Rozdział 1

1.7K 57 2
                                    

Wybrałam dobrze... Naprawdę to była dobra decyzja i każdego dnia budziłam się z uśmiechem na twarzy. Dziś również tak było, jednak był jeszcze jeden powód przez, który moje serce skakało z radości. Dziś kończyłam osiemnaście lat! Znaczy się oczywiście kończyłam po raz drugi ale i tak byłam szalenie zadowolona. Kiedy tylko poczułam na mojej śnieżnobiałej skórze, ciepłe promiennie narnijskiego słońca wyrwałam się natychmiastowo spod kołdry, otworzyłam szeroko drzwi balkonowe i wybiegłam na taras. Zamek już tętnił życiem i każdy z jego mieszkańców robił coś na dziedzińcu.

-Dzień dobry wasza królewska mość! Najlepsze życzenia z okazji urodzin!-zawołał uroczy młodzieniec, który pracował w królewskiej stajni.

-Witaj Frank! Bardzo ci dziękuję!-odkrzyknęłam machając energicznie w jego stronę. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

-Można?-zapytał mój przyjaciel zaglądając ukradkiem do komnaty.

-Po co pytasz jak i tak już prawie wszedłeś?-zaśmiałam się.

-Nie prawie ale w połowie-odpowiedział brunet wchodząc do pomieszczenia-Wszystkiego najlepszego Lis. Proszę to dla ciebie-wyciągnął zza pleców małą, białą skrzyneczkę i podał mi ją.

-Dziękuję Kaspianie ale wiesz, że nie trzeba było wystarczyły by tylko życzenia-odpowiedziałam z uśmiechem i wzięłam przedmiot z jego rąk-Jak otworzę to nie wybuchnie?-zapytałam udając przerażenie.

-Hahah nie zapewniam cię, że nic ci się nie stanie-zaśmiał się mężczyzna.

-Dobrze w takim razie na raz... dwa... trzy...

Zręcznie przesunęłam zatrzask i otworzyłam wieczko a moim oczom ukazał się złoty, ciężki naszyjnik z przezroczystym małym kamykiem. Podniosłam ostrożnie prezent i przyjrzałam mu się dokładnie. Nagle kryształ w mojej dłoni zmienił swój kolor na jaskrawą zieleń. Stanęłam oniemiała.

-Co to jest?-spytałam z zachwytem.

-To narnijski kamień emocji, inaczej nazywany humorzastkiem. Przyjmuje kolor emocji jakie w danej chwili posiada człowiek, po przez kontakt z jego skórą. Teraz na przykład pokazuje, że jesteś szczęśliwa-wytłumaczył ciemnooki- Dużo się go naszukałem, bo te kamienie to bardzo rzadki okaz, są może trzy lub cztery takie w całej Narnii. Ale bardzo chciałem aby prezent, który ci podaruje był tak wyjątkowy jak ty, dlatego nie poddawałem się i szukałem aż w końcu się udało-uśmiechnął się lekko.

-Naprawdę? Och tak bardzo ci dziękuję !-wykrzyknęłam uradowana i mocno go przytuliłam- Mógłbyś?-wskazałam na swoją szyję i podałam mu wisiorek.

-Z wielka przyjemnością-odparł, po czym odrzucił moje włosy na bok i zapiął delikatnie łańcuszek- Wiesz, że na dziś to nie koniec atrakcji, prawda?-zapytał gdy odwróciłam się do niego przodem.

-Dziś wypływamy-powiedziałam uśmiechając się szeroko- Wyruszamy na przygodę!-krzyknęłam głośno i zaczęłam się śmiać- W końcu...-dodałam już troszeczkę ciszej.

-Lissa to nie będzie bezpieczna podróż, może powinnaś zostać...-zaczął ględzić król.

-Daj spokój Kaspianie-przerwałam mu- Chcę tam płynąć, takie jest moje pragnienie bo po prostu nie da się siedzieć na tyłku, w zamku przez cały czas. Przez trzy lata tylko pomagałam poddanym, spisywałam nowe prawa, pomagałam prowadzić kroniki i uzupełniając historię, doglądałam skarbca królewskiego i wyprawiałam bale a to ty walczyłeś na wojnach. Nie sądzisz, że może w końcu powinnam się gdzieś ruszyć?-spytałam patrząc mu głęboko w oczy- Wiele się może wydarzyć przez ten czas.

-Na przykład Łucja i Edmund wrócą-mruknął cicho.

-Wiesz, że nie o to mi chodziło, ostatnio minęło tysiące lat i...-zaczęłam się tłumaczyć.

-Spokojnie Lis, przecież rozumiem. Myślisz o nich i o Zuzannie i o Piotrze, tęsknisz to normalne i nie mam ci tego za złe. Tylko dopiero co skończyły ci się te koszmary i nie chciałbym żebyś znowu płakała po nocach... Ale dobrze, jedź, w końcu nie mogę zabronić najdzielniejszemu rycerzowi szansy na nowa przygodę-rzekł ciepło.

-Tak jest panie kapitanie-zażartowałam salutując.

-Takie stwierdzenia to do Driniana, Lis-zaśmiał się- Na dziedzińcu za dwie godziny, weź to co najpotrzebniejsze.

-Dobrze, krawcowa zaraz powinna przynieś mi te nowe spodnie które ostatnio zamówiłam-odparłam otwierając swój największy kufer.

-A koszule? Chyba to jest ważniejsze?-zapytał marszcząc czoło.

-Domówiłam jedna nową a poza tym, to mam jeszcze trochę swoich i wezmę też te-wskazałam na kupkę poskładanych równo koszul leżących na drewnianym stołku. Brunet przyjrzał się im uważnie, pokiwał twierdząco głowa i opuścił komnatę. Nagle zapadła dziwna cisza, usiadłam na środku podłogi i spojrzałam na miecz powieszony na ścianie. Tak dawno go nie używałam, sama nie wiem czemu... Może byłam zbyt zajęta albo zmieniłam się tak bardzo ze nie ciągnęło mnie aż tak do walki jak kiedyś. Jest też opcja, że za bardzo kojarzył mi się z Piotrem, którego miecz był prawie taki sam jak ten tutaj ale minęło już wystarczająco dużo czasu, abym sobie to wszystko poukładała i przyzwyczaiła się do obecnej sytuacji. Myślę, że teraz tylko powrót tamtej dwójki jest w stanie przywrócić mi nadzieję. Również sprawy państwowe pochłonęły mnie w tak dużym stopniu, że zapomniałam o mojej mani wygrywania. Nocą kiedy nie mogła spać, miałam przebłyski, miałam ochotę ściągnąć go, wyskoczyć przez okno i biec. Ciachać wszystko co stanęło na mojej drodze i wszystkich. Słyszałam roześmiany głos, który wzywał mnie na pojedynek ale nie uległam... Szłam wtedy do Kaspiana a ten przytulał i mówił, że to tylko zły sen. Gdybym wtedy wyszła zdziczałabym a nie mogłam na to pozwolić, musiałam wypełnić moja misję do końca. Teraz zrobię to ale w moim starym stylu.

❁❁❁

Po zapakowaniu wszystkich potrzebnych manatków, zajęłam się swoja zmianą wyglądu zewnętrznego. W końcu wypływałam z kraju, na inne wody a tam raczeje w sukni biegać nie będę. Miałam już na sobie czarne, obcisłe spodnie i buty przed kolano, została tylko góra. Rozejrzałam się uważnie po pokoju, aż w końcu natknęłam się na szeroka bordową koszulę z malutkim symbolem lwa na kołnierzu. W prawdzie była to koszula Piotra i nosił ją kiedy był tutaj w Narnii ale i tak już nie wróci, wiec przejęłam cześć jego garderoby. Uwielbiałam chodzić w jego ubraniach, tak cudownie pachniały nim, że czułam jego obecność gdy miałam je na sobie. Dlatego stwierdziłam, że będzie się ona idealnie nadawała na to wydarzenie. Zadowolona ubrałam ciuch, zapięłam pas, do którego po chwili przytwierdziłam również mój miecz i rozpuściłam spięte wcześniej włosy, by mogły swobodnie opaść na moje plecy. Musze wspomnieć też o tym, że kilka dni temu ścięłam je, w sumie można powiedzieć, że w tajemnicy przed wszystkimi. Były tak ciężkie i długie, że postanowiłam dać im trochę odpoczynku i teraz kasztanowe kłaki sięgały tylko do połowy łopatek. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i chwytając za kufer ruszyłam do wyjścia. Chwilę potem wraz z Kaspianem byliśmy już w porcie, gdzie zebrało się całe królestwo i swoimi okrzykami żegnało nas i życzyło udanej podróży. Weszliśmy na ogromny pokład statku i powitaliśmy naszych towarzyszy. Potem umieściliśmy nasze bagaże gdzie trzeba i znów wyszliśmy do ludu. Spojrzałam ukradkiem na Kaspiana, który własnie wygłaszał swoje kolejne przemówienie. Bardzo się zmienił, zmężniał, zapuścił zarost i urósł w barkach. Był tak bardzo przystojny, że na prawdę współczułam Zuzie, że nie może jej tu być. Jednak no, nie był to typ mężczyzny, który zawrócił mi w głowie.

-Lissa chciałabyś coś dodać?-wyrwał mnie z rozmyśleń głos bruneta, który patrzył się na mnie lekko zdezorientowany.

-Ach tak, tak oczywiście...-odpowiedziałam zmieszana- Żegnajcie Narnijczycy! Czas rozpocząć wspaniałą podróż na pokładzie Wędrowca do Świtu!

I'll be back ||Piotr Pevensie|| TOM II ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz