Kilka lat wcześniej

50 4 2
                                    

- To wszystko twoja wina! Tylko potrafisz się czepiać i jak zwykle jesteś najmądrzejsza na świecie! – krzyczał jak opętany, a ślina mu ciekła jak jakiemuś buldogowi.
- Nie prawda! – dałam twardo krok do przodu, zaciskając przy tym mocno swoje małe piąstki. - Skąd mogłam wiedzieć, że tak się stanie – nabrałam do płuc kolejny oddech, bo czułam, że zaczynam się zapowietrzać - po prostu przez przypadek o to zahaczyłam i spadło. Patryk, gdybym wiedziała, że ta pieprzona figurka jest dla ciebie taka ważna, to bym w życiu nawet koło niej nie stanęła, bo broń boże jeszcze sam oddech mógłby ją rozpieprzyć! Robiłam wszystko, żeby się opanować, ale to było silniejsze ode mnie, a paznokcie wbijałam głęboko w środek dłoni.
- Anita, jak zwykle jesteś święta i nie potrafisz przyznać się do błędu! – powiedział już nieco spokojniejszym tonem, ale dalej pluł niczym rasowa lama w amoku. - Chociaż raz w życiu powiedz, że spieprzyłaś i nie będzie tematu, nawet już nie chodzi o ten przeklęty puchar, tylko o sam fakt. Wiecznie to samo, chodząca święta krowa… - wymruczał pod nosem myśląc pewnie, że tego nie usłyszę.
Boże widzisz, a nie grzmisz! Co ja widzę w tym facecie? Podeszłam do okna i spoglądała na srającego psa. Ten to ma życie - jeść, pić, szczać i srać. Czasami też bym wolała wolność i niezależność. Czuje, że się duszę na własne, pierdolone życzenie. Ok, dobra! Nie jestem idealna, ale za nic w świecie nie powiem mu tego głośno, że tym razem ma rację. Bo to ewidentnie moja niezdarność doprowadziła do tej śmiesznej kłótni. Zresztą kolejnej już dzisiejszego dnia, a nie zliczę ile ich było łącznie w tym tygodniu. Już sama nie wiem, czy to moja upartość prowadzi do ciągłych konfliktów, czy coś się między nami skończyło i wszystko już nas potrafi poróżnić.
- Skarbie, proszę, mam dość już tych awantur – podchodzi i przytula mnie od tyłu, jak zawsze, gdy chce zakończyć spór pomiędzy nami. - Porozmawiajmy na spokojnie albo chociaż zachowujmy się jak dorośli ludzie – mówi kojącym głosem wtulając się w moją szyję.
- Ja kurwa jestem pierdoloną oazą spokoju! To ty się mnie czepiasz! – odsuwam się gwałtownie od niego i atakuje zaciśniętymi piąstkami w twardą klatkę piersiową. - Ciągle według ciebie robię coś źle. A to zupa była za mało słona, mięso zbyt suche. Mam już tego dość! Rozumiesz? Tylko ja jestem wiecznie czarną owcą w tym związku. Sama nie rozumiałam swojego wybuchu - pewnie krwawa mary czaiła się na horyzoncie-bo zazwyczaj w tym momencie powinniśmy się całować i przejść do następnego etapu. Seksu na zgodę — pan wielki i zajebisty, jak zawsze czysty niczym łza! – wykrzykuje wściekła idąc w stronę kuchni, muszę się czegoś napić.
- Wielki? Ostatnio mi dogryzałaś, że nie potrafię cię zadowolić –uśmiecha się półgębkiem myśląc, że pewnie zaraz wpadnę prosto w jego ramiona, jak to miałam w zwyczaju. - Bo uwaga… Jestem tylko przeciętny, więc, jak to jest kochanie?
Jak widzę ten uśmiech, to mam ochotę strzelić sobie w łeb. Po jakiego grzyba dalej kręcę aferę? Powinnam się leczyć.
- Nie zmieniaj tematu, a najlepiej to daj mi święty spokój – mówię już spokojniejszym głosem nie patrząc na niego i nalewam wody z kranu do szklanki. – Zakończmy to wreszcie, po co się męczyć? Nie odwracam się i tylko patrzę, jak strużka przezroczystego płynu wylewa się ze szklaneczki.
- Serio?! Tak łatwo ci to przychodzi przez usta? –Patryk chwyta mnie za rękę i delikatnie za nią szarpie, by zwrócić na siebie uwagę. - Poważnie? No nie mogę w to uwierzyć! Kurwa dziewczyno! Chcesz przekreślić dwa lata związku, bo ostatnimi czasy mamy inne ? – był na granicy wytrzymałości. Lama przy nim wymięka, dosłownie toczył pianę z ust. Przez chwilę, zrobiło mi się go żal. Rozsądek miał przewagę. Kiedy sobie obiecałam, że żaden facet nie będzie mną dyrygował. Nigdy go takiego nie widziałam, do tej pory myślałam, że to był szczyt jego formy, ale teraz? Moja mina chyba mówi sama za siebie. Ja pierdziele co ja narobiłam, jaka jestem głupia… Naprawdę jest ze mną źle. Lepiej pozwolę mu iść w swoją stronę, bo zaraz się przeze mnie pozabijamy…
- Tak, uważam, że nie ma dla nas już żadnych szans – wypowiadam słowa ledwo szeptem patrząc wszędzie tylko nie na niego, a łza niebezpiecznie kręci się w moim oku. – Nie chcę już być z tobą. Rozumiesz?!
- Nie wierzę. Powiedz mi to prosto w oczy, że już nic do mnie nie czujesz, a wyjdę z mieszkania, jak stoję i już nigdy mnie nie zobaczysz.

Moja druga lepsza połowa właśnie się rozpadła na kawałki. Anita jesteś kretynką. Biorę głęboki haust powietrza i spoglądam nieśmiało w górę, staram się brzmieć na pewną siebie. - Nie kocham cię, taka jest prawda. Niczego nie jestem tak pewna, jak tego, co przed chwilą powiedziałam. Koniec, mam co chciałam. Wyszedł, a ja rozpłakałam się, jak małe dziecko. Właśnie pozwoliłam odejście jedynemu gościowi, który akceptował mnie w stu procentach. Kochał mnie, tego byłam pewna, a mimo wszystko coś poszło nie tak.
Kłamałam, kolejny raz.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 24, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Druga strona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz