ODCINEK XIV

13 3 0
                                    

Mydlini nie próżnował w ciągu tych lat paru, wraz z mędrcami najlepszymi w Pirlandii obmyślał jak umocnić swą pozycję. Wiedział on dobrze, że wyznawcy Giovany są przeciwko jego rządom, zwłaszcza po pojmaniu jej syna. Mydlini, wiedział dobrze, że aby stać się władcą Pirlandii, będzie musiał pozbyć się wszelkich problemów. A problem ten stanowiła Giovana i jej kult. Ich drogi skrzyżowały się już wcześniej, gdy Lord zabił jej męża na polu walki. Wiedział, że sprawił jej tym ból niemiłosierny, ale także pomógł, gdyż Baldwin zaćmiony był żądzą władzy. Postanowił, więc on pozbyć się jej jak najprędzej, a przy tym zakończyć jej kult. Nie było to jednak takie łatwe, gdyż nie wiedział, gdzie dokładnie zamieszkiwała. Posiadał informację, że żyje w lesie Jebudii, lecz na tym wieści się kończyły. Na szczęście Ochichiru i nieszczęście innych, Babette i Lorelei spotkały jej dzieci. Czekał on, więc wytrwale, aż dowiedzą się, gdzie zamieszkują. Miał on wtedy przybyć tam i zniszczyć wioskę leśną Giovany. Nie przyszło mu to jednak łatwo, gdyż jej potomkowie, kryli swoje pochodzenie jak i dom, a także wszystko co miało związek z ich prawdziwym jestestwem. Mydlini nie poddawał się, wysyłał za każdym razem Żerców, by ci śledzili Babette i Lorelei. Wieczoru pewnego, gdy Lorelei długo nie wracała postanowił sprawdzić las Jebudii, lecz nie potrafił ich odnaleźć, więc wracał do dworu swego, a wtedy ujrzał dwójkę, którą poszukiwał niedaleko bramy dworu. Rozmyślał on wtedy czy nie pojmać syna Giovany, ale nie miał on właściwych zarzutów, a to mogłoby zagrozić jego prawości w osądzaniu, przez co mógłby stracić paru swoich popleczników. Nie zrobił, więc tego i czekał na okazję następną. A nadarzyła się ona dnia kolejnego. Kiedy dowiedział się, że Lorelei wyszła sama z dworu z jakimś materiałem, Lord uznał, że to może być chwila, na której skorzysta. I tak też było. Dla Ochichiru los był aż nadto przychylny. Nie dość, że znalazł miejsce kultu Giovany, to spotkał ją także wraz z potomkami i wyznawcami. Gdyby tylko chciał, mógł urządzić tam krwawą rewolucję. A taki był też początkowo plan jego. Sprawy przybrały jednak inny charakter ze względu na propozycję, jeszcze wtedy Okasta. Była ona na tyle kusząca, że Lord pokusił się ją zaaprobować. Jednak Ochichiru nie byłby sobą, gdyby lud, który widział całą sytuację, wrócił do domów z możliwością rozpowiadania o tym zdarzeniu. Gdy tylko odszedł wraz z córką jego i nowym sługom, wysłał on parę Żerców, by zajęli się wyznawcami, którzy wracali do swych chat. Niewielu z nich uszło z życiem. Jednak Giovana wciąż cieszyła się powodzeniem, a ludność przemierzała kilometry, by uczestniczyć w jej naukach. Na tym jednak nie kończą się knuwania Mydliniego. Po miesiącach paru, próbował on podpalić bowiem całe Lonso. Nie udało mu się to jednak, wyznawcy, jak i sama Giovana z jej córkami uszli z tej sytuacji cali i zdrowi. Próbował on razy wiele zniszczyć kult Bogini, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze, gdyż zawsze ktoś ostawał się przy życiu. Giovana dla bezpieczeństwa jej i swoich wyznawców, postanowiła przenieść swoją siedzibę do innego miejsca, którym było Tenplu. Przypominała ona bowiem wielkością Lonso, a położenie było o wiele bezpieczniejsze niż poprzednie. Ochichiru spodziewał się takiego biegu zdarzeń, więc nie był zaskoczony. W Tenplu wszystko wróciło mniej więcej do normy, jednak wyznawcom wciąż doskwierał strach przed tym, że Mydlini może kiedyś wkroczyć do miejsca tego. W tym samym czasie Revan zaczął zabierać Leonardo do lasów Jebudii, aby nauczyć go tam technik władania mieczem, tych, których on sam nauczył się kiedy był jeszcze Okastem. Była to jednak tylko przykrywka, pragnął on bowiem znaleźć swoją rodzinę i choć przez chwilę z nimi porozmawiać. Niezmiernie za nimi tęsknił. Chodził z Leonardo do miejsc, gdzie kiedyś często przebywał z siostrami, szukał w Lonso, lecz nikogo tam nie znalazł. Mógł się tego spodziewać, Mydlini dowiedział się przecie, gdzie zamieszkują. Musieli opuścić to miejsce, to byłoby najrozsądniejsze wyście. Bał się jednak, że mogli odejść bardzo daleko, tak, że nigdy ich nie spotka. A to sprawiłoby mu ból straszliwy. Nie poddawał się jednak i szukał, aż dnia pewnego, gdy nauczał syna swego nauk botanicznych w miejscu, gdzie spotkał po raz pierwszy Lorelei i Babette, znalazł je. Rozpoznałby je wszędzie. Były to siostry jego najdroższe - Aureliusza i Mortycja. One także go rozpoznały. Młodsza z sióstr pobiegła w objęcia brata jak najprędzej, druga zaś pozostała na tyłach, przypatrując się rodzeństwu z uśmiechem. Kiedy Mortycja oderwała się od brata, Aureliusza rzekła krótko :
-" Po tak długiej rozłące, dobrze widzieć Cię zdrowego, bracie."
Po czym wskazała na chłopca z pytającym wzrokiem. Revan przysiadł, więc na pniu i zaczął swe wywody o tym co działo się u niego od czasu ich rozłąki. Zapowiadało się, że najbliższy wieczór spędzą w lesie, słuchając jego dziejów. Nie przeszkadzało to jednak jego siostrom, były one szczęśliwe, że nareszcie się spotkali. Bały się bowiem, że już nigdy go nie spotkają. Sprawdzały one bowiem, co jakiś czas czy brat ich odwiedza las Jebudii, jednak nigdy nie raczyły go spotkać aż do tego dnia. Był to, więc jeden z szczęśliwszych dni, gdyż po latach rozłąki trójką rodzeństwa mogła znów się spotkać. Serca ich napełniała radość, ekscytacja, a także tęsknota, niegdyś przecie każdą chwilę spędzali razem, teraz dane im to nie było. Rodzeństwo z pewnością myślało, co by było gdyby postąpiliby inaczej tego dnia, czy to coś by zmieniło czy też było to ich przeznaczeniem. Niestety, nigdy się tego nie dowiedzą, mogli więc tylko się z tym pogodzić i żyć dalej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 24, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Pirland SagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz