Rozdział 12

511 36 8
                                    

Ranek, niestety, nie przyniósł nam dobrych wieści, mimo, że bardzo na to liczyliśmy. Wstaliśmy dosyć wcześnie, bo mimo, że Kenma chciał pozwolić nam pospać, to wpadł po niego Kuuro, który nas obudził dość głośnym zachowaniem, za co Tobio niemal go zabił, ale jak mnie zobaczył to mu przeszło. Zarumienił się, zagonił z powrotem do pokoju i zamykając drzwi mruczał coś, że to zbrodnia być tak uroczym i cios poniżej pasa. Nie wiedziałem, o co mu chodzi, bo oprócz siana na głowie i spania w za dużej pidżamie Kenmy po prostu przecierałem oczy. Kazał mi nie wychodzić z pokoju, póki się nie ogarnę, więc walnąłem się na łóżko z zamiarem powrotu do krainy snów, gdy obudził mnie dzwonek w telefonie, więc sięgnąłem go po omacku i kliknąłem zielony przycisk.

-Taaak?

Ziewnąłem, mając serio nadzieję, że jeszcze trochę pośpię. Dawno tak długo nie spałem i nie chciałem z tego rezygnować, więc nie w smak było mi odbieranie telefonów.

-Hinata? Wszystko w porządku?

Och, to Suga dzwonił do mnie tak wcześnie. Ale jak chce wiedzieć, czy wszystko ok, to mógł po prostu napisać i dać mi pospać.

-Uhm. A co?

-Dzisiaj stoi tylko jeden pod szkołą i was wypatruje, martwię się, że ten drugi was szuka a ty dziwnie brzmisz.

Wyjaśnił, na co znów ziewnąłem, chcąc w końcu pójść dalej spać.

-Mhm, bo śpię.

Mruknąłem, a po drugiej stronie usłyszałem śmiech.

-W takim razie wybacz, że cię obudziłem i śpij dalej. Nie wychodźcie dzisiaj nigdzie z Kageyamą, napiszę do niego.

-Okay.

-Śpij dobrze.

-Dzięki, mamo.

Rozłączyłem się i rzuciłem urządzenie gdzieś w bok, wtulając się w miękką poduszkę i gdy już prawie zasnąłem poczułem, jak ktoś pakuje mi się do łóżka, więc odwróciłem się i otworzyłem ciężkie jak ołów powieki, rejestrując przede mną Kageyamę.

-Spokojnie, śpij.

Szepnął cicho, przytulając się do mnie, więc zamknąłem oczy i po chwili odpłynąłem. Obudziłem się jakiś czas później, słysząc przytłumione głosy, które docierały do mnie jak z oddali.

-Grzeje jak piec, nie wiem, co mam zrobić.

Byłem pewien, że ten głos należy do Tobio, i moją pierwszą myślą było oczywiście zastanawianie się, od kiedy mój chłopak jest elektrykiem czy kimś takim, bo to przecież logiczne, że jak coś grzeje jak piec to musi być elektryczne. Przekręciłem się na drugi bok, wtulając się w przyjemnie chłodną poduszkę i zakopując pod ciepłą kołdrą.

-Tak, zmierzyłem, ma 37,2 stopni.

Co on, matematykiem teraz jest? Przecież on ma równie złe oceny co ja, gdzie on się pcha do takich zawodów! Westchnąłem cicho, postanawiając go ignorować, ale niestety nie dało się nie słyszeć jego rozmowy.

-Nie wiem, myślę, że to stres. Dbam o niego, nigdzie się nie przewiał ani nic, nie jadł też nic, co mogłoby mu zaszkodzić. Chyba niemożliwe, żeby on był chory a ja nie, jeśli złapał jakiegoś wirusa.

O czym on do cholery gada? Och, Kageyama, zamknij się wreszcie i daj mi spać!

-Tak, będę go obserwować. Jesteśmy w kontakcie.

No nareszcie! Zamruczałem zadowolony i ułożyłem się wygodniej, wracając do spania i zdawało mi się, że ktoś głaszcze mnie po włosach.

CzatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz