawkę. Obecne była ona w stałym, rytmicznym ruchu. Tam i z powrotem latała brązowowłosa dziewczyna w niebieskim sweterku i złotych spodniach. Jej twarz wyglądała na nieobecną, rozmarzoną, a jednocześnie w czekoladowych oczach czaiło się zdenerwowanie i zniecierpliwienie. Słońce daremnie przesyłało jej promyki, a wiatr bez skutku szarpał jej włosy i łaskotał ją nimi w mały nos. Nic nie działało. Ona czekała na coś lub kogoś z tego wymiaru, jednocześnie przebywając w innym, w wymiarze płonnych nadziei.Co kilka minut wyjmowała z kieszeni spodni telefon, patrzyła na wyświetlacz, wzdychała i wkładała go do środka. Jasność najbliższej nam gwiazdy popieściła chwilę policzki dziewczęcia miłym ciepłem, po czym ostrożnie wniknęła do środka.
Myśli dziewczyny były w przeciwieństwie do jej ruchów bardzo dynamiczne. Jedna biegła, goniąc drugą. Pierwsza ciągnęła emocje brązowowłosej w stronę nadziei, następna spychała ją w przepaść rozpaczy. Bała się najgorszego i jednocześnie marzyła o najwspanialszym. Ale z każdą setną sekundy zwątpienie miało coraz większy wpływ. Co sobie myślała? Przecież Peter był tak naprawdę od niej o sześć lat starszy. Gdyby nie blip, to przeszedłby teraz już próg dorosłości. Jak się rozsypał, to ona sama dopiero wchodziła w nastolęctwo, a właściwie nawet nie. Była po prostu dzieckiem, które szalało za starszym bratem Spider-Manem. Ale niedawne spotkanie w szpitalu u jej ojca, potem wspólne uczęszczanie na kółko naukowe sprawiały, że oboje zaczynali patrzeć na siebie coraz bardziej różnym od tego w poprzedniej relacji wzrokiem... Przynajmniej ona, a on to mogło jej się tylko wydawać. Teraz stała się piękną - przynajmniej tak wszyscy wokół twierdzili, a brązowooka w końcu po którymś razie usłyszenia tego epitetu o sobie doszła do wniosku, że nie ma się, co sprzeczać - nastolatką, myślącą trochę zbyt dorośle jak na swój wiek, która pragnęła w zbroi ratować świat. A on po przeżyciach na polach największych bitew ludzkości pragnął jedynie spokoju i powrotu w nowej rzeczywistości do życia zwykłego nastolatka, które zaniedbał. Opowiadał jej często różne historie związane z byciem superbohaterem. Dobrze pamiętała jak raz, gdy jej ojciec leżał jeszcze w szpitalu, a oni spotkali się na korytarzu, powiedział:
- Pole bitwy to nie miejsce dla takich jak my, zwłaszcza dla dziewczyn. Na początku, kiedy widzisz je tylko zza pleców bohatera, wydaje ci się fascynujące, ale kiedy sama stajesz się bohaterką, widzisz tylko jego potworność, oblewa cię zimny pot ze strachu i czujesz, jak miękną pod tobą nogi, na myśl, co się stanie, jeśli zawiedziesz. Masz wtedy przed oczami całe okrucieństwo tego świata. I potem ono nie chce odejść. Zawsze, gdy zamkniesz powieki, pojawia się znowu. I po raz kolejny czujesz, że się nie nadajesz. I mówisz sobie: "Nigdy więcej". I naprawdę nie pragniesz już niczego, tylko z powrotem być tą osobą zza pleców i móc odpocząć.
Rozumiała go połowicznie. Rzeczywiście, często sama bała się tego, jakby wyglądała bitwa. Musiałaby zabić? Nie, nawet patrzenie na czyjąś śmierć byłoby dla niej męką. Przez swoje życie widziała wiele nieszczęść i bitew, wiele się najadła strachu, ale zawsze w końcu ktoś ją ratował lub nie brała w nich udziału. Lęk ściskał ją za gardło, gdy wspominała Thanosa. Ale zew wojennej ścieżki dla Żelaznego Serca był silniejszy od wszystkiego. Do czasu, gdy nie nadchodziły wspomnienia.
Szczerze zawsze chciała być jak ojciec. Ratować świat w zbroi. Ale miała wrażliwą naturę matki i mimo że widziała już wiele, nadal pozostawała delikatna. Jednak jej rodzice się bali, że kiedyś zew krwi zwycięży.
A co do Petera... On był ideałem. Zakochała się w nim i nie mogła nic z tym zrobić. Nie potrafiła powiedzieć. W końcu napisała mu sms-a. Teraz strasznie żałowała tej głupoty. Kto wyznaje uczucia przez wiadomości w sieci?! Chyba tylko idiota. Po tym na pewno jej nie zechce... ale może jednak... Tuż po wysłaniu nie chciała i jednocześnie pragnęła zhakować telefon Parkera i usunąć wiadomość, ale w końcu ograniczyła się do sprawdzenia, czy przeczytał. Wyświetlił. I nic nie odpisał przez całe półtorej godziny. Zamierzała poczekać do wieczora. Może miał coś ważnego, przecież czasem zdarza się wyświetlić i nie przeczytać. Wolała nie sprawdzać sprzętem ojca, czy rzeczywiście tak było...
Nagle z dużego, drewnianego domu wyszedł mężczyzna o takich samych brązowych oczach, jakie posiadało dziewczę, czarnych, siwiejących włosach i stylowym zaroście. Podszedł do huśtawki z szerokim, zagadkowym uśmiechem.
- Hej, Maguno! - zawołał, na co brązowowłosa zeskoczyła z huśtawki, omal nie łamiąc sobie nóg. - Chodź, musisz coś zobaczyć. - Wziął ją pod ramię i zaczął prowadzić do rezydencji. Czekoladowooka zmarszczyła wyraziste, ciemne brwi.
- Co się stało? - spytała.
- Zobaczysz - odpowiedział jej i oboje weszli do domu. Słońce wpuściło z niepohamowanej ciekawości parę promieni przez okna do środka.
Pan Anthony Edward Stark wraz z córką wkroczyli do salonu, gdzie pan domu nakazał F.R.I.D.A.Y puścić jakiś program telewizyjny. Nakręcono jak niejaki Spider-Man na moście Brooklyńskim tworzył ogromną sieć. Po zrobieni zwykłej sieci zaczął pogrubiać niektóre sploty tak, że po chwili można było rozczytać napis... Nie... Panna Stark nie mogła w to uwierzyć...
Na pajęczynie widniał ogromy napis "Kocham Cię trzy tysiące, Morgan". Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Czyżby to był sen? Wyjęła telefon i wybrała numer Petera. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Halo? - spytał nieśmiałym, ale i lekko podnieconym głosem. - Morgan?
- Peter? Co się dzieje? - spytała przejęta dziewczyna. - Czy ty naprawdę...?
- Kocham cię, Morgan - wypalił od razu. - Znaczy... No... Jakoś tak wyszło, bo... Ja... Ja naprawdę ostatnio bardzo się zmieniłem i ty... Ty też bardzo się zmieniłaś... Wypiękniałaś i w ogóle... W sensie, to nie tak, że ja tylko, bo ty jesteś ładna, znaczy, jesteśteż strasznie mądra i w ogóle, co nie zmienia faktu, że też jesteś piękma, no i...
- Och, Pete westchnęła rozczulona Morgan. - Też cię kocham. Naprawdę. Bardzo mocno. Trzy tysiące trzysta trzydzieści trzy.
- Ja... Ja wiem... Ja... Ty... Znaczy... To... Jesteśmy razem...?
- Tak...
* * *
- Skąd ci przyszła do głowy pajęczyna na Moście Brooklyńskim? - spytała Morgan, usadawiając się wygodniej w samolocie. Razem z kółkiem naukowym lecieli w podróż po Europie. Stark strasznie się ekscytowała podróżą, mimo że była już parę razy na starym lądzie. Czy wpływ na jej uczucia miała obecność Parkera, czy nie, to już należy do interpretacji czytelnika.
- Wiesz... Napisałaś mi swe wyznanie w sieci. Chciałem ci napisać też przez sieć, ale też jakoś oryginalnie. Pamiętasz te filmy, co zrobili o mnie? Przeglądając wyznania miłosne znalazłem pierwowzór filmowy w "Niesmowitym Spider-Manie" i stwierdziłen, że... Sieć to sieć, a ty nigdy tego nie zapomnisz... Prawda, Morgie...? Miałem rację...? - szeptał z przejęciem jej na ucho, czerwieniąc się lekko. Policzki panny Stark również spurpurowiały. Wsunęła swoją małą rączkę w jego dłoń.
- Nigdy, przenigdy nie zapomnę. Kocham cię, Pete - powiedziała cichutko jak sekret. Peter musnął delikatnie jej wargi swoimi. Ona niewinnie złączyła je. I ich pierwszy pocałunek został po kilku sekundach brutalnie przerwany przez biednego pana Harringtona, który został zbesztany przez starszą damę, że nie pilnuje swoich podopiecznych.
- Peter, Morgan, wszystko u was do...? - zaczął, po czym wytrzeszczył oczy. Chłopak i dziewczyna prędko odskoczyli od siebie i zarumienili się jakby przyłapani na gorącym uczynku, podczas dokonywania jakiegoś bezecnego czynu. Nauczyciel patrzył na nich chwilę, po czym machnął ręką i odszedł. - Jak widać raczej dobrze.
Para jednocześnie parsknęła trochę niezręcznym, ale też szczerze wesołym śmiechem.

CZYTASZ
W sieci {Peter Parker x Morgan Stark AU One-Shot}
FanfictionMorgan po blipie była już tylko rok młodsza od Petera. Cała ich relacja rozsypała się i teraz wraz z pstryknięciem Bruce'a niestety nie wróciła. Ona była dla niego obcą dziewczyną, on w jej oczach stał się teraz kimś innym niż starszy brat Spidey. Z...